poniedziałek, 29 lutego 2016

Od Anabell CD Dakody

Szłam spokojnie, szukając mojej wilczycy. Niestety, uciekła gdzieś i miała wszystko i wszystkich gdzieś. Myślałam, że ktoś ją ukradł czy coś, ale tak łatwo by się nie dała.
Po chwili dostałam czymś w tył głowy. Tak, byłam przyzwyczajona, dużo razy czymś dostawałam. Zaczęłam się rozglądać. Po chwili ujrzałam jabłko. Ach, więc to tym mnie zaatakowano. Podniosłam je i zaczęłam szukać żartownisia. Usłyszałam śmiech i jakiś chłopak skoczył przede mną z gałęzi.
-Słuchaj, przyjemniaczku, jeżeli jeszcze raz tak zrobisz...-zaczęłam mówić, ale on mi przerwał.
-Znalazła się dziewczynka, która się nie zna na żartach.-Powiedział i oparł się o drzewo.
-Znam, nawet lepiej niż ty.-Odpowiedziałam i chwyciłam się za tył głowy.
-Coś mi się nie wydaje.
-Doprawdy?-prychnęłam i zaczęłam się oddalać.
Nie minęło dużo czasu. Może minuta. Zdążyłam się oddalić na bezpieczną odległość, lecz spostrzegłam jabłko przelatujące nad moją głową. Heh, to nawet było zabawne. Ale o co mu chodziło?-spróbowałam go wyszukać wzrokiem. Tak, stał za drzewem. Rzuciłam w jego stronę jabłkiem. Niestety, nie wcelowałam. Jaka szkoda. Poleciało kilka centymetrów obok niego.

<Dakota? Następnym razem będzie lepiej. :')>

niedziela, 28 lutego 2016

Od Isabel c.d: Andy'iego

Nie byłam przekonana czy to on, czy znów go nie opętało. Podeszłam do niego i sprawdziłam mu ręką czoło. Wydawał się zdziwiony czymś takim, ale nie protestował.
- Jesteś przekonany, że dobrze się czujesz? – to jest jakieś chore.  Chyba musiał się mocno uderzyć w głowę.
- Ta… - urwał i zmarszczył brwi – Myślisz, że nie mogę kogoś polubić?
Wzruszyłam ramionami. Podałam mu rękę, by pomóc mu wstać.
- Jest późno, może pójdziesz spać do łóżka?
Mruknął coś niewyraźnie w odpowiedzi, ale ruszył do łóżka. Ja poszłam do swojego i znów zasnęłam.
~~*~~
Gdy się obudziłam, Andy już kręcił się po kuchni. Wstałam i ogarnęłam się po spaniu. Potem usiadłam przy stole, chłopak podsunął mi talerz.
- Ej… - zaczęłam – Co pamiętasz z wczoraj?
Wzruszył ramionami.
- Niewiele. Pamiętam, jak coś próbowało nade mną zapanować, jak próbowałem Ci powiedzieć żebyś uciekałam, a potem już prawie nic.
Myślałam nad tym chwilę, bawiąc się widelcem. Nie skomentowałam tego co powiedział. Zastanawiałam się, czy nadal chce, żebym sobie poszła.
- Czy ty wiesz co się dzieje?
- Niezupełnie. - przyznał
- Jesteś bezpieczny? To znaczy czy nie będziesz próbował zrobić komuś krzywdy? - spytałam. Takie pytanie. Niby nic wielkiego, ale bałam, że to mi zrobi krzywdę. Bo mógł. Co do tego nie było wątpliwości. Mógł mnie zabić, okaleczyć... Cokolwiek.
- Nie wiem... - powiedział cicho
Gapiłam się na niego, zastanawiając się czy nie wybiec z wrzaskiem...


[Andy? Bark weny, sorry…]

Od Andy'iego c.d: Isabel

Co ona tu robiła. Udałem, że jej nie widzę ale za to Jean tego nie zrobił. Zasyczał na dziewczynę uświadamiając mnie o jej obecności jakbym kurde tego nie wiedział.
- Po co wróciłaś? - odparłem spokojnie.
Dziewczyna westchnęła a całe spięcie jej minęło.
- Uratowałam Ci tyłek.
- Dziwne, ja pamiętam tylko, że to ja uratowałem Twój - uśmiechnąłem się mimowolnie.
- Dlaczego mnie wywaliłeś?
- Przecież tego właśnie chciałaś?
- Skąd u Ciebie litość?
Nie ma to jak odpowiadać pytaniem na pytanie.
- Lubie Cię - mruknąłem tak po prostu - Jesteś spoko babką.
Nie lubiłem jej, to fakt.
Ale teraz jakby wszystko się pozmieniało.
Da się ją znieść.
Dziewczynę trochę zamurowało.
Zacząłem się śmiać z jej miny.
- I z czego się tak śmiejesz?! - mruknęła oburzona.
- Gdybyś tylko widziała teraz swoją minę! - nie mogłem przestać się śmiać.
Jej mina wyrażała lekką dezorientację i zawstydzenie.
- Jak mnie lubisz?
Co ja wywiad udzielam?
- Normalnie - nadal się śmiałem - A co?

Isabel?

Od Isabel c.d: Andy'iego

Byłam przerażona. Co to było…? On był jakby… opętany. Po chwili odgłosy pościgu ustały. Ja również się zatrzymałam. „Biegnij!” wrzeszczał cały mój mózg. Ja jednak posłuchałam innego głosu, który mówił „Wracaj tam. Może jest okropny, może był, może będzie, lecz jest człowiekiem, tak jak ty.”. Posłuchałam więc serca i powoli uważając, by nie wydać żadnego dźwięku ruszyłam w stronę, z której przed chwilą uciekłam. Chwilę później tam byłam. Niedaleko jaskini. Na ziemi leżał Andy. Chyba był nieprzytomny, ale nie miałam pewności, więc nadal się skradałam. Klęknęłam koło niego na ziemi i podniosłam rękę, by zbadać mu puls, ale gdy tylko go dotknęłam, cofnęłam rękę. Był gorący, ale chyba żył. Rozejrzałam się wokół. Jaskinia była niedaleko, więc ruszyłam do niej. Złapałam pierwszy, lepszy kawałek materiału. Wróciłam do Andy’iego. Przywiązałam mu materiał do nadgarstków i lekko pociągnęłam. Powinno się trzymać. Zaciągnęłam go w ten sposób do jaskini. Odwiązałam mu nadgarstki. Dotknęłam go delikatnie. Nadal był gorący. Odeszłam od niego, nie dokładnie wiedząc co robić. Przeszukałam szafy. Znalazłam tam książkę i czerwony krzyż.
Otarłam delikatnie okładkę. „Magiczne obrażenia”. Uśmiechnęłam się. Akurat. Krzyż odłożyłam do szafy. Otworzyłam książkę i zaczęłam ją kartkować. Znalazłam rozdział pt. „Wzrosty temperatury”. Było tam co robić w przypadku każdego żywiołu.
Ogień
Wzrosty temperatury ciała są u magów ognia najbardziej gwałtowne i najcieplejsze. Są często wynikiem przemęczenia, nadwyrężenia tj. zbyt wielkiego wysiłku magicznego lub opętania. Pod żadnym pozorem nie należy obniżać temperatury ciała. Spadnie ona sama z siebie po kilku godzinach.
Akurat o tym żywiole, który mnie chwilowo interesował było najmniej… Odłożyłam książkę.
Usiadłam na łóżku na którym wczoraj spałam. Oparłam głowę o ścianę i zasnęłam.
~~*~~
Obudził mnie szmer. To Andy zaczął się poruszać. Szybko się zerwałam i podbiegłam do wyjścia, na wypadek, gdyby znów chciał mnie zaatakować. Stałam tam ukryta w cieniu, przyglądając się jak siada i rozgląda się wokół. Zauważył mnie. Z zapartym tchem czekałam czy znów mnie zaatakuje…


[Andy?]

Od Andy'iego c.d: Isabel

Nie wiem co we mnie wstąpiło, po prostu nie panowałem nad sobą. Kierowała mną dziwna siła, obudziła się we mnie dusza ognia.
Moje ręce po prostu się paliły...
[coś takiego]
Moje oczy były czerwone.
Rzuciłem jej mapę która w locie się po prostu zjarała i odparłem głosem niczym z piekieł (nie był to mój głos):
- A teraz wynocha.
- Przecież ona się...
- WYNOCHA - z moich rąk wybuchł ogień.
Nie chciałem jej zrobić krzywdy, nie chciałem nawet się tak zachować ale nie kontrolowałem się, coś we mnie wstąpiło i to nie byłem ja.
Teraz paliłem się cały.
Udało mi się jedynie powiedzieć swoim prawdziwym głosem...
- Isabel uciek.. - i znowu byłem tamtym strasznym Andym.
Zbliżałem się do niej z grymasem nienawiści na twarzy.
Rzucałem w nią ogniem ale udawało jej się uciec.
Na szczęście.
W końcu odechciało mi się ją gonić ale nadal nad sobą nie panowałem.
Dziewczyny już nie było a ja zemdlałem.

