piątek, 25 listopada 2016

Od Keny

Spacerowałam spokojnie po lesie. Była noc, a korony drzew dodatkowo zasłaniały światło księżyca. Jego niewielkie smugi przedzierały się przez gałęzie opadając na wilgotną, zmarzniętą ściółkę. Wystające z ziemi korzenie nadawały dodatkowo mrocznego klimatu temu miejscu, a przy okazji stanowiły spore utrudnienie w przemieszczaniu się. Mokre liście cicho szeleściły pod moimi butami rosząc je dodatkowo wodą.
Po chwili wyszłam na otwartą przestrzeń polany. Pokryta była łagodną łuną księżyca. Widoczna była prawie całkowicie jego czerwonawa tarcza. Takie zjawisko zdarzało się raz na kilka lat. Niektórzy wierzyli, że pojawianie się srebrnego globu w innych kolorach niż tego naturalnego, miało jakieś specjalne znaczenie i coś oznaczało. Być może tak właśnie było. Czemu by w to nie wierzyć?
Nagle usłyszałam za sobą jakiś hałas. W głębi lasu coś się poruszyło. Mogło to być jakieś dzikie zwierzę, a równie dobrze jakiś człowiek. Wykrzyknęłam z lekkim przerażeniem w głosie:
— Jest tam kto?!
Odpowiedziała mi nienaturalna cisza. Zebrałam się i szybkim krokiem postanowiłam opuścić to miejsce. Cokolwiek to było chyba nie powinnam tu dłużej przebywać.

< Ktoś chętny? >

wtorek, 22 listopada 2016

Mag Powietrza

 Kena Deverhe

People die every day


Imię: Kena
Nazwisko: Deverhe
Wiek: 16 lat
Charakter:Kena jest zwykle oazą spokoju. Poważną i cichą. Są to jednak tylko pozory, gdyż dziewczyna szybko się denerwuje. Negatywne emocje zawsze stara się trzymać w sobie, choć niekoniecznie jest to dla niej dobre, a gdy już wybuchnie może okazać się prawdziwą burzą z piorunami. Rzadko kiedy się śmieje, bo zwyczajnie nie ma do tego powodów. Nie jest zbyt rozmowna, a z osobami, których zbyt dobrze nie zna, trudno jej znaleźć ciekawe tematy. 
Z początku zawsze jest nieco nieśmiała i skryta, co jest spowodowane jej brakiem zaufania do ludzi i dokładną obserwacją otoczenia. Przekonanie jej do kogoś może trwać naprawdę długo, jednak kiedy już komuś ufa jest wobec niego lojalna. Dotrzymuje danego słowa i powierzone jej tajemnice zachowuje w sekrecie, chyba, że ma ważny powód żeby je wydać. Cechą, której nie lubi ujawniać jest jej wrażliwość. Dzięki niej i temu, przez co już przeszła, wykształciła się w niej empatia, która pozwala jej postawić się w cudzej sytuacji. 
Kiedyś lubiła towarzystwo, ale po pewnym czasie zaczęło się to zmieniać i poczęła izolować się od ludzi. Teraz zdecydowanie bardziej woli samotność lub przebywanie w gronie jednej, dwóch osób, co pozwala jej się w miarę wyciszyć. Nie szuka przyjaciół na siłę, a jeśli już takowych posiada, to choć na co dzień tego nie pokazuje, jest gotowa dla nich na poświęcenia. 
Kiedy coś ją zaciekawi staje się dociekliwa, chcąc poznać jak najwięcej informacji na dany temat. Posiada niewielkie zdolności aktorskie, jednak kłamanie przychodzi jej z dużą łatwością. Co nie oznacza, że często korzysta z tej zdolności. Chociaż bardzo dobrze potrafi postawić się w czyjejś sytuacji, ból obcych zwykle prawie wcale nie wywołuje w niej żadnych emocji. Dopadło ja coś na kształt znieczulicy. W końcu każdy musi trochę po cierpieć. Szczerze nienawidzi też, kiedy ktoś mówi jej co ma robić. Ma trochę masochistyczne i sadystyczne zapędy. 
Nie przepada za dziećmi. A raczej denerwuje ją ich beztroska i naiwność, choć te wychowywane na ulicy zdają się być znacznie doroślejsze. 
Noc, ciała niebieskie, a w szczególności księżyc ja uspokajają i potrafią wywołać prawdziwą fascynację, a zarazem melancholię. Widok krwi również jej nie odstrasza. Jej dziwna osoba od dawna czuła zainteresowanie rdzawą substancją. Tak samo jak nożami czy sztyletami. Kena długo potrafi trzymać w sobie urazy do kogoś, by w końcu móc się ich pozbyć w formie zemsty. Jeśli tylko nadarzyłaby się okazja. Dziewczyna zawsze, niestrudzenie dąży do wyznaczonych sobie celów. 
Żywioł: Powietrze
Partner: Brak. Nigdy nikogo nie miała i jej się do tego nie spieszy. Miłość uważa za ułudę i kłamstwo. Coś, co potrafi przysporzyć tylko bólu, by następnie zniknąć. Zupełnie jak zauroczenie. 
Rodzina: Mieszka razem z matką i ojcem oraz swoją przybraną siostrą. Obydwoje z jej rodziców są magami innych żywiołów.
Broń: ---
Przedmioty: ---
Czarne Moce: ---
Czarna waluta: 150BE 
Ranga: Początkująca
Zwierzę: Jedynym jej towarzyszem jest zwykły kruk. Nieco większy od przeciętnego ptaka tego gatunku. 
Inne: 
- praktycznie zawsze ma zimne dłonie, czy jest upał czy chłód. Nie robi to różnicy; 
- nienawidzi tytoniu oraz malin; 
- jej ulubionymi barwami są szary, srebrny i platynowy; 
- ma lęk wysokości; 
- posiada dobrze wykształcony słuch muzyczny i lubi szkicować; 
- nie przepada za osobami (szczególnie kobietami), które są zadufane i zapatrzone w siebie; 
- boi się ludzi (w szczególności mężczyzn), którzy chociażby swoim wyglądem czy chodem sprawiają wrażenie bycia pod wpływem alkoholu. Jeśli tylko spotyka osobę, która nadużywa napojów wyskokowych stara się trzymać od niej z daleka. Ma to związek, z kilkoma incydentami z jej przeszłości; 
- unika kontaktu cielesnego z nieznajomymi, a z osobami, które już zna też często ogranicza się z bliskością. Nie jest to jakaś fobia, ale zwyczajnie nie czuje się z tym najlepiej; 
- boi się igieł oraz cewek czy przedmiotów, które je przypominają; 
- jeśli nagle zostanie wrzucona do wody, ze strachu wynikającego z niewielkiej umiejętności pływania, może zacząć się topić jeśli nie sięga dna; 
- boi się, że te sny, które udaje jej się zapamiętać (zwykle są to koszmary) kiedyś się spełnią. A jest tak, ponieważ niektóre z nich już się wydarzyły jakiś czas po wyśnieniu; 
- stara się też nie rozmawiać na temat seksu. Nie tyle boi się tego tematu, co czuje się przy tym niezręcznie
Inne zdjęcia: ---
Email: selenja.pies@gmail.com
Steruje: koniarka01


sobota, 1 października 2016

Od Nathana CD Rosemary

Szliśmy lasem jeszcze dobrą chwilę. Milczeliśmy. Miałem wrażenie, że czas się ciągnie, że minęła wieczność zanim las się przerzedził i weszliśmy na niewielką  polanę. Pośrodku polany wznosiła się niewielka chatka, wykonana w całości z drewna. Dookoła rosła trawa, miejsce wyglądało bardzo miło oraz dziko.
Rose przeprowadziła mnie już wydeptaną ścieżką do swojego skromnego domu. Spojrzałem w górę. Chata miała pewnie 2 piętra. Z kominka unosił się dym, który ogrzewał powietrze wokół. Pachniało dymem. 
Dziewczyna otworzyła drzwi przede mną.
- Wchodź.
- To nie ja powinienem tobie otworzyć drzwi, madame?
Wzruszyła ramionami.
Wszedłem do domu. Dom był wesoło ozdobiony, a w kominku wesoło trzaskał ogień, który utrzymywał całe ciepło. Nikogo nie był w pokoju. Ktoś krzątał się po kuchni. Zapewne jej matka, czy kto inny. 
- Z kim mieszkasz?
- Z ojcem.
Czyli jednak nie jej matka gotuje. 

<Rose?>

piątek, 30 września 2016

Od Rosemary CD Nathana

Siedziałam w lesie już dobre kilka godzin ćwicząc.
Podnosiłam się na wysokość kilku centymetrów, po czym wirując unosiłam się na wysokość dwóch metrów. Niesamowite uczucie. Kilka razy zaśmiałam się na głos.
Moje małpki również były zachwycone. Przy wirach moje warkocze latały w okół mojej głowy, a małpki czepiające się ich z całej siły były po prostu zachwycone takim obrotem akcji. Co chwilę wydawały odgłosy podobne do pisków.
- Już cichutko - powiedziałam im cicho, ale chwilkę później sama się zaśmiałam.
Opadłam powoli na ziemię.
Z ciemności dobiegł głos:
- Ktoś lubi się błąkać po nocy
Odwróciłam się błyskawicznie, nie dla tego, że się przestraszyłam, ale raczej zdziwiłam.
Do tego lasu zazwyczaj nie chodzą ludzie. 
- Cześć - uśmiechnęłam się szeroko.
Podeszłam do niego.
- Hej, jak się nazywasz? - spytał
- Ja zadaje pytania - poprawiłam go cicho - jesteś na naszym terenie. 
- Skąd wiesz, że nie jestem stąd?
- To dość oczywiste - popatrzyłam wymownie na jego strój. Kim jesteś?
- Jestem Nathan, mag ziemi.
Cała podejrzliwość zniknęła w jednej chwili. Wróciła ufna Rose.
- Miło mi poznać, jestem Rosemary
- Mag powietrza?
- Oczywiście. Co robisz tu o takiej potrze?
- No cóż... - bąknął - nieco zabłądziłem.
- Chodź do mnie, będziesz mógł się przespać czy coś.
- Dopiero mnie poznałaś. Zapraszasz obcego faceta do domu?
- Tak, pewnie i tak jestem od Ciebie silniejsza.
Mruknął coś niewyraźnie.
Znów się uśmiechnęłam.
- To co idziemy?
Przytaknął.
Poprowadziłam go ścieżką przez las.