Isabel?

sobota, 27 lutego 2016

Od Isabel c.d: Andy'iego

I co kurwa? Jak marny mag powietrza ma przetrwać na terenie należącym do ognia? Najpierw mnie wyniósł z domu. Mojego domu w lesie na bezpiecznych terenach Nomadów Powietrza. Niby mnie uratował przed smokiem, ale co z tego? Jak odejdę gdzieś dalej to mnie nie uratuje. I gówno będę miała, a nie życie. Klnąc ruszyłam za nim. Niech mi chociaż da mapę… W sumie ciekawe dlaczego mnie wywalił a nie zabił… Albo czemu w ogóle mnie wywalił. Pewnie dlatego, że byłam niemiła.
Potknęłam się. 
- Au… - pisnęłam cicho. Jeszcze sobie kostkę skręciłam. Suuuper…
Ruszyłam dalej. Może jednak nie skręcona… Mogłam iść, jedynie lekko mnie bolało.
Po chwili byłam przed jaskinią.
- Ej, Andy! – wrzasnęłam, żeby mnie usłyszał przez huk lawy – Jak już mnie tak bezceremonialnie wywaliłeś to może dasz mi przynajmniej mapę, co? – nikt nie odpowiedział
„Pf… Takim gadaniem nic nie zdziałam…”. Odetchnęłam głęboko.
- Słuchaj, nie wiem czym Cię tak uraziłam, ale przepraszam… No proszę, nie mógłbyś mi pomóc po raz ostatni? Tylko mapa…
 Już miałam odejść, gdyż nikt nie odpowiadał. Ale wtedy lawa ustała. Zobaczyłam Andy’iego. Był wkurwiony. Po prostu na maxa wkurwiony. Automatycznie odsunęłam się od zagrożenia i niebezpiecznie zakołysałam się na skraju półki. Mógł zrobić dwa kroki i po prostu mnie popchnąć. Rozejrzałam się wokół, zastanawiając się, w którą stronę uciekać… 

[Andy?]

Od Lionela

Otworzyłem oczy. Od razu poraził mnie blask słońca, który przedzierał się przez brudną szybę stodoły. Z przeciągłym pomrukiem przekręciłem się na drugi bok, by odwrócić głowę od światła. Może jeszcze się zdrzemnę. Co prawda zazwyczaj wstaję rano, ale tu jest tak ciepło i wygodnie... Jakimś cudem nikt mnie jeszcze nie znalazł. I całe szczęście, bo jakoś na razie nie mam ochoty się stąd ruszać. Nie jestem leniwy, często miewam nawet napady nadpobudliwości, ale dawno nie spałem w tak wygodnym miejscu. 
Nagle do moich uszu doszedł odgłos otwierania skrzypiących drzwi. Ugh, ten to ma wyczucie czasu. Wykorzystując fakt, że z mojego miejsca - mojego miejsca, czyli wcześniej wspominanego stosu siana zza drewnianej ściany - nie było mnie widać, po cichutku i ze zwinnością ninja wyślizgnąłem się przez okno.
To było aż zbyt proste. - pomyślałem i zadowolony poszedłem przed siebie.
No dobrze, wychodzi na to, że podróżowanie po tych wszystkich narodach, plemionach i królestwach ma swoje wady - nie mam zielonego pojęcia gdzie aktualnie się znajduję. No nic, mówi się trudno, żyje się dalej. Pójdę na jakiś targ i zdobędę jedzenie, a potem wyruszę dalej. Czyli jak codziennie od kilku lat. Jeeej.

***

Po kilku godzinach beznadziejnie długiej wędrówki w końcu znalazłem targ. Zacząłem rozglądać się za czymś ciekawym. Dzbany, wazony, kwiaty i... owoce. Nareszcie! Już zaczynałem tracić nadzieję, że znajdę tu cokolwiek przydatnego. Rozejrzawszy się, czy nikt nie patrzy, sięgnąłem po pierwsze lepsze jabłko i już miałem odejść, kiedy poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Szlag.

Ktoś?
Wiem, że pisane na odwal się, ale cierpię na dotkliwy brak weny ;-;

Czas konkursu

Zapomniałam o tym, yh


Czas trwania konkursu: 2.03.2016
Wyniki: 03.03.2016

Od Andy'iego c.d: Isabel

Co jak co ale miałem tej zołzy już kurwa dość. Byłem miły, starałem się do chuja pana no, to nie, zołza pozostanie zołzą.
Spakowałem jej wszystkie rzeczy których nie było za dużo. Bezlitosny Andy wrócił. Obudziła go we mnie na nowo. Mogłem być miły, skoro nie chciała to będę taki jaki byłem, wedle życzenia.
Wyciągnąłem kanarka z klatki po czym podszedłem do dziewczyny i rzuciłem jej walizkę ze skóry owczej na ziemię.
- Wypierdalaj jak Ci coś nie pasuje, radź sobie sama - warknąłem po czym wszedłem zdenerwowany do jaskini i poleciał wielki strumień lawy tak, aby nie dostała się z powrotem. Chociaż po takim pożegnaniu na bank nie wróci, i dobrze.
~~*~~
Wyszedłem dopiero następnego dnia.
Polubiłem ją trochę ale wcale mi jej nie szkoda, niech wypierdala gdzie pieprz rośnie skoro nie umiała docenić tego, że się zmieniłem. Już nigdy się nie zmienię.
Usłyszałem krzyk.
Gdy przybiegłem widziałem smoka trzymającego dziewczynę.
... Isabel.
I koszmar wszystkich ludzi zamieszkujących Naród Ognia - Berserker. Smok Ognia.
Powinienem się odwrócić i dać mu się najeść do cholery, powinienem.
Ale tego nie zrobię.
Zacząłem podgrzewać wnętrze smoka, miał w środku ogień bo w końcu był to ogniowy smok. Zaczął palić się wewnętrznie żywcem, puścił dziewczynę i dławiąc się ogniem zaczął biec do pobliskiego jeziorka.
Nie zdążył.
Runął całym swoim ciężarem na ziemię martwy, tak aż zdezorientowana dziewczyna podskoczyła.
Ja odwróciłem się na pięcie i nie zwracając uwagi na jej wołanie, po prostu wróciłem do siebie.

Isabel?

UWAGA KONKURS

Konkurs dla Wszystkich Magów!

Layeln jest jedynym 'jury' także reszta adminów spokojnie może brać udział w konkursie.
Nie, nikt mnie nie przekupi x'D
W KAŻDYM ŻYWIOLE MUSZĄ BRAĆ UDZIAŁ CHOCIAŻBY 2 OSOBY ABY DOSZŁO DO KONKURSU W TY ŻYWIOLE.


Wody:

Napisz opowiadanie w którym opiszesz całą swoją historię gdy byłeś mały/a, jak dowiedziałeś się o tym, że będziesz magiem żywiołu wody? Co z tym zrobiłeś? Czy panowała wtedy wojna? Jak to wszystko wyglądało, czego dowiedziałeś się o swoim żywiole?
Opowiadanie musi być długie i ciekawe!
Najbardziej kreatywna i ciekawa praca wygra broń oraz dodatkową moc zmiany skupienia wody.

Nagroda


  •  dodatkowa moc zmiany skupienia wody na poziomie najwyższym
  • miny
Biorą udział:
- Jace
-
-

Ognia:

Napisz opowiadanie w którym idziesz do Szamanki Narodu Ognia, ona karzę Ci przynieść pazur feniksa z zachodniej części Wulkanu. Gdy już go zdobędziesz okaże się jednak, że szamanka Cię po prostu wykorzystała, zabierając pazur uciekła Ci z oczu i zostawiła Cię w pułapce, otóż zostałeś sam przywiązany do drewnianej chatki którą podpaliła. Co zrobisz? Jak się wydostaniesz? Czy odnajdziesz kłamliwą Szamankę i odbierzesz jej to, co Twoje?
Opowiadanie musi być długie i ciekawe!
Najbardziej kreatywna praca wygrywa!
Proszę zgłaszać swoje uczestnictwo tutaj -> klik

Nagroda
  • dodatkowa moc kontrolowania lawy na poziomie najwyższym
  • sztylet z trucizną
Biorą udział:
-
-
-

Powietrza:

Napisz opowiadanie w którym jesteś świadkiem wymordowania całej wioski ludzi (nie magów) przez Naród Ognia, oszczędzili jedynie jedno dziecko. Dowiedz się dlaczego akurat jego i uratuj go.
Opowiadanie musi być długie i ciekawe!
Najbardziej kreatywna praca wygrywa!
Proszę zgłaszać swoje uczestnictwo tutaj -> klik

Nagroda
  • dodatkowa moc kontrolowania burzy na poziomie najwyższym
  • kusza wiatru
Biorą udział:
- Isabel
- Dakoda
-

Ziemi:

Napisz opowiadanie w którym jesteś świadkiem rozmowy dwóch osób z Plemienia Wody, chcą uderzyć w waszą miejscowość. Wykradli Kamienny Naszyjnik Mistrza Magii który załamany nie jest w stanie nic zrobić. Odzyskaj go, doprowadź do odwrotu Plemienia Wody. Jeżeli zaatakują czy dacie im radę? Jak się do tego przygotujecie? Jesteś ich przywódcą podczas tej bitwy.

Nagroda
  • dodatkowa moc kontrolowania piasku na poziomie najwyższym
  • shanzi
Biorą udział:
-
-
-

PORA ROKU

LATO

Mag Ziemi - Lionel White

Imię: Lionel
Nazwisko: White
Wiek: 19 lat
Charakter: Lionel jest naprawdę skomplikowaną osobą. Trudno się do niego zbliżyć. Jest raczej ponury i pesymistycznie nastawiony do życia. Nie potrafi dostrzegać dobrych stron i zawsze widzi najczarniejszy scenariusz sytuacji. To nadzwyczaj tajemniczy osobnik, któremu dorównanie kroku graniczy z cudem. Przez większość postrzegany jako nieciekawy, jednak kto miał z nim do czynienia dłużej, może spokojnie przyznać, że to najbardziej intrygująca osoba jaką zna. Przebiegły chłopak o niezwykłym sprycie i inteligencji. Kocha wszelkie rozrywki umysłowe, jak zagadki lub różne łamigłówki. Ciężko go wykiwać, gdyż wychowany na łonie natury nauczył się, co to znaczy żyć w ciężkich warunkach. Potrafi wyjść cało z każdej sytuacji i większość przewinień uchodzi mu na sucho. Nigdy nie prosi o pomoc, woli działać na własną rękę. Należy do tego typu ludzi, który będzie uważał Cię za idiotę - no, chyba, że mu udowodnisz, że jest inaczej. Riposty i sarkazm towarzyszą mu od wczesnej młodości. Zdarza mu się kłamać, dodatkowo ma wyjątkowy talent aktorski, który zaskoczyłby niejedną osobę. Jednak kiedy ktoś zorientuje się, że nie mówi prawdy, wtedy chłopak wręcz się cieszy, że ktoś to dostrzegł (no chyba, że darzy jakąś osobę nienawiścią to wtedy nie bardzo). Świetnie potrafi ukrywać swoje prawdziwe uczucia. Tematów o sobie unika jak ognia mimo, że potrafi gadać jak katarynka. Uparcie broni swoich idei i ciężko go przekonać do innego zdania. Najróżniejsze wypadki sprawiły, że wyrobił mu się nieco charakter. Zachowuje opanowanie i nigdy nie panikuje, albo też nie daje tego po sobie poznać. Bardzo ciężko przychodzi mu słuchanie innych i wykonywanie ich poleceń, jest swego rodzaju Zosią Samosią, chyba że plan jest naprawdę dobry. Często się uśmiecha, mimo że z reguły ironicznie, jednak trudno doprowadzić go do szczerego śmiechu. Nikogo, ani niczego się nie boi, zdolny jest do przeciwstawienia się większemu i silniejszemu od niego. Można rzec, że ma przypadłość wiecznej pewności siebie. Nie ma takiej walki, kiedy na jego twarz nie wpełzłby szaleńczy uśmieszek, przerażający nawet największych twardzieli. 
Żywioł: Ziemia
Partner: Heh, no raczej nie.
Rodzina: Raczej żyją. Niestety, Lion tego nie wie, ponieważ we wczesnych latach dzieciństwa uciekł z domu.
Broń: 
Poziom Perfekcji: 1 PP
Zwierzę: A po co to komu?
Inne: Kradnie. Odkąd uciekł z domu często tak zdobywał jedzenie. Ewentualnie na "zbitego szczeniaczka". | Świetnie pływa. | Ma ADHD. Codziennie rano biega po kilka kilometrów. | Przez nieco rozdęte ego twierdzi, że jest najlepszy we wszystkim. | Śpiewa. Może nie jest w tym mistrzem, ale na pewno nie można powiedzieć, że fałszuje.
Inne zdjęcia: -
Steruje: Nyx.

Mag Powietrza - Dakoda Kennedy

Imię: Dakoda
Nazwisko: Kennedy
Wiek: 16 lat
Charakter: Dakody nie da się opisać, w łatwy sposób. Dlaczego? Możesz go określić każdą cechą charakteru i będzie to prawda. Nie ma on jednej, stałej osobowości. Chłopak jest z natury sympatyczny, otwarty, śmiały oraz przyjacielski. Przez to, co go jednak spotkało, stał się trochę inny. W jednej chwili może być dla Ciebie uprzejmy, pomocny i rozśmieszać do łez. Po chwili może jednak całkiem się zmienić... Będzie oschły, smętny, wredny... Potrafi śmieć się, a za chwilę płakać. Według niektórych jest chory, ale to nie do końca prawda. Możesz natknąć się u niego na dwa ,,stany''. Jeden, to ten dobry, gdy ciągle się uśmiecha. Dakoda jest zdecydowanie osobą towarzyską i otwartą. Uwielbia się śmiać i uśmiechać. Chłopaka cechuje niezwykła pewność siebie oraz odwaga. Nie obchodzi go, co myślą o nim inni. Zawsze podąża swoją własną drogą, a nie tą, która już ,,wydeptano''. Uwielbia próbować nowych rzeczy. Kocha ryzyko, jak i dużą dawkę adrenaliny. Lubi rozśmieszać innych, ale, gdy sprawa tego wymaga, potrafi stać się niezwykle poważny. Potrafi świetnie grać. W jednej chwili może być smutny, a za chwilę wesoły. Wydaje się, że ma nieskończone złoża energii i sucharów. Stara się być lojalnym, szczerym i oddanym przyjacielem. Nie lubi, gdy ktoś narzuca mu, co ma robić. Chłopak nigdy nie zdradza tajemnic innych, ani też nie zostawia ich w potrzebie. Niestety Dakoda nie potrafi być punktualny. Istnieje też jego ,,ciemna strona mocy". Jeśli pytasz o jego przeszłość, staje się agresywny, niemiły, a co najgorsze, możesz w moment stać się jego wrogiem nr 1. Nie jest to przyjemne, bo Dakoda dla nieprzyjaciół jest jeszcze gorszy... Wyśmiewa ich, szykanuje, jest zdolny do każdego posunięcia. Mimo, że sam nie jest punktualny, wymaga tego od innych. Nie lubi przebywać z dziewczynami, gdyż jest to ściśle związane z tym, co przeżył...
Żywioł: Powietrze
Partner: Nie sądzę, aby był już gotowy... Nie po tym...
Rodzina: Mama- Nelly
Tata- Josh
Broń:
Poziom perfekcji: Pierwszy
Zwierzę: -
Inne:
○ Zna język francuski
○ Prawie cały czas ma w uszach słuchawki.
○ Uczulony na truskawki.
○ Panicznie boi się strzykawek.
Inne zdjęcia: -
Steruje: gabi1212

piątek, 26 lutego 2016

Mag Powietrza - Willow Shields

Imię: Willow
Naziwsko: Shields 
Wiek: 17
Charakter: Willow to otwarta dziewczyna. Z jej twarzy nigdy nie schodzi uśmiech. Zawsze chętnie służy pomocą. Uwielbia się śmiać i bawić. Niestety, trudno zdobyć jej zaufanie. Już parę razy "przejechała się" na zbyt szybkim zaufaniu komuś. To jednak nie zmienia faktu, że bardzo lubi kontakt z innym człowiekiem. Nigdy nikomu się nie zwierzała i nie zamierza. Uważa, że nie będzie martwić innych swoimi problemami. Jej wadą jest to, że bardzo dużo mówi. Z każdym potrafi znaleźć wspólny język. Jest piekielnie inteligenta, co ujawnia w rozmowach. Nie lubi się niczym chwalić. Potrafi też być poważna. 
Żywioł: Powietrze
Partner: - 
Rodzina: Wychował ją ojciec i brat 
Broń: (wypełnia Admin gdy postać wygra jakieś dodatkowe przedmioty w Konkursach)
Poziom Perfekcji: 1 
Zwierzę: Clair de Lune 
Inne: 
-Uwielbia sport i taniec.
-Potrafi śpiewać.
-Uwielbia gwiazdy. 
-Wgłębia się w astronomie.
Inne zdjęcia: 
Steruje: Kocica123876