<Nathan?>

Od Nathana do Rosemary

Wszedłem do lasu. O tej porze robiło się już ciemno. Niebo było w odcieniu szarości, a drzewa uginały się coraz mocniej od wiatru. Co jakiś czas słyszałem znajome mi skrzypienie. Wzdrygnąłem się. Nie przepadam za ciemnością. Gdybym był bardziej zaawansowanym magiem, pewnie dałbym sobie radę z lękiem, wiedząc, że może mnie ochronić moc. A ja jestem tylko początkowym magiem. Bardzo fajnie.
Trzeba było sobie polepszyć ten poziom, usłyszałem głos w głowie. 
Zamknij się. 
Z kieszeni kurtki wyciągnąłem moją towarzyszkę. Gdyby była człowiekiem zapewne by się teraz uśmiechnęła. 
- Nie śmiej się - mruknąłem do niej, udając obrażonego.
Za krzakami usłyszałem jakiś szelest. Ledwo było cokolwiek widać. Jednakże pomiędzy drzewami dostrzegłem jakąś postać.
Nie widziałem szczegółów. 
Nie wiedziałem jakiej płci jest ta osoba. Ale po sylwetce rozpoznałem w niej kobietę. 
Bezszelestnie schowałem się za krzakiem, obserwując jej poczynania. Najwyraźniej ćwiczyła. 
Wyszedłem zza krzaka.
- Ktoś tu lubi się błąkać po nocy - stwierdziłem.

<Rose?>

Od Damona CD Noronell

Jak odmówiła poczułem się trochę zawiedziony, ale nie dałem tego po sobie poznać. 
Nie, Damon.
Nie dałem.
Albo przynajmniej na tego nie zauważyła. To bardziej prawdopodobne. Nie jestem dobrym aktorem. 
Stop, Damon.
Dobry pomysł.
Hehe, nie, nie śmieszne. 
- Nie musisz się śpieszyć z oddawaniem. Na razie i tak tego nie będę potrzebował.
- Nie będę.
- To dobrze.
Rozmowa ambitna, nie powiem. Zamknąłem drzwi do mojego pokoju. Nie lubię nieproszonych gości. 
Poszedłem szukać mojego przyjaciela. Ciekawe gdzie on się tym razem podział? Po około 20-minutowych poszukiwaniach znalazłem go za szafą. Skubany skorpion.
- Czy ja już Ci kiedyś nie mówiłem, że masz nie wchodzić za meble? - westchnąłem głośno. 
Skorpion tylko wszedł mi na dłoń.
- Wybacz, że Cię chwilowo olał... - urwałem. Dziewczyna zaczęła czytać i miała chwilowo w dupie co do niej mówiłem - Hm... Nie żebym Cię wyganiał czy coś, ale nie wygodniej by Ci było czytać we własnym łóżku?
Spojrzała na mnie nieobecnym wzrokiem.
- Tak, już zaraz idę
- Odprowadzić Cię?

Noronell? Wybacz, że musiałaś tyle czekać ;-;

Od Isabel CD Andy'iego

Stałam pod zamkniętymi drzwiami i zastanawiałam się jak do cholery uda mi się z nim porozmawiać. Już wiem.
Wyciągnęłam z kieszeni kartkę i napisałam krótką wiadomość:
,,Daj mi proszę pozwolenie na opuszczenie zamku, chciałabym iść na godzinkę do wioski.
I jeszcze, żebyś mi wyjaśnił o co w tym wszystkim chodzi"
Wsunęłam kartkę w dziurkę od klucza i pchnęłam lekko. Spadła po drugiej stronie.
Ruszyłam w drugą stronę korytarzem.
Szybkim krokiem dotarłam do drzwi.
Już miałam je otworzyć kiedy usłyszałam za sobą głos:
- Dokąd to? - spytał Andy
- Przecież Ci powiedziałam. Do wioski
- Czy udzieliłem zgody?
- Nie, ale skoro nie masz ochoty ze mną rozmawiać to nie poczekałam na zgodę - odparłam sucho. Kurde, nie chce znowu trafić do celi... - Proszę mogę iść?
- Nie powinnaś iść tak od razu po ataku gdziekolwiek, ale skoro tak ładnie prosisz...?
Odetchnęłam cicho.
Naprawdę muszę się napić czegoś mocniejszego. Może ustanie huczenie w uszach? Chociaż na jedną chwilkę.
Bez zastanowienia pchnęłam drzwi. Poczułam na twarzy powiew świeżego powietrza.
Zrobiłam dwa kroki do przodu, po czym zatrzasnęłam je za mną.
(musiałam ten gif dać XD)
Poszłam szybkimi krokami w kierunku wioski.

Andy?

wtorek, 27 września 2016

Od Cheolsun'a do Raebin

 Minęły chyba cztery, może mniej, może więcej dni od momentu jak Raebin po raz kolejny zniknęła z okolicy i tym razem nikt nie wiedział gdzie ona jest, więc byłem zdany na samego siebie. Starałem się nawet porozmawiać ze strażnikiem, ale nic nie wiedział, tak samo jak reszta. 
 Akurat wracałem z pracy, w której prawie nic nie zrobiłem dobrze, przy okazji niszcząc prawie parę broni, więc Wendy postanowiła wysłać mnie do domu, uznając, że na nic się dzisiaj nie przydam. Powiedziała też, że jakoś załatwi to z naszym szefem, więc postanowiłem zrobić to, co mi kazała.
 Będąc już w środku, zamierzałem w końcu ogarnąć ubrania do prania i akurat jak zamierzałem schować kurtkę z dnia wyjazdu Raebin, wypadła z kieszeni jakaś kartka, którą podniosłem i rozszerzyłem oczy, widząc napisaną na niej treść. A dokładniej adres, który poznałem, że był od Raebin, ze względu na jej charakter pisma. Ignorując pozostałe ubrania, poszedłem do sypialni z zamiarem spakowania się, wiedząc, że podróż mi jakiś czas zajmie. Choć i tak nie zamierzam robić tego pieszo, a tak jak ona, czyli powozem. Jakiś dostępny w końcu znajdę, muszę.
___

 Siedziałem w powozie, nerwowo uderzając palcami o framugę, przez co parę osób patrzyło na mnie dość specyficznie, ale dla mnie to się nie liczyło. Czekam tylko na moment dojechania na miejsce i spotkanie ponownie Raebin. Nie wątpię w to, że mnie kocha, a przynajmniej na to liczę, bo ja wiem, że takie są moje uczucia w jej stronę i nie odpuszczę. Nie zamierzam
 - Ile jeszcze? - spytałem jak małe dziecko woźnicy, który westchnął, nie odpowiadając na moje pytania - Czyli dużo? No cóż, poczekam - odpowiedział również westchnięciem i oparłem głowę o tył siedzenia, zamykając przy okazji oczy i czując jak sen powoli do mnie dociera, z zamiarem uśpienia mnie. Co się udało dość sprawnie. Nawet z towarzystwem wyboi.
___

 Poczułem gwałtowne zatrzymanie powozu i głos woźnicy, informujący, że jestem na miejscu. Podziękowałem więc i wysiadłem z pojazdu, rozglądając się za nazwą ulicy, czy na pewno jestem w dobrym miejscu i okazało się, że tak. To teraz zostało mi znalezienie odpowiedniego numeru...
 Zacząłem przechodzić po wszystkich budynkach, patrząc na ich numery i dzielnie szukając tego jedynego, co zmusiło mnie do wejścia w głąb miasta, czego w jakimś stopniu się obawiałem. I przy okazji czułem na sobie wzrok pojedynczych osób. W końcu jednak zatrzymałem się przed odpowiednim domem i zapukałem do drzwi, które otworzyła mi kobieta już w swoim wieku
 - Tak? - powiedziała, wyglądając na osobę w nie najlepszym stanie, przynajmniej na razie, i odwróciła się w moją stronę - Co taki młodzieniec tutaj szuka? - nastąpiła w jej osoba dość sprawna zmiana, przez co przełknąłem ślinę. 
 - Jest Raebin? - spytałem, wglądając do środka, na co pokręciła lekko głową. 
 - Wyszła z kimś, ale możesz wejść do środka i potowarzyszę ci dopóki nie wróci w razie czego - uśmiechnęła się, na co odpowiedziałem tym samym, trochę mniej pewnie i usiadłem na kanapie w środku salonu - A więc, co takiego tutaj robisz, nie licząc czekania na moją córkę? - spytała słodkim głosem.
 - Chcę coś powyjaśniać z Rae - skróciłem wszystko do jednej wypowiedzi, która była oczywiście prawdą.
 - Rozumiem, rozumiem - pokiwała lekko głową, a ja od razu zauważyłem, że to nie była prawda.
 W ten sam, niezręczny sposób, rozmawiałem jakiś czas z mamą brunetki, wyczekując jej przybycia jak zbawienia i w pewnym momencie drzwi się otworzyły, a przez nie weszła Raebin, razem z jakąś swoją przyjaciółką, a ja akurat dałem radę odsunąć od siebie mocno towarzyską mamę dziewczyny
 - Co ty tutaj robisz? - powiedziała, niezbyt w tym momencie zadowolona z mojej wizyty.
 - Szukam ciebie, a co innego mógłbym robić? - podniosłem brew do góry, wstając z kanapy i ignorując starszą kobietę, gdzie w tym czasie generał poprosiła przyjaciółkę, aby poszła do góry - Nie bez powodu zos- - nie dała mi dokończyć, wyciągając mnie na dwór i odciągając kawałek.
 - Wybrałeś BARDZO zły moment - prychnęła wyraźnie poddenerwowana pod nosem.
 - Ale o co ci chodzi? Zostawiłaś mi tą kartkę, więc postanowiłem przyjechać. Skąd miałem wiedzieć, że ciebie nie będzie - zatrzymałem ją lekkim szarpnięciem, wyrywając w ten sposób rękę z jej uścisku - I masz dość... towarzyską mamę - dodałam.
 - O to mi chodzi. O moją matkę. Nie miałeś jej spotkać, a tym bardziej nie w taki sposób - wytłumaczyła w końcu, zaciskając lekko ręce.
 - Uspokój się, przecież i tak nic nie zrobiła - złapałem ją za dłonie, nie zamierzając ich prędko puścić - Błagam cię, przestań zamartwiać się pierdołami i wytłumacz mi, czemu bez przerwy przede mną uciekasz? Bo jak chcesz sprawdzić moją cierpliwość to są inne sposoby - mruknąłem niezadowolony - Kocham cię i wiem, że czujesz to samo, ale przez to wszystko, zaczynam w to wątpić. Bo czuje się przez ciebie odtrącany, co jakbyś chciała wiedzieć, boli... - dodałem niedługi czas później.