Mag Ziemi - Yennefer Black

Imię: Yennefer
Nazwisko: Black
Wiek: 23
Charakter: Yennefer ma wybuchowy temperament oraz cięty język. Jest nieprzewidywalna. Zawsze dąży do wyznaczonego celu. Przez wielu uważana za zrozumiałą i wyrachowaną. Jednak dla bliskich osób potrafi być troskliwa i ciepła. Cechuje ją odwaga i mądrość. Kobieta jest bardzo przebiegła i sprytna.
Żywioł: Ziemia
Partner: -
Rodzina: Stara ciotka - Katherine
Broń: -
Poziom Perfekcji: 1
Zwierzę: Nightmare
Inne: 
-Zawsze ubiera się na czarno.
-Na szyi nosi aksamitkę z obsydianową gwiazdą. 
-Ma fiołkowe oczy.
-Używa perfum o zapachu bzu i agrestu. 
Inne zdjęcia: -
Steruje: Kocica123876

czwartek, 25 lutego 2016

Od Isabel c.d: Andy'iego

- Lepiej? – spytał
Kiwnęłam głową, zaciskając zęby. Wjebał mi kulę ognia prosto w brzuch. Zajebiście. Ledwo zauważyłam, że był milszy niż zwykle. Chwilowo nie miałam ochoty go oglądać, obojętnie jak się zachowywał. Wtedy coś sobie uświadomiłam. Czy słyszałam w jego głosie troskę? Prawdziwą troskę? Nie zaprzątało mi to długo głowy
Spojrzałam na swój brzuch. Nie było już śladów oparzeń, ale nadal czułam się lekko zmaltretowana. Moja koszula. Piękna biała koszula, miała na środku równie piękną dziurę. Jęknęłam w duchu. Zbierałam na nią miesiącami, zarabiając na łowiectwie, zbieractwie i innych rzeczach. Trudno, koszula to koszula. Rozpuściłam warkocz. Przynajmniej włosy mi się nie spaliły. W sumie co mnie to w ogóle obchodzi? Nałożyłam na siebie jeszcze płaszcz. Chwyciłam za wiadro i zaczęłam kurs od wodospadu i z powrotem. Po zaledwie pięciu wiadrach byłam już całkowicie wymęczona. Pomimo eliksiru, moje ciało musiało zużyć sporo energii.
- Daj, pomogę Ci – Andy wyciągnął rękę po wiadro. Gapiłam się na niego. O co kurwa chodzi? Pewnie czuje się winny. W końcu to on walnął mnie kulą ognia. Podałam mu wiadro. Ruszyłam za nim do wyjścia. Znalazłam kilka kwiatów wystających z pomiędzy skał. Mało nektaru, ale trudno Tit musi się zadowolić tym co ma.
Niedługo potem Andy skończył.
Ruchem dłoni wskazał łazienkę. Złapałam piżamę i grzebień. Woda w balii była letnia. Pewnie ją podgrzał. Jeśli ma mnie tak traktować to chyba częściej będę sobie robiła krzywdę. Nie, no żart. Zmyłam z siebie całą sadze i popiół.
Gdy byłam gotowa wyszłam z łazienki.
- Jedzenie gotowe. – powiedział Andy.
W milczeniu pochłonęłam jedzenie. Dobre było.
- Dziękuje – podziękowałam za posiłek i wstałam.
Ruszyłam ku wyjściu jaskini.
- A ty dokąd? Powinnaś odpocząć – spytał Andy
- Potrzebuje świeżego powietrza – warknęłam. Nie obchodziło mnie to, że jestem nie miła. Nie sobie myśli co chce.
Usiadłam na zewnątrz. Był piękny zachód słońca. Zaczęłam rozmyślać o tym co mnie  spotkało. Chciałabym być teraz w lesie…


[Andy? Pierwszy raz bez znaku zapytania na końcu!]

Od Andy'iego c.d: Isabel

Gdy już byliśmy na lekcji przedstawiłem Baronowi Kaspianowi jego nową uczennicę.
- Isabel - wskazałem na dziewczynę.
- Umiem się przedstawić - mruknęła.
A Kaspian spojrzał na mnie jednoznacznie 'Pozwalasz żeby twoja służąca się tak odnosiła?'
- Ma niewyparzony język - odparłem do niego piorunując dziewczynę spojrzeniem. Jeżeli chce mieć ze mną dobrze to przy innych musi zachować pozory.
Jebać moją łaskę, nie mogę być miękki. Ale jestem, pozwoliłem jej na za dużo.
~~*~~
Na treningu nie mogłem przestać się śmiać.
- Jeszcze raz Isabel - odparł Kaspian - Powoli skup się wykonując technikę.
Dziewczyna zamknęła oczy a ja znów ryknąłem śmiechem.
- No ja tak nie mogę! - przerwała
- Mag musi nauczyć się skupiać nawet w najcięższej sytuacji a fakt, że trafiłaś na takiego dupka jakim jest Andy faktycznie nie ułatwia Ci sytuacji.
Znów zacząłem się śmiać.
Zaraz, co?
Zweryfikowałem jeszcze raz to co powiedział.
- Eeej! - rzuciłem w niego kulę ognia, niestety zrobił unik a kula trafiła w dziewczynę..
- O kurwa - podbiegłem do niej...
~~*~~
Gdy już byliśmy w domu. Ekhem, moim domu.
- Już czujesz się lepiej? - odparłem z troską.
Dlaczego jestem dla niej taki miły, powinienem być skurwielem. Jestem z Narodu Ognia a nie jakiegoś super ekstra najbardziej miłego Plemienia Wody.
- Trzymaj - rzuciłem jej eliksir który kupiłem za dość bardzo wielką sumę pieniędzy.
Eliksir jakbym kiedyś był bliski śmierci przez rany, eliksir odnowy.
Dziewczyna posłusznie wypiła a po chwili ran już nie było.
Westchnąłem cicho tracąc swoją kasę.

Isabel?

Od Isabel c.d: Andy'iego

- Jakie lekcje? – spytałam. Podeszłam do klatki. Tit zaćwierkała radośnie na widok kwiatów. – Proszę – wetknęłam je pomiędzy pręty.
- Żebyś poprawiła umiejętności – powiedział z grymasem na twarzy.
- Mogę się gdzieś umyć?
- Tam jest łazienka. Musisz sobie przynieść wodę z źródełka na zewnątrz. Tu jest wiadro.
- Jak mam niby wyjść? Spalę się w lawie.
W odpowiedzi pstryknął palcami. Lawa już nie płynęła.
- Dzięki
Zaczęłam żmudny proces przenoszenia wody. Andy stracił zainteresowanie tym co robię. Zapalił świecę, po czym zaczął ćwiczyć kontrolę. Wydłużał płomień, kazał mu niemal zaniknąć lub formować się w różne kształty. Balia, którą napełniałam była niemal do połowy pełna. Jeszcze trochę. Po dziesięciu minutach skończyłam. Zanim jednak zaczęłam się myć spytałam Andy’iego:
- Masz może jakąś starą koszulkę, sznurek i nici? Koszulkę mam zamiar zniszczyć, żeby nie było niespodzianki.
Przez chwilę myślałam, że mnie zignoruje, ale potem wstał i wyciągnął rzeczy z szafy. Biała koszulka, biały sznurek, biała nić i srebrna igła. Podał mi to bez słowa, po czym wrócił do swojego zajęcia.
Wyjęłam jeszcze swój nóż i zabrałam się do pracy. Gdy skończyłam, poszłam się myć. Br… Wzdrygnęłam się gdy tylko znalazłam się w wdodzie. Szybko się umyłam i przebrałam w „koszule nocną”. Przynajmniej mam zapasową bieliznę… Chwilę później byłam już w łóżku. Było już późno. Szybko zasnęłam.
~~*~~
Rano zbudziłam się z wrzaskiem.
- Czy to było konieczne? – fuknęłam na niego, odgarniając mokre włosy z twarzy. Andy stał nade mną z wiadrem w ręce.
- A, było – odparł nonszalancko
 - Super… - wygramoliłam się z mokrego łóżka i poszłam się przyebrać.
Gdy skończyłam, wróciłam do pokoju.
- To gdzie będą te lekcje?


[Andy?]

środa, 24 lutego 2016

Od Andy'iego c.d: Isabel

- Nic co powinno Cię interesować - mruknąłem spawając ogniem pokrywę. Zaczynam powoli żałować, że w ogóle ją tu wziąłem. Przecież jak moi kumple ją zobaczą, to będzie... klapa.
- Daj mi jeeeść!
 - A co będę mieć w zamian? Mam Cię utrzymywać przy życiu za jaką cenę? - westchnąłem.
Tak, to na bank nie był dobry pomysł.
Wyjąłem kurczaka z torby, tak byłem go upiec i przyprawić, co jak co ale kucharz ze mnie rewelacyjny, nie żebym się chwalił.
Albo dobra, chwale się.
Postawiłem dziewczynie na kamiennej misce udko i trochę piersi z kurczaka.
- Bon appetit - powiedziałem biorąc swoją porcję i zaczynając jeść.
~~*~~
- Ale to było dobre!
- Masz coś dla swojego kanarka - rzuciłem świeże kwiaty zawierające ogromną ilość nektaru.
- To koliber
- Jeden pies - westchnąłem.
A teraz ona powinna iść to umyć, niestety. Załatwiłem dziewczynie lekcję dla początkujących, żeby chociaż mogła wytworzyć lekki wietrzyk lub musnąć nim kogoś a nie... Niewyczuwalny wiaterek, żałosne.
- Jutro zaczynasz lekcje - mruknąłem.

Nie mam totalnie weny ;-; Isabel?

Vanessa zdaje na III PP!

Gratuluję! :)

Od Vanessy - III Poziom Perfekcji

Zgrabnie wsiadłam na Czempiona, lekko go szturchnęłam nogą, a ogier cwałem ruszył do biblioteki Narodu Ognia. Wjechałam na kamienną dróżkę i zwolniłam. Minęłam niewielki stragan i kłosem podeszłam do bramy. Zatrzymałam wierzchowca, gdyż strażnicy zagrodzili mi drogę.
-Nie ma wstępu-powiedział.
-Dlaczego?-zapytałam lekko niezadowolona.
-Bo nie-warknął.
Zacisnęłam pięści i zawróciłam. Gdy byłam już w lesie skręciłam w lewo, niedługo potem powtórzyłam tą czynność. Znalazłam się po prawej stronie muru. Gdy Czempion przy nim stanął, kucnęłam na jego grzbiecie. Następnie podniosłam się i wskoczyłam na mur. Rozejrzałam się i upewniona zeskoczyłam na ziemię. Przebiegłam pod ściany budynku, w wejściu stali kolejni strażnicy. Przygryzłam wargę i lekko wystawiłam rękę. Z ognia z zapalonej pochodni zrobiłam niewielką kulę, którą następnie rzuciłam na trawę przy przeciwległym rogu. Ta zapaliła się. Strażnicy szybko tam pobiegli. W tym czasie ja niezauważalnie przemknęłam się do środka. Schowałam się za kolumnę, poczekałam, aż nikogo nie będzie i wyszłam z ukrycia. Przechodziłam bokiem, nagle usłyszałam głosy. Rozejrzałam się niespokojnie, po chwili już wisiałam przy suficie. Ręce powoli zaczęły mi się pocić, co mogło skutkować ślizganiem się. Nie mogłam wytrzymać "Idźcie już" - pomyślałam. Gdy tylko ci znikli ja spadłam. Przekręciłam się i wylądowałam kucając. Rozejrzałam się i pobiegłam do jednego z działów. Przeszłam przez drzwi i nie zwlekając zaczęłam szukać książki. Po jakimś czasie udało mi się ją znaleźć. Wyjrzałam na hol, zauważyłam, że ktoś tu idzie. Schowałam się za półkę, a gdy mogłam-ruszyłam. Wyszłam z biblioteki bocznym wyjściem. Podeszłam do drzewa obok muru i wspięłam się na nie. Zagwizdałam i przeszłam po gałęzi, następnie zeskoczyłam z muru na grzbiet Czempiona. Klepnęłam go nogą, a koń ruszył cwałem (...) Będąc już dobrze poinformowana zatrzymałam Czempiona. Zeskoczyłam z niego lądując na piasku. Byłam właśnie na plaży, w oddali widziałam statek, statek Lorda Verkusa. Pogłaskałam ogiera i podeszłam do łódki (...) Byłam już przy statku, na szczęście nikt mnie nie zauważył. Teraz jednak musiałam uważać. Statek był dużo większy niż taki zwykły. Stanęłam na pokładzie łódki i rozejrzałam się. Podskoczyłam, złapałam się wystającego drewna. Oparłam nogi na boku statku i się odbiłam. Jednym ruchem ręki złapałam pistolet, strzeliłam. Sznurek poleciał na pokład, a hak zahaczył o drewno. Moje buty już po chwili opierały się o bok statku, jak wcześniej. Zaczęłam się powoli wspinać, po chwili byłam przy niewielkim oknie. Wybiłam szkło i przecisnęłam się do środka. Wsunęłam linkę z hakiem i schowałam pistolet. Rozejrzałam się, nikogo nie było. Powoli podeszłam do schodów i zeszłam niżej w głąb statku. Według moich informacji przejście było ukryte za biurkiem. Tylko jak się dostać do gabinetu. Nie minęło długo kiedy byłam na korytarzu. Wyjrzałam zza rogu, dwaj mężczyźni pilnowali wejścia. Przygryzłam wargę, nie było w pobliżu ognia. Po chwili wpadł mi pomysł. Ściągnęłam buta i rzuciłam go na drugi koniec. Oboje tam poszli. Szybko weszłam do pokoju. Podeszłam do biurka i otworzyłam szufladę. Wyłożyłam papiery i podkładkę, wyglądającą jak spód. Wpisałam kod, a biurko odsunęło się. Wskoczyłam do małego pomieszczenia. Na środku był zwój, a otaczał go ogień. Używając swojej mocy przesunęłam żywioł. Prędko zabrałam zwój (...) Włożyłam zwój w ręce mistrza.

Koniec

Od Vanessy CD Cirilli

Eridor wylądował na szczycie dużej góry, smok zmniejszył się i zaczął schodzić po schodkach. Po chwili ujrzałam drzwi prowadzące do wnętrza góry, zapukałam (...) Zsiadłam z Czmpiona, bowiem ujrzałam światło ognia. Poklepałam ogiera i ruszyłam w tamtą stronę. Na miejscu zastałam Cirille.
-Kości wyleczone, co?-powiedziała dziewczyna-Jak chcesz, to możesz się przyłączyć.
-Nie, dzięki-mruknęłam.
Zwinnie wsiadłam na Czempiona, po chwili kucnęłam na nim, a następnie stanęłam. Skoczyłam z jego grzbietu łapiąc gałąź. Po chwili już na niej siedziałam. Ogier zarżał i ułożył się przy pniu.
Cirilla?