[ Raebin? Liek, don't hurt me plz ]

poniedziałek, 26 września 2016

Mag Wody

 Thomas Despain

Jeżeli się nie boisz, to znaczy, że nie jesteś człowiekiem


Imię: Thomas
Nazwisko: Despain
Wiek: 21
Charakter: Anioł uwięziony w świecie zwykłych śmiertelników? Tak, chyba tak można by go w skrócie opisać. Thomas jest osobą bardzo, naprawdę bardzo dobrą. Nie potrafi patrzeć na krzywdę innych ludzi, czy zwierząt. Stara się pomagać każdemu, choć nie zawsze go na to stać. Nigdy nie odmówi pomocy. Nieraz daje od siebie więcej niż może, przez co sam cierpi. Nie zraża go to jednak. Zawsze stara się być uśmiechnięty. Kocha też patrzeć na uśmiechy innych. To samo tyczy się wywoływania ich.
Gdy idziesz przed siebie po szarej ulicy, przepełnionej równie szarymi ludźmi i nagle dostrzeżesz młodego chłopaka, próbującego ratować cały świat swoim uśmiechem, możesz być pewien, że właśnie spotkałeś Thomasa. 
Chłopak marzy o otworzeniu własnej działalności charytatywnej, choć wie, z jakimi kosztami to się wiąże. 
Mimo że wydaje się być otwartą osobą, jest wręcz przeciwnie. Ashton nie przepada za bliższymi relacjami z ludźmi. Wystarczy mu, że ktoś powie mu "cześć", bliższego kontaktu naprawdę nie potrzebuje. A może po prostu nie chce? 
Zdecydowanie jest typem samotnika, bo zwyczajnie boi się tego kontaktu. Nie wyobraża sobie tego. Kiedyś miał przyjaciela. Najlepszego przyjaciela. Niestety, "przyjaciel" po prostu wykorzystywał Thomasa.
Żywioł: Woda
Partner: Boi się związków.
Rodzina: Wychowała go ciotka, która zmarła parę miesięcy przed dwudziestymi urodzinami chłopaka. Rodzice Tommy'ego go porzucili zaraz po porodzie, no cóż.
Broń: 
Przedmioty: 
Czarne Moce:
Czarna waluta: 150BE 
Ranga: Początkujący.
Zwierzę: -
Inne:
-Kocha czytać książki.
-Potrafi grać na gitarze.
-Nie przepada za zwierzętami.
-Tylko raz w życiu pił alkohol. 
-Choćby jadł codziennie tonę słodyczy, to i tak nie przytyje, co bardzo go denerwuje.
Inne zdjęcia: 
Email: lukey.5.sos.family@gmail.com
Steruje Kocica123876

Mag Ziemi

 Sage Armstrong

Are we demended? Or am I disturbed?


Imię: Sage
Naziwsko: Armstrong
Wiek: 18
Charakter: Zacznijmy od najważniejszej rzeczy. Sage nigdy nie ujawnia tego, co czuję naprawdę, więc jeśli chciałbyś dowiedzieć się o niej nieco więcej, musisz ją poznać. 
To z pozoru pewna siebie i śmiało idąca przed siebie dziewczyna. Ale pozory mylą, prawda? Mimo że wydaje się być twarda jak skała, to w środku jest bardzo kruchutka. Nie lubi jednak okazywać jakiejkolwiek słabości, więc nigdy się nie dowiesz, czy to co powiedziałeś ją zraniło. Można powiedzieć, że to człowiek zagadka, ale każdą zagadkę da się rozwiązać. Z nią nie będzie tak prosto, od razu mówię. Całą pracę nad rozgryzieniem dziewczyny utrudnia jej choroba, czyli zaburzenia afektywne dwubiegunowe. Jednym słowem ma nawracające epizody depresji, jak i manii. Stara się z tym walczyć, leczyć to, lecz nie przychodzi jej to łatwo. Cóż, nie ma nikogo kto mógłby ją w tym wspomóc. Jakaś jej malutka część pragnie miłości, pragnie ciepła, ale Sage stara się każda taką myśl odpędzać. Nie chce, by ktoś kiedykolwiek przez nią cierpiał i tyle. Miałaby po prostu te cholerne wyrzuty sumienia, których tak nienawidzi. 
Ma dość cięty język, lecz jest przy tym niezwykle inteligentna. Jej rozmówca musi być na podobnym poziomie, w innym wypadku się nie dogadają, a przy tym Sage zanudzi się na śmierć. Jest urodzoną perfekcjonistką. Zawsze wszystko ma dopięte na ostatni guzik. 
Z natury nie jest oszustką, ale gdy musi kłamać, to to robi. A wychodzi jej to fenomenalnie, ponieważ jej gra aktorka znajduję się na bardzo wysokim poziomie. Niektórzy mogliby powiedzieć, że to człowiek renesansu, bo tak naprawdę dobra jest w bardzo wielu dziedzinach. Sama jednak tego nie dostrzega i bardzo nie lubi pochwał.
Żywioł: Ziemia
Partner: Bardzo chciałaby kogoś poznać. 
Rodzina: Ma ojca i dwóch starszych braci, ale nienawidzi ich całą sobą przez to, co zrobili jej matce. 
Broń:
Przedmioty: 
Czarne Moce:
Czarna waluta: 150BE 
Ranga: Początkująca
Zwierzę: 
Inne: 
Nienawidzi mięsa zwierzęcego, ale bardzo lubi ryby; jej ulubiony kolor to niebieski; potrafi grać na skrzypcach; jej naturalny kolor włosów to ciemny blond; kocha ubierać swetry.
Inne zdjęcia: 
Email: lukey.5.sos.family@gmail.com
Steruje: Kocica123876

Od Raebin c.d: Cheolsun'a

Dźwięki za drzwi były coraz głośniejsze, strażnik próbował dostać się do mojego pokoju. Niestety ja już planowałam swoje i lada chwila miał po mnie przyjechać powóz, który zawiezie mnie trochę daleko stąd. Patrzyłam tak w jego oczy.
- Kocham Cię - zdołałam wydukać, gdy powóz podjechał pod mój domek i niezauważalnie wręczyłam mu kartkę, z adresem do którego dążę, może się zorientuje - może nie. Kto wie, zobaczymy czy jest mi przeznaczony... Złapałam go za koszulę i przyciągnęłam do siebie całując mocno, chwyciłam torbę i wybiegłam z domu wchodząc szybko do powozu, woźnica odjechał tak szybko, jak go prosiłam. Przez chwilę biegł za powozem, ale konie są szybsze, więc musiał się poddać. Serce mi się krajało.. Przepraszam, przepraszam Cheolsun, że musisz tyle przeze mnie cierpieć. Ale ja muszę stawić czoła przeszłości, żeby dać rade komukolwiek zaufać, niech los pokaże Ci kartkę, którą masz w kieszeni. Tam będę ja.
~~*~~
Wróciłam do domu, mojego domu na samym końcu granicy zachodniej, czyli ok. 290km od miejsca, gdzie jest Cheolsun. Podróż konna zajęła mi dwa dni. Jak zwykle matki nie było w domu, ale wszędzie widziałam jej bieliznę porozrzucaną po łóżku, musiała się świetnie bawić z moimi przyszywanymi tatusiami. Mimo wszystko kochałam ją, chociaż jej nie lubiłam. Posprzątałam cały dom i wyszłam na miasto, spotkać się z najlepszą i jedyną przyjaciółką, jaką kiedykolwiek miałam.
~~*~~
- RAE! - rzuciła mi się na szyję - Plotki są prawdziwe??
Uniosłam jedną brew.
- Znalazłaś sobie męża?
- Mę.. co? - niemal zachłysnęłam się piciem, poważnie. Ja i mąż. Słowo mąż, chłopak, w ogóle nie istniało w moim słowniku, przepadło. Już pewnie nie będzie mi dane mówić tak do kogokolwiek.
Nagle zauważyłam stado plotkar, które najwidoczniej dowiedziały się o moim powrocie.
- Hej kochana! Jak się trzymasz, słyszałam, że popadłaś w depresję - uśmiechnęła się - To prawda? Czy to jest zaraźliwe? - wzdrygnęła się.
Nienawidzę Cię, nienawidzę Cię, nienawidzę Cię.
Przybrałam najbardziej fałszywy uśmiech na jaki było mnie teraz stać.
- O nie, nic mi nie jest. Trzymam się.
- A wiesz chociaż, kto jest Twoim ojcem?
Pieprz się, pieprz się, pieprz się.
- Tak, znam swojego oj...
- Zapraszam Cię do naszego klubu wsparcia - przerwała mi.
- Ja.. - Naprawdę mam was gdzieś. Patrzyły na mnie badawczo i wiedziałam, że jeśli odmówię, napytam sobie biedy. - Przyjdę.
- Świetnie, ucałuj ode mnie swojego męża!
Najwidoczniej chore plotki szybko się rozchodzą.
- Dlaczego musiały tu przyjść - jęknęłam.
- Oh, nie przejmuj się! To kim jest ten Twój wybranek?
- Sęk w tym, że już go nie ma.
~~*~~
Wróciłam do domu, mamy nadal nie było. Pewnie wróci pijana, nieważne. Pójdę spać.
~~*~~
Cztery dni później zastanawiałam się czy Cheolsun kiedykolwiek znajdzie kartkę. Albo już znalazł, tylko nie ma zamiaru tu przyjechać, bo po co? I tak dałaś mu w kość, czego od niego teraz żądasz? Że przyjedzie jak książę na białym rumaku i powie Ci, że Cię kocha? Nie licz na to. Nikt Cię nie kocha. I nikt nigdy po Ciebie nie przyjedzie, zostaniesz tutaj, na zawsze. Ze swoją przeszłością.
Rozpłakałam się.