Od Isabel c.d: Andy'iego

Super. Na czym się skończyła współpraca? Na zamknięciu w jakimś wulkanie. Nie dam rady sama stąd wyjść.
- Ja muszę iść coś załatwić, a ty tu na mnie poczekasz – powiedział do mnie, po czym wyszedł
Obejrzałam łóżka. Było ich trzy, z czego jedno zdecydowanie zamieszkane. Wybrałam jedno dla siebie. Nie zgodził się w sumie. Najwyżej mnie wywali na podłogę. Łóżko było w małej wnęce. Podoba mi się. Przynajmniej nie muszę na niego patrzeć. Posłanie przypominało szafę bez drzwi, którą ktoś wywrócił, napchał do niej siana, a na końcu przykrył materiałem. Żadnej pościeli. Skoro i tak bez jego zgody nie wyjdę, (bo jak skoro wejście zagradzał wodospad z lawy) to mogę się równie dobrze rozgościć. Przeszukałam jego rzeczy. W małej szafce przy łóżku znalazłam klatkę z Tit. Szkoda, że bez klucza. Na dnie szafy z ubraniami znalazłam też narzędzi i kilka kijów. Jeden z nich udało mi się wklinować ścianę nad moim łóżkiem. Powiesiłam na nim klatkę.
- Kochana, chętnie bym Cię wypuściła, ale nie mam klucza. Ale nie martw się. Może jak będę miła dla tego palanta to odda mi klucz? – niezbyt wierzyłam we własne słowa.
Ruszyłam na dalsze poszukiwania pościeli. Po jakimś czasie znalazłam stary koc. Śmierdział stęchlizną, ale lepsze to niż nic. Posłałam sobie go na łóżku i poszłam dalej węszyć. Udało mi się znaleźć jakiś stary zakurzony grzebień pod jednym z łóżek. Pewnie odbił to miejsce, a wcześniej mieszkała tu jakaś dziewczyna. Otarłam go z kurzu, po czym się uczesałam. Splotłam włosy w warkocza i związałam kawałkiem materiału. Wtedy usłyszałam syk. Czy on nie zabrał tego okropnego węża ze sobą?
- A… Cześć – głupia jestem czy co? Gadać z wężem? Z bardzo głodnym wężem? – Głodny jesteś co?
Zasyczał w odpowiedzi. Zajrzałam do jednej z szafek i znalazłam resztki starego chleba i gniazdo myszy.  Złapałam jedną z myszy za ogon. Potem drugą. Fu. To jest obleśne. Jeszcze jak się wiją i próbują wyrwać.
- Masz. – rzuciłam je wężu. Połknął najpierw jedną, potem drugą.
Rozsiadłam się na łóżku i pokruszyłam kawałek chleba. Wsypałam okruszki do klatki. Tit zaćwierkała w proteście.
- Wiem, że wolisz nektar kwiatów, ale nie mam nic lepszego. – resztę chleba zjadłam sama.
Zaczęłam chodzić w kółko po pokoju, rozmyślając. W pewnym momencie trafiłam nogą na jakąś klapę. Otworzyłam ją. W środku były schody. Spytam go później o to. Zamknęłam ją z powrotem i wróciłam  do chodzenia po pokoju.
Niedługo potem wrócił Andy.
- Zadomowiłaś się co? – spytał zirytowany.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. Masz coś do jedzenia? Głodna jestem. I co jest pod tą klapą o tam? – spytałam wskazując na podłogę.

<Co tam chowasz? I daj mi jeść, Andy!>

wtorek, 23 lutego 2016

Od Andy'iego c.d: Isabel

Przez całą noc patrzyłem na dziewczynę, zastanawiałem się czy przypadkiem... Tak, pewnie teraz oczekujecie jakiejś mega ekstra strasznie so romantycznej gadki, otóż nie. Zastanawiałem się moi drodzy czy jej nie zabić.
Tak.
Dokładnie.
Jak spała wydawała się mniej bezbronna niż była gdy wstawała, nie mam zamiaru mieć na karku kogoś kogo muszę cały czas bronić. Naród Ognia nie ma w zwyczaju być litościwym, jeżeli chodzi o litość to tylko i wyłącznie poprzez wzięcie tej osoby jako sługi. Jestem Mistrzem, nie jednego pokonałem i wyśmialiby mnie, gdyby dowiedzieli się, że dałem jej tak po prostu odejść.
Mieliby mnie za słabego.
Nikt nie będzie mnie miał za słabeusza.
Nigdy, nie pozwolę na to.
~~*~~
Gdy dziewczyna wstała nieco się zdziwiła, byliśmy już w Narodzie Ognia, przeniosłem ją w nocy ale powiedziałbym, że mogłaby schudnąć. Nie no, jest chuda ale i tak ciężka.
Miała na sobie łańcuch i próbowała się wyrwać.
O! Może ją sprzedam? Dostanę za nią zaledwie z 3 monety no ale to zawsze o 3 monety więcej w sakiewce, prawda?
No, plus zaczęła drzeć ryja.
- Nie drzyj się, tutaj każdy chce Cię zabić ślicznotko - warknąłem.
- Wolę śmierć niż życie u boku takiego frajera jak Ty
Zabolało.
Nie no, tylko żartowałem.
Odpowiedziałem jej szyderczym uśmiechem a potem..
- Mam Twoją latającą mysz - wyciągnąłem klatkę - A mój Jean - wskazałem na czarną mambę koło jej nogi której zapewne nie widziała gdyż gwałtownie odsunęła się w bok - Nie jadł od paru dni i na pewno ma ochotę na pierzastą mysz.
- To jest koliber.
- Nie wymądrzaj się.
Dotarliśmy w końcu do mojej jaskini, dziewczynie kopara opadła bo miałem przyjemność zamieszkać pod wulkanem, przyjemne ciepło.
- Uważaj na głowę bo przyjarasz włoski - mruknąłem wchodząc do środka.
Szliśmy długim korytarzem, wyglądał mniej więcej tak:
Aż doszliśmy do centrum, gdzie miałem łóżka i różne takie duperele.
- Witaj w moich skromnych progach.

Isabel? Teraz był miły ;-;



Od Gemmy CD Aaron'a

- Gemma- Mruknęłam od niechcenia, spoglądając w stronę chłopaka.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to blond włosy z grzywką. Jeśli mam być szczera, to nawet mu to pasowało. Z reguły męska grzywka nie jest modna i nie do każdego pasuje. Na drugiej pozycji mojej listy zainteresowania, znalazła się budowa ciała. Nawet.. nawet.. była okey. Ubranie też nie najgorsze.
- Podobam Ci się? - Zaśmiał się.
Na tę słowa zareagowałam warknięciem, podnosząc się z ziemi.
- Chciałbyś co?
Nie odpowiedział, uśmiechnął się lekko, krzyżując ręce na piersiach. Właśnie wtedy pies, który był obok niego, podszedł bliżej. Momentalnie przykucnęłam wyciągając do niego dłoń. Dla ludzi mogę być wredna, ale dla zwierząt nie mogę, mam do nich słabość. One są.. nie wiem jak to opisać, ale one mają w sobie to coś...
- Jaka to rasa...
<< Aaron?>>

Kolejna uwaga

Wiem, jeszcze dużo ich będzie ale to przez ten 'remont'.
Dodaje zakładki i różne takie żeby blog był bardziej em.. Przejrzysty.

Od dzisiaj każdy nowy który dołączy do bloga dostaje żywioł przydzielony od Admina którego sobie wybrał sam, Admini decydują o żywiole postaci, oceniają postać na podstawie formularza.
Nie ma proszenia o wybrany przez siebie żywioł.


Dziękuje za uwagę

PROSZĘ O OPINIĘ

A więc padł pomysł by Administracja patrząc na charakter postaci z formularza sama nadawała żywioł. (Oczywiście nie tyczy się to tych postaci które już są na blogu, wybuchłby shitstorm) Tyczy się to jedynie nowych postaci które chciałyby dołączyć.
Chciałabym zapytać się, czy to faktycznie dobry pomysł ponieważ to nie tylko mój blog, również wasz.
Proszę o komentarze bądź wiadomości na priv.

Dziękuje, Lajeł

Remont

Zapowiada się drobny remoncik bloga
Tak, zakładki też
Opisy zostaną bardziej rozbudowane i takie tam

Od Isabel c.d: Andy'iego

- Miło Cię poznać – mruknęłam pod nosem. Bynajmniej nie było mi miło.
- Idziemy. Mam kilka rzeczy na polanie, które trzeba ponieść – warknął na mnie
I w tym momencie coś we mnie pękło. Wrzasnęłam:
- Bawi Cię to? Wysługiwanie się słabszymi? To ma być fajne? Jesteś bez serca! Jak tak w ogóle można!
Gapił się na mnie bez słowa. Pewnie nikt nigdy na niego nie wrzeszczał. Bo po co? Sama jestem chyba szalona. Zabije mnie na pewno. Po co mu taki sługa?
- Masz tupet… - powiedział cicho – może będą jeszcze z Ciebie ludzie.
Wyciągnęłam nóż z pochwy i przytknęłam sobie do gardła.
- Mogę z tobą współpracować. Mogę stąd odejść, ale na pewno nie będę twoim sługą
Zaczął się śmiać. 
- I co ja będę z tego miał, co? – spytał ironicznie.
- Umiem polować. I to całkiem nieźle.
Nie wydawał się przekonany.
- No dobrze…- powiedział z wahaniem - Zgodzę się, ale masz jedną szanse. Jeśli znów coś mi się nie spodoba to zginiesz. Jasne? – ten mag ma chyba jakieś zaburzenia psychiczne, pomyślałam.
- Dobrze.
- To idź coś upolować, a ja zajmę się rozbijaniem obozowiska. I ani mi się waż uciekać. Mam to – pokazał mi coś w pięści.
- Tit… - jęknęłam 
Rzuciłam się do lasu. Szybko wpadłam na trop jakiegoś zwierzęcia. Jeleń. Okazało się, że to młoda sztuka, więc szybko ją zdobyłam. Niosąc go na plecach rozmyślałam nad moim losem. „Czemu muszę łazić z jakimś głupim mistrzem, który uważa się za stokroć lepszego ode mnie. Od dawna chciałam się z kimś sprzymierzyć. Liczyłam na kogoś, kto będzie dla mnie miły i troskliwy, a nie napuszony debil.”. Gdy dotarłam do obozowiska było niema całkiem czarno. Widziałam coś jedynie przez to, że mój „kolega” zdążył rozpalić porządne ognisko. Zajęłam się mięsem. Gdy było gotowe niewiele jadłam. Jadłam przedtem wpół surowego zająca. Andy zjadł kilka kawałków, ale najwyraźniej też myślał nad czymś zawzięcie. „ Pewnie myśli o tym, co pomyślą jego kumple, jak się dowiedzą, że okazał litość.” Znalazłam kilka liści mięty i zaparzyłam ją w kubku, który rzucił we mnie ze złością. Nawet nie podziękował jak mu go dałam. Owinęłam się szczelnie płaszczem i zapadłam w sen, cały czas myśląc o tym, czy jeszcze się obudzę…