Tak, wiem, daje Ci w kość. Ale to ostatni raz. Cheoliś?

Od Andy'iego c.d: Isabel

To jest kretynka. Idiotka.
Odważna.
Ale jednak kretynka.
Latała po niebie jakby cokolwiek jej to dało, czy ona w ogóle wie, z kim ma czelność zadzierać? Najwyższa ranga klasy, nie jest MOŻLIWYM dla niej kąskiem do schrupania. Legendę może zabić tylko i wyłącznie Legenda. Nawet Nieoczekiwana Legenda, nie będzie w stanie zabić normalną, najwyższą w hierarchii Legendę. Drasnąć - owszem. Zabić - nie. Tak czy siak widziałem jak mój przyjaciel patrzył na lecącą człeczynę i tylko czekał, żeby zaatakować. Nie musiałem długo czekać na widowisko, bo fala tsunami przykryła lecącą dziewczynę, a ta opadła razem z nią na wielką skalistą ścianę. Gorgian poszedł do niej i chwycił ją za podbródek, przechylając jej głowę tak, aby spojrzała na mnie.
- Po co wysyłasz na ratunek swoją dziewczynę? Jeszcze tak lichego maga powietrza? Sam sobie nie dasz rady - jego śmiech poleciał echem po korytarzach.
- Po pierwsze, to nie jest moja dziewczyna, po drugie, wcale mi na tej istocie nie zależy.
- Czyżby? - znów ten diabelski uśmiech - Ale za to jej na Tobie bardzo.
Dziewczyna zrobiła się momentalnie czerwona jak burak. Zależeć. Ja nie znam takiego słowa, u mnie w dzienniku ono po prostu nie istnieje. Wyciągnął wodny sztylet i przyłożył jej do gardła. Momentalnie ruszyłem, nie lubię zabijania niewinnych istot, ale żeby było jasne, na nikim mi nie zależało, i na nikim mi nie zależy.
~~*~~
Uleczyliśmy już dziewczynę z wszelkich urazów spowodowanych jej idiotycznym zachowaniem, dała radę już wstać i samodzielnie jeść, chociaż ciągle narzekała na ból głowy, szedłem właśnie do swojego pokoju, gdy usłyszałem za sobą czyjeś kroki.
Zatrzymałem się i powoli odwróciłem.
- Przestań za mną łazić.
- Nie łażę.
- Łazisz.
- Nie.
- Tak.
- Nie, wcale nie! - odparła oburzona.
Uniosłem brwi.
- Jesteś jak pięciolatka - westchnąłem i obróciłem się na pięcie, po czym zniknąłem za wielkimi drewnianymi drzwiami swojego pokoju. Zamknąłem je na klucz, mam nadzieję, że słyszała gruchot zamka i nie będzie próbowała się wprosić.

Isabel?

PS. nie mam za bardzo czasu, więc dlatego takie krótkie. Szkoła mnie wykończy.

sobota, 24 września 2016

Od Aaron'a C.D Susan

- Znajdziemy ich Clan. Nie rób tych swoich minek- warknąłem do przyjaciela, który natarczywie próbował skupić moją uwagę na zaistniałym problemie. Czarne włosy poruszyły się w geście zaprzeczenia. 
- Ktoś tu jest. Ktoś nas obserwuje - wysyczał cicho, ściągając do siebie chude ramiona. Rozejrzałem się dookoła i jedynym co przykuło moją uwagę była siedząca na przeciw nas dziewczyna. Ona jednak nie wydawała się zbyt zainteresowana całą zaistniałą sytuacją. 
- Serio? Takiego kogoś się boisz? - zmarszczyłem brwi w geście zażenowania. Clan, a dokładniej Clantony (imie po milon razy pra dziadku) był moim przyjacielem, ale na Boga... Czasem mam ochote go udusić za tę jego ostrożność i rozwagę. 
- Ona za dużo widziała! Obiecałeś, że nikt się nie dowie! - próbował na mnie nakrzyczeć nadal szepcząc. Podniosłem się z zimnej ziemi otrzepując swoje spodnie. 
- Zajmę się nią. Ty uciekaj bo zapamięta Twój wygląd i niewłaściwym osobom sprzeda rysopis, a wiesz kto Cię szuka - i wtedy dotarło do mnie w jak naprawdę poważnej sytuacji znalazł się mój przyjaciel. Nawet tak niepozorna istota mogła należeć do jednego z nich. 

O jej delikatności byłem coraz mniej przekonany. Kiedy zbliżałem się do dziewczyny spokojnie mogłem spostrzec, że może mieć naprawdę dużo siły...
Już na pewno więcej ode mnie. 
Cóż chyba byłem zbyt pewny siebie. 
Niemal bezszelestnym krokiem zbliżyłem się do dziewczyny słysząc jej spokojny, równy oddech.  Mam nadzieję, że uratuje mnie technika walki bo w samej praktyce moje szanse są znikome. 
Opracowywałem plan działania kiedy blondynka odwróciła się gwałtownie. 
- Uważaj! - krzyknęła na co kompletnie zdezorientowany wymierzyłem napastnikowi cios w brzuch. Okazał się być nim czarnoskóry mężczyna. Jego garnitur, odzanka przy kieszonce...
 Jeden z nich.
- Ku*wa! - zakląłem. Dzięki Bogu Clantony zdążył uciec. Niewiele myśląc złapałem dziewczynę za ramię i puściłem się biegiem ignorując jej zapieranie się, choć była nieugięta, Jezu... Właśnie wmieszałem w sprawę życia i śmierci prawda podobnie niewinną dziewczynę. 
Chyba niewinną...
- Zamknij się wreszcie albo źle skończysz. - warknąłem do niej gdy zaczęła się drzeć. Dzięki Bogu byliśmy na tyle daleko, że facet nie mógł jej usłyszeć.
Typowa kobieta, kiedy próbujesz pomóc robi afere. 
Dlatego ich nie lubię.
- Grozi mi wychudzony blondynek - zironizowała mnie machając przy tym włosami, jej twarz z całą pewnością wyrażała niedowierzanie.
- Ja Ci nie grożę, a jeśli Ci to robi różnicę to prędzej niż myślisz będzie to robił napakowany, łysy murzyn o ponad dwu metrowym wzroście. Było nie drzeć buzi i mi nie pomagać teraz choć za nim nas złapie, uwierz mi, że ile godzin byś nie ćwiczyła nie dasz mu rady, a nie mam zamiaru mieć nikogo na sumieniu tym bardziej, że za dużo wiesz - rozgadałem się idąc przed siebie, wysoka blondynka szybko dorównała mi kroku.
- Dziwie się, że nie wybuchł śmiechem na Twój źle wymierzony cios - skwitowała po raz kolejny moją osobę, wzruszając ramionami. 
Widać idiotka żądna przygód skoro nie dość, że nie spróbowała uciec to jeszcze się w to mieszała. 
Cholera co ja narobiłem. 
Co Clan narobił!
Gdyby nie kazał mi sprawdzać tej dziewczyny nie musiałbym teraz brać jej ze sobą. 
Dalszą drogę przebyliśmy w kompletnym milczeniu, w głowie układałem milion planów jak pozbyć się jej na tyle skutecznie by zyskać pewność, że nie zachce się jej nam właźić w drogę. 
Moje przemyślenia przerwał znajomy widok czerwonego płotu otoczony zadbanymi roślinami. Gdybym nie wiedział, dałbym głowę, że mieszka tu jakaś dziewczyna lub gej, ale na pewno nie typowy, niestety heteroseksualny chłopak.
- Jesteśmy, właź do środka - warknąłem i dosłownie wepchałem ją w czerwoną furtkę gdzie czekał mój przyjaciel. 
- Kto to? - spytał szurając stopami po chłodnej ziemi. To dziwne, że zawsze chodził boso. 
- Laska, którą kazałeś mi sprawdzać widziała jednego z nich - mruknąłem. 
- Przylazła za Tobą?
- Musiałbym ją przyciągnąć! 
- Ekhem ja tu jestem- blondynka przerwała naszą dorosłą konwersację. 
- Na Twoje nieszczęście - ja i Clan odpiwiedzieliśmy zgodnym chórem. 
Cholera. 
Nie mogliśmy jej w to wtajemniczyć. 
Ani wypuścić. 
- Weź ją do środka i zamknij w drugim pokoju na górze. - mruknąłem do siedemnastolatka, który wbił palce w ramie dziewczyny prowadząc do wyznaczonego pokoju. 
- Może jesteś jedną z nich - mruknąłem do siebie. Po krótkiej chwili ruszając za nimi. Cała ta sytuacja była beznadziejna i potoczyła się zbyt szybko, wzięliśmy teoretycznie niewinną osobę za wroga, zmuszeni teraz do trzymania jej w niewoli tylko dlatego, że widziała murzyna dryblasa i co najlepsze sama się do tej niewoli (to chyba złe słowo) wepchała. 
Kobiety.
To takie typowe.