[Andy, doprowadzasz mnie do szału. Jeśli zrobisz ze mną coś głupiego to…]

poniedziałek, 22 lutego 2016

Od Vanessy c.d: Cirilli

Wsiadłam na Czempiona i ruszyłam. Jechałam bardzo szybko, gdy nagle ogier podskoczył w górę. Wtedy coś we mnie uderzyło, a ja wpadłam do urwiska. Moje nogi przygniotły wielkie głazy. Krzyknęłam z bólu. Nagle pojawiła się jakaś dziewczyna i mi pomogła. Eridor czujny przyglądał się jej czynom spokojny, czasem powarkując. Nie miałam zamiaru być dla niej jakoś szczególnie miła, nie musiała mi pomagać. Jednak nie wypadało też być zupełnie chamskim... mimo wszystko przedstawiłam się jej, a ona mi.
-Na pewno nie potrzebujesz jeszcze pomocy?-zapytała.
-Nie-mruknęłam.
Gwizdnęłam, a Eridor pomniejszył się. Następnie niezbyt wielkich rozmiarów wskoczył do urwiska. Warknął na Cirille, która się odsunęła. Smok zionął ognistym pyłem, który kompletnie złagodził ból. Następnie pomógł mi wstać i wejść na niego. Smok zatrzepotał skrzydłami i wzbił się w powietrze, wleciał na górę. Dziewczynie również udało się wyjść. Pogłaskałam Eridora.
-Dzięki-mruknęłam.
-Powinien cię medyk zobaczyć-powiedziała Cirilla.
-Poradzę sobie-odparłam.
Postanowiłam iść do mojej przyjaciółki, ona z pewnością mi pomoże.

Cirilla?

Informacjęłeł ^^

Halo alo! 
No chciałam was tylko poinformować, że od teraz możecie wysyłać swoje opowiadania, tak jak i karty postaci do mnie ^^ 
 Nick ------------------->      ☆Katarina☆      <-------------------------------   

Jeśli chcecie, możecie również kilka pomysłów podesłać. Spokojnie, ja nie gryzę :D Nooo czasami *^*

Ehehehe No to czekam na pełną skrzynkę ;3 

~ Gemma

Od Gemmy

Kolejny gorący, bezużyteczny, nudny dzień. Wrrr, nienawidziłam tego z całego serca.. To wałęsanie się po tych terenach, trenowanie swoich umiejętności.. Nie, zdecydowanie to nie dla mnie. Wolę być wolna, dzika, niezależna. Szczerze? To może mogę taka być, a o tym nie wiem? Heh, rozkminy, które chwytają mnie w najmniej oczekiwanym momencie. Właśnie wtedy zorientowałam się, że gapię się jak debilka w jeden i ten sam punkt, a inni spoglądają na mnie kątem oka, jakbym była nienormalna, albo chora psychicznie.. Hey.. Czy to przypadkiem nie to samo..?.. Nieważne! Skup się Gemmi. Nie myśl o niczym, wycisz burzę w swoim umyśle, odetchnij głębokim powietrzem.. Zrelaksuj się..
- Na co się tak gapicie! - Warknęłam na okolicznych mieszkańców, wyglądając spoza kaptura. 
Ci nie odpowiedzieli nic, rozeszli się w swoich kierunkach. No. Lepiej dla nich.. Nienawidzę ludzi... Wrr.. Włożyłam ręce do kieszeni płaszcza, idąc przed siebie, nie patrząc gdzie, mając wylane, czy kogoś uderzę, potrącę, lub coś w tym guście. 
- Nie wierzę, że ona ma żywioł wody.. - Usłyszałam kobiecy głos- To nie jest miejsce dla niej. 
Wkurzyłam się. Ostro.. Mój gwałtowny obrót, był dowartościowany głośnym warknięciem. Miałam zamiar jej przemówić do rozsądku, oraz zafundować spotkanie z moją pięścią.. Jednak, owej postaci już nie było.. Nienawidzę..
Dotarcie nad jezioro zajęło mi kilkanaście minut, tam usiadłam pod drzewem, spoglądając w swoje odbicie. Byłam sama, samiutka, jak palec. Nie przeszkadzało mi to szczerze. Ba, nawet się z tego cieszyłam...
- Pfff- Chwyciłam jeden z kamyków, by rzucić go pod skosem. Bingo 5 uderzeń w taflę, zanim zniknął mi z pola widzenia. 
- No.. Nieźle.. - Usłyszałam- Zanim zareagowałam, coś mignęło obok mnie. 6 Uderzeń.. Kolejny kamień. 
Obróciłam się gwałtownie.

< Ktoś ? > 

Od Andy'iego c.d: Isabel

Uwielbiam zabijać bezbronnych mieszkańców innych Królestw, ale oni zazwyczaj się bronią więc z ich śmierci mam jakąś zabawę... A teraz? Dziewczyna przede mną klęczy i błaga o litość, bez jaj.
- Wstawaj bo się upokorzysz bardziej - warknąłem.
Z jej śmierci nie będzie nic fajnego, to tak jakbym miał zabić muchę.
Więc co mogę z nią zrobić? Jeżeli ją puszczę zaraz poleci do innych z przekazem, że na ich terenie znajduje się osobnik Narodu Ognia, co jak co ale z całą osadą nie mam zamiaru walczyć, 3/4 jeszcze bym jakoś przeżył, chociaż jeżeli są tam takie fajtłapy jak ona to spokojnie mogę się bić.
Do niczego mi się nie przyda, chyba, że ją wyszkole.
- Wstawaj do cholery - to już nie była prośba.
Skąd we mnie tyle litości? Jestem Ogniem, powinienem ją jednak zabić.
Dziewczyna posłusznie wstała.
- Imię?
- Yh..
- Imię!
- Isabel
- Masz się mnie od tego momentu słuchać bo inaczej marnie skończysz.
Każdy Mistrz lubi przygarniać sobie sługi ale zazwyczaj służba moich znajomych jest chociażby na 3 PP a ona? Definitywnie na 1
- Jeżeli masz zyć to musisz się trochę podszkolić jeleniu... - mruknąłem - Jestem Andy


Służbo :'3 Isabel?

Uwaga

Kochani
Chciałabym dodać, że nie jest to era smartfonów, domów, pokoi, galerii sklepów itp
Mieszkamy w Szałasach, jaskiniach, drewnianych domkach itd.!