Susan?
Wiem
Straszne
Wybacz

Mag Powietrza

 Rosemary Clinton 

Zachowaj w pamięci swoje najpiękniejsze chwilę, ale nie bój się nowych


Imię: Rosemary "Rose" "Mary"
Nazwisko: Clinton
Wiek: 17
Charakter: Rosemary jest wesołą dziewczyną. Wieczna optymistka, łatwo się zaurocza. Nie boi się zmian, bo uważa, że świat zmienia się tylko i wyłącznie na lepsze. Jest bardzo spokojna. Nigdzie jej się nie spieszy. To, że jest spokojna nie znaczy, że jest nieśmiała. Wręcz przeciwnie jest otwartą osobą, której nie sprawiają żadne trudności zawieranie nowych kontaktów z innymi ludźmi. Może 'wasoła' i 'spokojna' nie do końca do siebie pasują, ale właśnie tak jest. U niej jedno nie wyklucza drugiego. Ma wyczulone zmysły, czasem widzi lub słyszy coś, co innym przychodzi z trudem.
Żywioł: Powietrze
Partner: Chętnie
Rodzina: Żyje z ojcem i starszą siostrą (Anabell), jej matka umarła przy porodzie, więc nawet jej nie poznała. 
Broń: -
Przedmioty: -
Czarne Moce: -
Czarna waluta: 150BE 
Ranga: Chwalebna
Zwierzę: Dwie małpki pigmejki: Ava  i Lavender. Zwykły wisieć na jej warkoczach.
Inne:
- Jej ulubiona fryzura to dwa warkocze
- Gra na fortepianie
- Kocha czekoladę
Inne zdjęcia: 

Email: moonhorse777@gmail.com
Steruje moonhorse

piątek, 23 września 2016

Mag Ziemi

 Nassari Wolverine 

Choćbyś życie swe włożył w wilka wychowanie, szkoda trudu; wilk wilkiem i tak pozostanie


katerina-plotnikova-photography by Codelline

Imię: Nassari
Nazwisko: Wolverine
Wiek: 17 lat
Charakter: Jest bardzo szczera i niezwykle odważna, może czasami skryta i zamknięta w sobie. Potrafi pokazać pazur. Nie powie co ją dręczy ale za to może ci wygarnąć co o tobie myśli, nie żałuje swoich słów. Zawsze stawia na swoim, nie zmienisz jej planów gry. Posłuszna, aczkolwiek lubi łamać zasady. Nie lubi pracować w grupie.Wie kiedy ktoś kłamie, więc nie wpuścisz ją "w maliny". Lubi słuchać muzyki i często to robi, nie chce być sama chociaż nie ma wyboru bo nie ma zbyt dużo przyjaciół. Szuka odpowiedniej osoby przed którą mogłaby się otworzyć i powiedzieć jej wszystko ale jest to trudne gdy nie lubi się rozmawiać z większym procentem ludzi. Nie lubi dzieci ale nie ma potrzeby robienia im krzywdy, może kiedyś się z jakimś zaprzyjaźni? Dla nowych osób nie jest za bardzo miła. W głębi duszy to naprawdę miła i ciepła wadera, która potrafi kochać. Stroi dobrą minę do złej gry. Na co dzień jest złośliwa i małomówna. Chamska i wredna dla większości, a szczególnie dla tych którzy ją zaczepiają i gdy ktoś jej podpadnie... Jeśli jest dla ciebie miła to dla niej jesteś wyjątkowy, łatwo jej podpaść lub stracić jej zaufanie. Sarkastyczna i bardzo często wulgarna... Arogancka. Nie daje drugiej szansy. Uważa że im bardziej poznaje innych tym bardziej wierzy, że na świecie są same fałszywe osoby. Lubi się śmiać ale nie robi tego tak często jak powinna i nie z tego co powinna (ze słabości innych), może kiedyś się otworzy na świat? kto to wie... Jest bardzo wytrzymała fizycznie, ale ma bardzo słabą psychikę, bardzo dosłownie wszystko do siebie przyjmuje i bardzo szybko się denerwuje. Boi się chodzić sama po nocy, bo myśli że ktoś ją napadnie lub co gorsza zrobi jej coś strasznego. Każdy kto ją poznał wie jaka jest naprawdę, że jednak w niej kryje się (bardzo) spontaniczna... Szalona, lubiąca czuć ryzyko. Przyjazna i wesoła. Przyjaciele to dla niej druga rodzina więc robi wszystko aby ich nie stracić, gdy ktoś im zagraża potrafi poświęcić życie za tą 'rodzinę'. Zadziorna, czasem dziecinna. Uwielbia się śmiać. Czasem romantyczna i słodka, ale tylko dla tego kogoś.. Kto zechce spędzić z nią życie. Ma pewien dystans do facetów. Nie jest otwarta dla nowych. Pewna siebie, ale nie otwarta. Na co dzień nie jest słodką psinką.. Gdy coś lub ktoś w drobnej mierze jej zagraża "atakuje, zabija". Ale gdy coś ją dręczy.. Potrafi zamknąć się w sobie i do nikogo się nie odzywać. W tedy myśli długo. Czasem zbyt długo, głównie nad swoim życiem. Bardzo często płacze gdy nikt nie widzi, zgrywa twardą. Dla wrogów jest bezlitosna. Trudno się z nią dogadać, gdy ktoś jej prawi kazania traktuje wszystko z przymrużeniem oka. Nass jest dość trudna do rozgryzienia. Uważaj bo jeszcze zbeszta cię z błotem..
Żywioł: Ziemia
Partner: Nie potrzeba jej do szczęścia drugiej połówki, chyba, że ta lepsza połowa będzie podzielać podobne pasje co ona.
Rodzina: Zginęła z wypadku gdy Nass miała 2 lata. Matka Elisse i ojciec Argon. Rozszarpani przez wilki, mimo to nie zraziła się do tych zwierząt. Bowiem prawie całe życie z nimi spędziła, a swoich biologicznych rodziców pamięta jak przez mgłę.
Broń: -
Przedmioty: -
Czarne Moce: -
Czarna waluta: 150BE 
Ranga: Początkująca
Zwierzę: Lis o imieniu Doborah i wilk o imieniu Sarrah 
Inne: Uwielbia jeść słodycze || Jest mistrzynią strzelania z łuku || Uwielbia zapach vaniliowego cukru || Czyta demonologie || Jest wegetarianką || Nie pali, nie ćpa, nie pije || Szybko się denerwuje(raczej wpada w furię) i to może być dla ciebie zgubą || Pięknie śpiewa || Lubi chodzić w deszczu || Lubi zapach trawy || Nienawidzi zapachu benzyny || Często gada do siebie po cichu || W religii niemożna jej przydzielić żadnej kategorii || Ma tatuaże runiczne, które są w trochę ciemniejszym odcieniu niż skóra, więc wyglądają jak blizny || W jej ciało wchodzą różne duchy natury(czasem nie tylko) aby porozumieć się z konkretną osobą, czasem ma prawo wyrazić na to zgodę, a czasem nie, || Zwierzolub ||
Inne zdjęcia: -
Email: blackbloodcoprsebride@gmail.com
Steruje: yulca

czwartek, 22 września 2016

Od Cheolsun'a do Raebin

 Wciąż nie wiedziałem o co chodziło Raebin, ale dopóki nie przedostanę się przez straż, nie dowiem się
 - Dokąd to?! - powtórzył się, aby wybudzić mnie z zamyśleń.
 - Zabić generała, wiesz? - rzuciłem sarkastycznie, cofając się parę kroków w tył jak wyciągnął broń - Zwolnij, żartowałem tylko... - podniosłem ręce do góry w geście obronnym - Chce z nią porozmawiać - opuścił przedmiot, ale wciąż nie przepuścił mnie przez bramę.
 - Ale generał nie chce rozmawiać z tobą - stwierdził, wyprostowując się.
 - A ty skąd to możesz wiedzieć? - spytałem, podnosząc brew do góry.
 - Po tym jak tutaj przybiegła prawie z płaczem. Nawet nie prawie - wywróciłem oczami, mówiąc coś cicho pod nosem.
 - I tak tam wejdę - próbowałem wykorzystać chwilę rozkojarzenia strażnika, ale niezbyt mi to wyszło - No weź, rany. Nic takiego nie zrobię... - prychnąłem pod nosem.
 - Rozłóż ręce - rozkazał, co grzecznie wykonałem, a ten po chwili zaczął przeszukiwać mnie, czy przypadkiem nie mam przy sobie broni - I tak potrzebujesz zgody generała, aby wejść - uśmiechnął się pod nosem i zakończył przeszukiwanie, aby na moment zniknąć i iść się o coś zapytać, wcześniej wypytując mnie o potrzebne mu informację. Jedynie po to, aby wrócić z wieścią, że nie mogę wejść do środka.
 Przeczesałem dłonią włosy i usiadłem niedaleko bramy, spotykając się z kpiącym jak i pytającym wzrokiem strażnika
 - Nie zamierzam stąd iść - utwierdziłem go, opierając głowę na własnych dłoniach.
 - Tak samo jak i generał nie zamierza wychodzić ze swojego mieszkania - patrzył przed siebie na drogę.
 - I dobrze - wzruszyłem ramionami, naciągając rękawy na dłonie, jak uderzyła fala zimnego wiatru - Kiedyś jednak będzie musiała - mruknąłem pod nosem, rysując nogą w ziemi jakieś bezsensowne znaczki z zamiarem zajęcia czasu.
 Strażnik na moment zniknął, a mi za to udało się zdobyć jeden z mundurów w trakcie jego nieobecności. Wyprostowałem założony na siebie strój i ponownie podszedłem do strażnika, który nie wyglądał na zbytnio przekonanego moim wyglądem
 - Nie jesteś wojownikiem - westchnął zrezygnowany moją postawą.
 - No kurde! - kopnąłem w patyk w pobliżu, który poleciał kilkanaście metrów dalej i spojrzałem kątem oka na strażnika, który wciąż stał niewzruszony, aby po chwili puścić się biegiem za mną.
 - Ej! To jest przeciw prawu! - krzyknął za mną.
 - Mam w dupie prawo! - rzuciłem, biegnąc w stronę mieszkania, do którego wbiegła Raebin, przynajmniej tyle zapamiętałem. Przynajmniej taki był mój cel, dopóki nie poczułem szarpnięcia za kołnierz, ale udało mi się wyrwać - Delikatniej proszę - nie zaprzestałem biegu.
 - Z tobą nie da się delikatnie - wycedził przez zęby.
 Zmuszony w ten sposób byłem jeszcze biegać przez jakiś czas, dopóki nie wbiegłem do domu generała. Zamknąłem za sobą drzwi, ignorując niemiłosierne walenie w nie, aby zauważyć zapłakaną Raebin, która podniosła wzrok w górę
 - C-co ty tutaj robisz? - powiedziała, wycierając twarz - I czemu masz na sobie nasz mundur? - zaśmiała się słabo, a ja przy okazji zablokowałem jakoś drzwi.
 Spojrzałem znowu na brunetkę, która znowu w oczach miała łzy, więc podszedłem do niej
 - Nie nie, nie płacz, okej? - położyłem dłonie na jej ramionach, ściągając je jednak chwilę później.
 - Nie rozumiesz. Nie powinno ciebie tutaj być, ja nie chcę zranić ani siebie ani ciebie - powiedziała - I powiedz, jak się tutaj dostałeś? - znowu zadała to pytanie.
 - Jak miałabyś kogokolwiek zranić? - spytałem, przekrzywiając lekko głowę na bok - A to jak tutaj wszedłem nie jest ważne. Jedynie jest to, że nie wiem ile twoje drzwi wytrzymają walenia od strażnika - wzruszyłem ramionami.
 - Musisz iść - wstała ze swojego miejsca, próbując zaprowadzić mnie w stronę drzwi.
 - Nie - złapałem ją znowu za ramiona, opierając o ścianę - Nie wyjdę, dopóki mi wszystkiego nie wytłumaczysz, bo mam dość. Nie chce mieć tej gry emocjonalnej, jestem na to za głupi - stwierdziłem, nie dając  możliwości dziewczynia wyrwania się spod moich dłoni, przy okazji ignorując stłumione krzyki zza drzwi.

[ Raebin? shit, wszystko co mam o tym do powiedzenia. ]

środa, 21 września 2016

KONKURS

Wszem i wobec ogłaszam trzeci konkurs!

KONKURS ZAKOŃCZY SIĘ 1 PAŹDZIERNIKA, NATOMIAST NABÓR JUŻ 25 WRZEŚNIA.

Nie ma on nic wspólnego z grafiką komputerową, czy w ogóle z komputerem! Hmm, co to może być?! A najzwyklejszy w świecie rysunek.

Tematyka: 4 żywioły.

Macie narysować/naszkicować/namalować mi cokolwiek odnoszącego się do 4 żywiołów. Czy to będzie na paincie, innym programie czy zdjęciu kartki - jest mi to obojętne.

Nasz blog jest dla AKTYWNYCH OSÓB, także trzeba też czasem ruszyć półkulą!

KAŻDY UCZESTNIK WYGRYWA.

Proszę NAPISAĆ DO LAYELN -> BIORĘ UDZIAŁ W KONKURSIE.
LISTA OSÓB BIORĄCYCH W KONKURSIE JEST 'WYWIESZONA' W ZAKŁADCE 'KONKURSY'.

CZEKAM NA CHĘTNYCH.
PAMIĘTAJCIE, WSZYSCY WYGRYWAJĄ.


Od Raebin c.d: Cheolsun'a

Zależy mi na Tobie.
Te słowa odbijały się echem w mojej głowie, to nie.. To nie może być prawda, moja rodzina też mi tak powtarzała. Ludzie już nie znają wagi tych słów, nie mają pojęcia co to znaczy składać tak wielką obietnicę. Jeżeli komuś zależy, to nigdy, choćby miał wstać z grobu, nie zostawi drugiej osoby. Będzie z nią zawsze i na wieczność, bez względu na różnego rodzaju komplikacje. Ale komplikacje zdarzają się często, nawet w najbardziej udanych małżeństwach, dlatego zawsze bałam się związków, boje się do dnia dzisiejszego. Moje życie nie miało tak wyglądać, miałam być...
Spełniona.
Cała.
Będąca częścią czegoś cudownego.
Jednak ostatnio wydawałam się całkowitym tego przeciwieństwem.
Załamana.
Niekompletna.
Nieustannie samotna.
Po zmianie taty mama zaczęła się puszczać, nie stało się to z dnia na dzień, chociaż Pani Clark i tak rozpowiadała po okolicznych domach, że mama zawsze rozkładała nogi przed nieznajomymi, nawet kiedy tato jeszcze był ogarnięty. Wiedziałam jednak, że to nie mogła być prawda, ponieważ oni spoglądając na siebie, widzieli tylko szczęśliwe małżeństwo aż po kres. Nawet kiedy ojciec się stoczył, bo splajtowała jego firma, mama dalej zachowywała się tak, jakby to był ten sam człowiek z przeszłości, nawet dawała mu pieniądze na alkohol, w niczym nie była stanie mu odmówić, gdy ojciec wychodził do barów, nadal mówiła jak bardzo za nim tęskni. Mimo wszystko jakaś część jej po zmianie ojca umarła, nigdy wcześniej nie widziałam jak płakała, ja płakałam z nią, ale w moim pokoju, sama.
Wreszcie ojciec zmarł, alkohol zniszczył mu wątrobę aż za dobrze.
Matka faktycznie zaczęła spotykać się z innymi mężczyznami, nawet się śmiała, ale nie był to ten sam śmiech, którym obdarzała tatę. Ten był trochę nieobecny, nieco pusty i lekko smutny. Pewnie dlatego nie chce się z nikim wiązać, boje się, że skończę tak samo jak ona.
- Kocham Cię, Cheolsun, ale...
- Ale?
- Ale ja nie mogę, przepraszam. - wyrwałam rękę z jego uścisku i pobiegłam płacząc. Biegł za mną, dopóki przy bramie do wejścia obozu Gwardii Królewskiej Ziemi, nie zatrzymał go strażnik.
- A dokąd to? - usłyszałam jedynie, bo już wchodziłam do swojego skromnego mieszkania zalewając się coraz bardziej łzami.

Nie zbijesz, co? Pamiętaj, ona go kocha;-; Cheol?

wtorek, 20 września 2016

Od Cheolsun'a do Raebin

 Jęknąłem niezadowolony, obracając się w łóżku i naciągając poduszkę na głowę, czując nieprzyjemny ból. Odwróciłem wzrok na bok, widząc tam szklankę z tabletkami obok niej. Podniosłem brew do góry i usiadłem prosto, czując ból w głowie jeszcze mocniej i sięgnąłem po leki, popijając je wodą. Zastanawiało mnie przez jakiś czas kto to przyniósł, i co się działo wieczorem, kierując się z obolałą głową do łazienki, z zamiarem umycia się jak i przebrania z rzeczy przesiąkniętych zapachem alkoholu. Tyle pamiętałem, że poszedłem z Wendy do baru, a reszta chwilowo jest dla mnie jak za ścianą mgły. Wypiłem do końca wodę ze szklanki i postanowiłem zrobić sobie coś do jedzenia, co skończyło się byciem płatkami z mlekiem, bo na więcej nie miałem siły. Odwróciłem głowę w stronę drzwi, gdy te nagle się otworzyły, a przez nie wparowała do pokoju Wendy
 - Moje dziecko nie zostało rozprawiczone?! - krzyknęła na prawie cały budynek.
 - ...Co? - spojrzałem na nią, podnosząc brew do góry - I nie krzycz tak... - dodałem, masując swoje skronie.
 - Twa dziewczyna nie została u ciebie na noc? - spytała, z sugestywnym uśmiechem na twarzy.
 - Raebin tutaj była? - wyprostowałem się, zaskoczony trochę słowami blondynki.
 - Poprosiłam ją, aby ciebie odprowadziła. I tak byś się od niej nie odczepił jakbym ja miała to zrobić - wzruszyła ramionami, na co wznowiłem masowanie skroni i jęknąłem, załamany sobą.
 - Aż się boję wiedzieć, co się stało wtedy tutaj... - mruknąłem cicho, licząc w duchu, że nic głupiego nie zrobiłem.
 Przez moment siedziałem w ciszy, chcąc przypomnieć sobie coś z wieczora, gdzie mnie oświeciło i oparłem głowę na zimnym blacie
 - Wiesz, że dzisiaj i tak jej nie zobaczysz, bo nie idziesz do sklepu, nie? - stwierdziła, kręcąc się na krześle, a ja poczułem jak leki zaczynają powoli działać.
 - A kto powiedział, że to musi być w pracy? - spytałem retorycznie, podnosząc się i podchodząc do wieszaka, gdzie była kurtka jak i buty pod nią.
 - Może najpierw wysusz włosy? - wskazała palcem w moją stronę, na co machnąłem tylko ręką.
 - Jak już to się przeziębię, ale nie umrę - wsunąłem buty na nogi i otworzyłem drzwi od mieszkania - Nic nie rozwal, a zapasowe klucze znajdziesz w doniczce na zewnątrz - powiedziałem przed wyjściem i zamknąłem za sobą drzwi.
 Westchnięcie jedynie było słyszane za mną, na co uśmiechnąłem się pod nosem i skierowałem się w nieznaną mi stronę, kończąc na pobycie w niewielkiej restauracji na przeciwko sklepu. Musi go dzisiaj odwiedzić, bo inaczej jej nie znajdę.
___

 Kręciłem łyżeczką w zakupionym przez siebie deserze, co jakiś czas spoglądając za okno. Dużo czasu nie minęło, a moje włosy wciąż były w jakimś stopniu mokre, a przynajmniej wilgotne. Nagle jednak zauważyłem jak dość luźnie ubrana osoba wchodzi do sklepu. Podziękowałem, zostawiając pieniądze na stoliku i poszedłem w tamtą stronę, wchodząc do środka
 - Co ty tutaj robisz? - zignorowałem pytanie ze strony kasjera - Od kiedy masz czerwone włosy? - tym razem było słychać zdziwienie w jego głosie.
 Machnąłem na niego ręką, tym bardziej jak zauważyłem, że dziewczyna przyspieszyła, słysząc wzmiankę o kolorze włosów
 - Raebin, ej! - w tym momencie akurat wybiegła ze sklepu, zmuszając mnie do zrobienia tego samego.
 Zdążyła dobiec do parku, zatrzymując się tam na ławce, myśląc, że udało jej się mnie zgubić, ale niestety, nie. Oparłem dłonie na kolanach, uspokajając moment oddech
 - Nie masz lepszych rzeczy do roboty niż uciekanie przede mną? - podniosłem wzrok, uśmiechając się pod nosem.
 - Błagam, zostaw mnie - mruknęła pod nosem, wstając znowu z ławki i poszła kawałek, czując po chwili na nadgarstku ucisk z mojej strony.
 - Czemu. Powiedz mi czemu mam niby ciebie zostawić - wyprostowałem się, przy okazji strzepując nadmiar wody z włosów.
 - A czemu ty jesteś w tą pogodę tak na zewnątrz? - starała się wyminąć temat.
 - To nie jest teraz ważne - powstrzymałem się od podniesienia na nią głosu i zacisnąłem ucisk na jej nadgarstku.
 - Boli... -  powiedziała pod nosem, przez co rozluźniłem go.
 - Odpowiedz - zabrzmiało to trochę jak rozkaz, choć nie taki był cel - Zależy mi na tobie i chce wiedzieć, czemu "nie możesz się do mnie przywiązać" - dodałem, dając jej znać, że pamiętam, co się stało wieczorem.

[ Raebin? Weź, nie wiedziałam, a chciałam odpisać ._. ]

Od Isabel CD Andy'iego

Po prostu musiałam wyjść.
Przeszłam przez tłum mężczyzn. Gapili się na mnie oniemieli.
- Tak, tak, jestem kobietą, ale umiem walczyć wiecie? Przepuścicie mnie proszę...
Po chwili dotarłam do Andy'iego.
- Coś mnie ominęło? - rzuciłam od niechcenia
- Co to za chuchro? - spytał facet. Prawdopodobnie to ten zły.
- Co tu robisz? - wycedził przez zaciśnięte usta Andy
- Chciałam popatrzeć z bliska. A poważnie, o jak myślisz?
- Jesteś za słab... - warknął, ale mu przerwałam
- Na tym dworze prawdopodobnie jestem chwilowo najsilniejsza, nie licząc Ciebie i tego dupka. Czerwony mistrz? Ranga chwalebna, słyszałeś kiedyś?
- Walczysz czy nie? - kolega Andy'iego ziewnął ostentacyjnie 
- Żebyś wiedział
Andy zaszarżował na przeciwnika. Nieźle mu szło, chociaż jego przeciwnik też był niezły.
Załadowałam kuszę.
I proszę bardzo. Bełt utkwił w udzie napastnika, który na chwilę się rozproszył tak, że Andy solidnie ciął go mieczem.
Ten tylko się uśmiechnął i wymamrotał coś pod nosem. Po chwili rany się zasklepiły. Silna regeneracja. Kurczę trudno będzie.
Po chwili do walki włączyli się łucznicy z jednej i drugiej strony.
Poderwałam się od ziemi. Jako mag powietrza mogę trochę latać. Co prawda nadal jest to dla mnie wyczerpujące, ale robiąc co 15 minut przerwę mogę się już długo utrzymać w powietrzu.
Uchyliłam się przed strzałą po czym posłałam następny pocisk. Ten powinien go przeszyć na wskroś, zabijając na miejscu, jednak ten tylko się odbił.
Ma zbroję, i to dość solidną.
Szybko nałożyłam następny bełt, i posłałam go w łydkę wroga. Chybił o milimetry. Następny osiągnął cel. Jego łydka pokryła się szkarłatem.
Jednak zbyt zajęta atakiem, kompletnie zapomniałam o łucznikach.
Jedna strzała dosięgnęła mojego ramienia. 
Syknęłam z bólu i automatycznie wyrwałam strzałę z rany.
Błąd. Błąd, błąd, błąd.
Ból przeszył mnie ostrą falą.
Jestem beznadziejna w uzdrawianiu. 
Wypatrywałam miejsca do lądowania, jednak wszędzie w okół kłębili się ludzie.
Chcąc ochronić się przed następną falą pocisków osłoniłam się tarczą powietrzną. Bułka z masłem, ale teraz nie mogłam nikomu pomóc. Jakby tego mało energia, kosztująca mnie zachowanie wysokości i utrzymywanie tarczy kompletnie mnie wyczerpywały.
Obniżyłam trochę lot, jednak nadal nie mogłam znaleźć ani skrawka miejsca do lądowania.
Wróciłam do walki. Pomimo iż wiedziałam, że przez ranę nie dam rady długo się utrzymać, usunęłam tarczę.
Jeśli skończy mi się energia - spadnę.
A wtedy to już po mnie...

<Andy?>

Od Raebin c.d: Cheolsun'a

Nie mogłam się oprzeć, chociaż tak bardzo bardzo chciałam... Był pijany, dlatego mnie pocałował, wiem jak jest. Alkohol go do tego zmusił, nie zrobił tego ze swojej własnej woli. Mimo to chciałam upoić się tą chwilą.. Nie mogłam. Śmierdziało od niego alkoholem na kilometr, alkoholem, który rozwalił moją rodzinę. Zniszczył mojego ojca, dodał cierpień mojej matce. Łza spłynęła mi na policzek, odepchnęłam go od siebie. Był nieco zaskoczony.
- Przepraszam - zaczęłam płakać, jednak tylko leciutko.
- Rae skarbie, co się dzieje? 
- Musisz... Musisz iść się położyć, choć - pociągnęłam go za sobą w stronę jego sypialni 
- Nie pójdę spać dopóki mi nie powiesz! - odparł nieco bardziej ostrym, pijanym bełkotem niż pewnie miał zamiar.
Pociągnęłam go jednak w tą stronę, było łatwo ponieważ jako pijany człowiek nie potrafił stawiać żadnego oporu. Mama nauczyła mnie jak traktować osobę pijaną. Może nie mówiła mi tego wprost, ale zdołałam się tego nauczyć przez lata przyglądania się temu.
Położyłam go na łóżku, tzn. ściągnęłam go sobie z ramion i rzuciłam go na łóżko, jak już kto woli, nevermind.
Wymamrotał parę niewyraźnych słów, ale jedno zrozumiałam.
- Zostań - powiedział cicho, już zasypiając.
- Nie mogę, nie mogę się do Ciebie przywiązać - wyszeptałam, a łzy znów same zaczęły lecieć.
- D-dlaczego? - mruczał ledwo mówiąc, prawie spał.
- Bo za bardzo Cię kocham, nie mogę pozwolić na to.. Żeby.. - łzy leciały niemiłosiernie szybko, jedna po drugiej - Żeby ktoś znowu mnie zranił. Nie chce Ci przeszkadzać, Cheol. - pogłaskałam go po ręce.
Poszłam do jego kuchni i zaczęłam grzebać po szafkach w poszukiwaniu jakichkolwiek tabletek na ból głowy, jutro będą mu potrzebne.
Znalazłam.
Nalałam świeżej wody z butelki do szklanki i zostawiłam mu obok na półeczce z tabletką. Jutro jak się obudzi będzie błagał Boga o pomoc, dlatego muszę mu jakoś pomóc.
Chciałam wyjść, ale przed tym przykryłam go kocem, pogłaskałam po głowie i pocałowałam w czoło, tak jak traktowałam swojego ojca, mimo wszystko.
- Kocham Cię - wymamrotałam i wyszłam z domu.
~~*~~
Do swojego doszłam bardzo szybko i zalałam się cała łzami. Kocham go, naprawdę go kocham, ale nie chce zostać znowu zraniona, nie chce być jego ciężarem i co najważniejsze nie chce się mu narzucać, skoro nic do mnie nie czuje to nie chce... Jednak.. Będę go kochać. Do końca. Tylko muszę usunąć mu się z drogi.
Dotknęłam poduszki i momentalnie zasnęłam.


Cheoliś? ☻♥

Mag Powietrza

 SAKURA O'HEARN

Jeśli upadniesz to wstań. Jak płaczesz to się śmiej


Zdjęcie: 
Imię: Sakura (jap. Kwiat Wiśni)
Naziwsko: O'Hearn
Wiek: 19 lat
Charakter: Sakura to szalona osoba o wyjątkowym spokoju... Duszy. Dziwne co nie? Jak można być jednocześnie szalonym i spokojnym? To sie przecież w głowie nie mieści. A jednak taka właśnie jest Saki. Wpada na zwariowane pomysły i żyje pełnią życia. Jednak jest także posłuszna i nie łatwo wyprowadzić ją z równowagi. To kreatywna dziewczyna i doprawdy nie brak jej gracji. Porusza sie cicho i bardzo płynnie, niczym kot. Jest także wyrozumiała i zabawna. Zawsze sypie wokół żartami. Bardzo chętnie cie pocieszy i wysłucha twoich problemów. Można jej powierzyć nawet najgłębszą tajemnice. Jest inteligentna i licz sie z tym. Nie nawidzi przegrywać ale jakoś to znosi pomimo tego wszystkiego. 
Żywioł: Powietrze
Partner: Nigdy nie miała i nie liczy na to że to zdobędzie.
Rodzina:
Matka - Marcelina - Była z plemienia wody do póki nie zabito jej podczas porannego spaceru.
Ojciec - Shigeru - Świetny mag ziemi. Jednak porzucił swoją córkę.
Brat - Kurokuma - Starszy brat Sakury. Zawsze sie nią opiekował i to on wychowywał ją w dalekim lesie.
Broń: -
Przedmioty: -
Czarne Moce: -
Czarna waluta: 150BE 
Ranga: Początkująca
Zwierzę: Na trzynaste urodziny otrzymała od brata tygrysicę którą nazwała Jaakuna-Joō (jap. zła królowa). Od tamtej pory sie z nią nie rozstaje.
Inne: 
Ma klaustrofobię.
Jest uczulona na chemię.
Nie lubi kawy.
Uwielbia słodycze.
Inne zdjęcia: -
Email: zosia.ruminska06@gmail.com
Steruje: Komunia03

Od Andy'iego c.d: Isabel

Ruszyłem biegiem w stronę czającej się wojny, jej zapach był metaliczny, zapewne przez czającą się wszędzie krew, cały mój dwór nasączony był wonią śmierci. Mroczny szkielet przyszedł razem z Gorgianem, jedynym mężczyzną na świecie, który jest zdolny mnie pokonać i ze wzajemnością.
- Andy Emanuel Christian Hemingway - usłyszałem ochrypły głos mężczyzny.
- Gorgian Maksymilian Michael Bergion - odparłem tym samym, wrogim głosem - Co Cię tutaj sprowadza stary przyjacielu?
- Oj Andy, dobrze wiesz. Czas najwyższy się rozliczyć.
- Rozliczyć? Z czego? To Ty cały czas robisz mi demolkę na dworze - zaśmiałem się istnie diabelskim śmiechem.
- Co prawda, to prawda, ale chce być jedyny.
- I ciągle to samo... - westchnąłem.
Każdy zamarł, każdy wojownik patrzył tylko na nas z niepokojem na twarzy, chcąc jednak wiedzieć, jak potoczą się dalsze losy. Sam byłem ciekawy.
Ogarnęła mnie furia
Znalezione obrazy dla zapytania Shakugan no shana gif
[Udajmy, że to Andy, chce tylko zilustrować sytuację]
- Oh mój drogi przyjacielu, tylko bez nerwów - wyszczerzył swoje smocze zębiska.
Miałem ochotę go zabić, wypatroszyć, a co najważniejsze - spalić. Ktoś rzucił mi miecz, który szybko zmieniłem w ognisty i ruszyłem w jego stronę.
Znalezione obrazy dla zapytania Shakugan no shana gif
[WYBACZ ZA TE ANIMCE, ALE NIC LEPSZEGO NIE BYŁO]
Rozpoczęła się ostra walka, a najlepszy jest fakt, że on jest wodą, a ja ogniem. Także widowisko jest murowane, dobrze, że zdążyłem ochronić swoich poddanych. Gorgian ma na celu zdobycia całego Narodu Ognia, a gdzie indziej to zrobi, jak w samym sercu Narodu? Zabijając księcia, zyska lud. Ja tak samo.
Z ognia stworzyłem ogniowe skrzydła i niczym uzbrojony feniks ruszyłem w stronę wroga.
Znalezione obrazy dla zapytania Shakugan no shana gif
[PRZEPRASZAM, NIE LUBIE TEGO, ALE MUSZE]
Nagle pojawiła się człeczyna.
Na litość boską, czy ona nie rozumie prostego słowa?


WYBACZ ZA TE GIFY Z ANIME. ISA?

niedziela, 18 września 2016

Od Cheolsun'a do Raebin

 Zachowanie Raebin było dość... specyficzne. Od momentu wyjścia ze sklepu, była cicho czy inne, niepodobne do niej zachowania. Nie dla mnie. 
 Na jej wypowiedź o tańcach, odpowiedziałem cichym pomrukiem, aby mówiła dalej. Czego jednak nie zrobiła. Zwróciłem wzrok w jej stronę po tym, jak przeszła grupa dziewczyn, szczerząc się głupio w naszą stronę, na co mimowolnie odpowiedziałem tym samym, z grzeczności. I bez większych emocji. Po chwili jednak szybko wyrzuciła z siebie jakieś słowa, znikając mi w tłumie. Wyprostowałem się i rozejrzałem się dookoła, chcąc ją znaleźć jednak niezbyt mi to wyszło. Przebiłem się przed ludzi, mając nadzieję, że to coś da. Ale nie dało, niestety. Przeczesałem dłonią włosy i westchnąłem cicho, aby po chwili wpaść na jakąś osobę, która okazała się być Wendy
 - O hej Cheol. Ty nie powinieneś być ze swoją dziewczyną? - poruszyła sugestywnie brwiami.
 - Porzuciła mnie - jęknąłem niezadowolony, hacząc dłonie na ramionach blondynki - I co ja teraz zrobię? - spytałem znajomej, która wywróciła oczami i wznowiła krok, ciągnąc mnie za sobą.
 - Wszystko tylko nie pij - stwierdziła, na co wyprostowałem się z uśmiechem na twarzy.
 - Właśnie. Chodź - pociągnąłem ją za sobą, a powstrzymanie mnie jej nie wyszło, ze względu na różnicę siły.
 Nim się obejrzała, znaleźliśmy się przy jakimś niewielkim barze, który podawał alkohol w trakcie festiwalu i ponownie nim Wendy dała radę jakkolwiek zaprotestować, otrzymała, tak samo jak ja, kubek wypełniony alkoholem. Blondynka westchnęła cicho i zaczęła powoli sączyć napój, wywracając oczami, gdy mój kubek został w połowie opróżniony
 - Masz słabą głowę, pilnuj się - powiedziała, kręcąc cieczą w kubku.
 - Tak, tak. Będę pił rozważnie - wywróciłem oczami, dokańczając pierwszą rundę picia.
 Wendy wyrwało się jedynie kolejne westchnięcie rezygnacji.
___

 - Aish, Cheolsun! - uderzyła mnie lekko w głowę, aby ściągnąć z siebie - I znowu muszę ciebie odprowadzać do domu - stwierdziła, podnosząc się razem ze mną, gdzie byłem przyklejony do jej ramienia i zaczęła krok w stronę miasta, ale po chwili odsunąłem się od niej, widząc drobną brunetkę w oddali, a dokładniej panią generał.
 - Raebin baby! - krzyknąłem, biegnąc w stronę dziewczyny, która była kawałek dalej - Nie uciekaj mi znowu~ - przeciągnąłem ostatnie słowo, łapiąc ją w pasie i wbijając głowę w głębienie szyi Rae.
 - O co ci chodzi... - próbowała mnie od siebie odsunąć, ale niezbyt jej to wyszło - Puść mnie - dodała bardziej poważnie, co niezbyt jej wyszło.
 - Ale Rae, czemu mnie odrzucasz? - spojrzałem jej w oczy, przysuwając się lekko do jej policzka, gdzie dopiero wtedy uderzył ją zapach alkoholu, którym przesiąknęły moje ubrania jak i oddech.
 - Jesteś pijany. Zostaw mnie, nie panujesz nad sobą - oparła dłonie na mojej klatce piersiowej z zamiarem odsunięcia mnie do siebie, gdzie wtedy podbiegła do nas Wendy.
 - Hej, wybacz, że ciebie o to proszę, ale wiem, że jesteście blisko i zapewne wiesz gdzie mieszka. Możesz go odprowadzić, proszę? - spytała, błagając wręcz brunetkę, która nie była zbyt chętna do tego, ale na końcu się zgodziła.
 Długo nie zajęło jak nasza dwójka znalazła się przed moim mieszkaniem, spowalniał nas jedynie fakt, że Raebin musiała co jakiś czas odsuwać mnie od siebie, aby bronić się przed jakąś czułością z mojej strony
 - Daj mi klucze - wyciągnęła dłoń, gdzie położyłem poproszony przedmiot i otworzyła drzwi, z zamiarem wrzucenia mnie do środka, ale została brutalnie wciągnięta razem ze mną.
 - Zostań tutaj - mruknąłem cicho do ucha brunetki, opierając się o nią. 
 Odsunąłem głowę, aby po chwili niezgrabnie wpić się w wargi generał, która zmrożona stała w jednym miejscu, nie mając możliwości poruszenia się. Po chwili jednak na moją twarz wpłynął lekki uśmiech, czując jak bruneta odpowiedziała tym samym.

[ Raebin? Wiem, że to emejzing ] 

Od Isabel CD Andy'iego

Rozejrzałam się po schronie szukając płomiennych włosów Alice.
W schronie było tyle osób, że mimo jej unikalnego koloru włosów z początku nie mogłam jej dostrzec.
Po chwili zauważyłam ją w rogu sali.
Przepchnęłam się przez salę w jej kierunku.
- Alice.
Potaknęła głową.
- Mam się tobą zająć? - zgadła
- Użył słowa 'schować'
- Co bądź - przewróciła oczami - Chodź za mną
Poprowadziła mnie w miejsce wyłożone karimatami i wskazała dwie z nich.
- Co to tu robi? - spytałam zdziwiona na widok mojej kuszy i kilku shurikenów.
- Wpadłam przedtem na chwilę do Twojej sypialni. Kuszę znalazłam bez problemu. Ale chyba kilka shurikenów zostało.
- Dziękuje Ci - uśmiechnęłam się do niej
Wzruszyła ramionami.
- Będziemy tu teraz siedzieć i czekać?
- Tak. Co innego mamy robić?
- Może im pomóc?
Popatrzyła się na mnie jak na wariatkę.
- I dać się zabić? Zwariowałaś.
- Umiem walczyć - zauważyłam - i czuję się głupio siedząc w schronie, gdy ktoś ryzykuje życiem
- Nie tłumacz mi tego...
Chętnie bym im pomogła.
Mimo, że Andy raczej nie był najmilszym człowiekiem trochę się o niego martwiłam.
Nie mogąc znieść napięcia wstałam i zaczęłam chodzić w kółko.

<Andy?>

Od Raebin c.d: Cheolsun'a

Byłam zażenowana tą całą sytuacją, miałam wrażenie, że to tylko ja się staram. Jak jakaś typowa idiotka, przecież nie tak mnie wychowano. Ja miałam być dumna, nieustępliwa.
Wzdrygnęłam się. Dlaczego to ty Rae, poszłaś do niego pierwsza proponując spotkanie? Powinnaś czekać! A nie się jeszcze prosić. A może łączy go coś z tą jego współpracowniczką? - Myśląc o tym, spojrzałam na jego nieodgadnioną twarz.
OH COME ON. JAKBY TAK BYŁO SPĘDZAŁBY CZAS Z NIĄ A NIE...
Ale w sumie, nie widziałam go parę dni.
Znów spojrzałam na niego podejrzliwie i próbowałam raczej dyskretnie, lecz wyłapał mój pełen nienawiści wzrok.
- Co? - podniósł jedną brew.
- Nic - udałam głupią. No, że niby o nic mi nie chodzi. Tak to już jest z kobietami.
~~*~~
Doszliśmy na miejsce. Dzisiaj był festiwal ziemi, nasze coroczne tradycyjne święto. Dostałam róże od jakiegoś przypadkowego faceta, no szkoda, że nie od Cheolsuna. Znów spojrzałam na niego spode łba.
- Masz branie - zaśmiał się.
Szkoda, że nie Twoje.
- Mhm - mruknęłam i pozwoliłam róży się w pełni otworzyć mocą.
Znalezione obrazy dla zapytania kwiaty gif on tumblr
On tylko tak szedł. Co się z nami stało, od tamtego momentu? Czy wszystko się zepsuło? To wszystko przez moje wyznanie? Czy..
Wiedziałam, to ta współpracowniczka!
STOPPED RAE.
- Dzisiaj będą tańce i.. - patrzyłam tylko jak przechodząc jakieś panny się do niego szeroko uśmiechają i naprawdę miałam ochotę je zabić. Nie, wcale nie byłam zazdrosna. To tylko lekka żądza zabijania się we mnie obudziła, nic podobnego. Wolałam już nic nie mówić, chciałam po prostu milczeć. Co ty sobie myślałaś Rae? Że ktoś tak fajny zainteresuje się Tobą? Zapewne zrobił to jedynie dlatego, że uratowałam mu życie.
Po policzku pociekła mi łza.
Wmawiam sobie te straszne rzeczy, czy może one są prawdziwe? Od dzisiaj Rae nie pozwolisz nikomu wpłynąć do swojego serca, rozumiesz? Nikomu.
- Przepraszam, muszę iść do toalety - udałam wesolutką i zniknęłam w tłumie.


PORADZISZ SOBIE Z JEJ ZWĄTPIENIEM. KC. CHEOLIŚ.♥♥♥♥