Dziękuje za uwagę :')

Od Anabell

Szłam powoli przez las, co nie za bardzo mi się udawało, bo gdy tylko dałam odpłynąć myślom, automatycznie przyspieszałam kroku. Było to bardzo spokojne miejsce. Idealne do odpoczynku, w szczególności dla mnie. Przychodziłam tu zwykle po to, żeby pobiegać, wspinać się na drzewa lub poćwiczyć magię wody. Było tu dużo różnych źródeł, małych strumieni i jedna większa rzeka przy granicy lasu. Właśnie tam szłam. Można powiedzieć, że byłam samoukiem, choć nie pogardziłabym, kiedy ktoś by był chętny, żeby mnie pouczyć. Ale takich ktosiów dużo nie było, może i nawet lepiej dla mnie, bo nie musiałam się trzymać sztywnych reguł. Moim jedynym towarzyszem była wilczyca-Mori. Nie była zwykłym wilkiem. Była od takiego o wiele wyższa i silniejsza. Często do niej mówiłam różne rzeczy nie przejmując się tym, że nie odpowie. Wiedziałam, że mnie rozumie i to było najważniejsze. Co ciekawe, umiała się też wspinać na drzewa. Może nie z jakąś gracją, ale zawsze coś. Szła teraz koło mnie, co chwila na mnie zerkając. Wtedy trochę się przybliżała i szła teraz przyciśnięta do mnie. Zmuszało mnie to do odsuwania się. Robiła tak zwykle gdy się nudziła. 
-Mori, uspokój się.-Mruknęłam do zwierzęcia.
Ona w odpowiedzi tylko się odsunęła. Po chwili byłam już przy rzece. Usiadłam przy brzegu i napełniłam małą buteleczkę, którą zawsze przy sobie nosiłam. Tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś próbował mnie zaatakować. Nie mogłam wiele zrobić, ale próbować zawsze można było. Popatrzyłam się w taflę wody. Aż mi się przypomniało, jak kiedyś słyszałam, że wyglądam na starszą niż jestem. Teraz mówili tylko, że wyglądam na młodszą. Och, szkoda, że się nie zdecydowali. Po chwili usłyszałam szelest w krzakach. Starałam się udawać, że tego nie słyszę i zachowywać jak najbardziej naturalnie. Czekałam tylko, aż ktoś podejdzie i powie, czego chce albo po prostu odejdzie. Nie odszedł. Jakaś osoba za mną stanęła. Dla poczucia bezpieczeństwa chwyciłam mój bogato zdobiony czarnymi i czerwonymi kamyczkami sztylet. Mori za to cicho powarkiwała.
-Co się stało?-zapytałam bez owijania w bawełnę i spojrzałam na tą osobę. Na wszelki wypadek się uśmiechnęłam. 
<Hm... ktoś odpowie?>

niedziela, 21 lutego 2016

Od Isabel c.d: Andy'iego

- Idź sobie! – zawołałam w panice. 
- Bo co? – odparł prowokacyjnie
Szybko przeliczyłam w myślach moje rzeczy. Nóż wisiał przy pasie. Sakwa też. Resztki zajęczego mięsa leżały na ziemi. One muszą zostać. Łuk i kołczan zbiorę jednym ruchem. Płaszcz nadal jest ciasno owinięty wokół moich ramion. Muszę wykorzystać moje przewagi. Złapałam broń i szybko pomknęłam w las. Byłam od niego lżejsza i niższa więc mogłam biec nieco szybciej. Słyszałam jak ruszył za mną. Po dziesięciu minutach nie mogłam utrzymać już wystarczająco szybkiego tempa. „Zaraz mnie dogoni”. Prędkości nie mógł rozwinąć równie dobrej jak ja, za to będzie mógł biec o wiele dłużej. „Mam około 40 sekund…” tyle mi się udało go wyścignąć. Szybko wspięłam się na drzewo. Gdy usiadłam na wysokiej gałęzi coś do mnie podfrunęło.
- Tit. Kochana przepraszam, że Cię zostawiłam… Musiałam uciekać od tego zbira…
Ptaszek zaćwierkał cicho w odpowiedzi. Po chwili chłopak był tuż pod drzewem. Moja jedyna szansa. Napięłam cięciwę. Teraz albo nigdy. Posłałam strzałę w jego kierunku. Zaklęłam pod nosem. Nie dość, że minęła go o niecałe dwa centymetry, to teraz on wiedział gdzie jestem.
- Brawo. Prawie Ci się udało – nie wydawał się zmęczony, ani roztrzęsiony faktem, że prawie go zabiłam. – A teraz złaź
- Nigdy! – mocno złapałam łuk
- Nie zyskasz przewagi zaskoczenia jeszcze raz. Zmarnowałaś swoją szanse – wiedziałam, że ma rację. To koniec. Jedyne co mogłam sprawić to to, że spadnie na niego deszcz liści. Ale po co? Tylko go to rozbawi – a teraz złaź stamtąd, bo podpale to drzewo.
Nie miałam wyboru. Musiałam zejść. Powoli opuściłam się z drzewa. Gdy tylko znalazłam się na ziemi rzuciłam się na kolana.
- Nie zabijaj mnie! Ja chce… - zaczerpnęłam powietrze – chcę żyć! – wydawał się nieco zaskoczony takim obrotem sprawy
- Nie masz po co płakać. Na mnie to nie działa – odparł
- Nie miałam zamiaru – to akurat prawda. Co mi dadzą łzy? Jeszcze większe upokorzenie?
- Zastanowię się czy Cię zabije. Teraz to tylko moja decyzja
Miał racje. Gdybym rzuciła się do ucieczki wyciągnąłby rękę i złapał mnie za włosy lub płaszcz. Walka nie ma sensu. Wtedy na pewno umrę.
- To co masz zamiar ze mną zrobić?


[Andy, jeśli mnie zabijesz to mój duch wróci, żeby Cię prześladować]

Uwaga

Ogłaszam wszem i wobec, że potrzeba nam jeszcze jednego admina ;-;
Ponieważ jeden ma ograniczony czas ;-;

~Layeł

Od Andyiego c.d: Isabel

Istotnie Mag Wiatru, słaby Mag Wiatru. Można by było zabrać ją do niewoli do Narodu Ognia no ale po co, nie przeżyje tam chociażby dnia. Poza tym będzie jadła surowe królicze mięso, ten ogień był za słaby żeby choć trochę przypiec królika. Pstrykam palcami i tam gdzie przed chwilą zasypała ognisko wybucha wielki płomień.
Wygląda to mniej więcej tak:
- Osobiście to nie radzę Ci tego je.. - już miałem dokończyć 'jeść' gdy poczułem fatalnie mały powiew wiatru. Czyżby ona chciała mnie przestraszyć?
Okej, zabawmy się.
Chciałem dziewczynie po prostu pomóc, nie? Nie moja wina, że wystraszyła się buchającego ogniska, przecież nie jest z Królestwa Wody więc w czym do cholery jest problem? Jeżeli chce jeść surowe mięso to droga wolna, najwyżej umrze z głodu, czym ja się przejmuje? Lichym magiem?
- Nie podchodź - mruknęła wstając.
Oj bo się wystraszę.
Specjalnie, żeby ją sprowokować ruszałem powoli coraz bliżej.
- Powiedziałam!
Znów poczułem lekki wiaterek.
- Musisz jeszcze trochę poćwiczyć... - westchnąłem.
Czas na pokaz.
- Jak chcesz możemy walczyć - mruknąłem odpalając wielkiego feniksa. - Ale nie sądzę, żeby szanse były równe, ja jednak wolę walkę na swoim poziomie - puściłem do niej oko i ogień zniknął.

Wybacz mu jego chamstwo, taki jest na początku ;-; Isabel?

Mag Ziemi - Aaliyah Crossley

Imię: Aaliyah
Nazwisko: Crossley
Wiek: 18 lat
Charakter: Aali jest niezwykle odważna i bardzo honorowa. Zawsze gotowa na wszystko, nawet na walkę na środku pustyni. Ma cięty język, nie boi się mówić bolesnej prawdy, czy też tego, co myśli. Niejednokrotnie rzuca, jak to mawiają "mocnymi", czy "głębokimi" tekstami. Często dotykają ją za to konsekwencje, bo wpierw mówi, a potem myśli, co jest u niej szczególnie nieprzyjemną cechą. Ciekawa świata i ludzi, jest otwarta i towarzyska, ma nawet przejawy poczucia humoru, jednak zawsze do pewnego stopnia - absolutnie nie wspomina o swojej przeszłości i to nikomu. Ma takie dni, kiedy musi poszaleć, wyładować na czymś energię, ale oczywiście się hamuje, by nie przesadzić. Nie należy do wścibskich, kłamliwych, czy nachalnych istot i bardzo nie lubi takich cech u innych. Bardzo ją denerwuje to, kiedy ktoś oferuje jej pomoc, bo wtedy jest przekonana, że po prostu osoba ta uważa ją za słabszą i nieudolną. W takich sytuacjach wszczyna bójkę i często wygrywa. Kiedy jednak nie, katuje się treningami, bo nie cierpi przegrywać - jest dla siebie bardzo surowa. Lubi dążyć do doskonałości, mimo, że nikt nie jest doskonały. Zdarza jej się być całkiem błyskotliwą i pomysłową, szczególnie w strategiach walki. Nie jest fałszywa, jest lojalna, ma bardzo waleczne serce. Stąpa twardo po ziemi, jest nieuleczalną realistką. Gdzieś w głębi duszy wrażliwa i delikatna, jednak nie cierpi pokazywać tej strony siebie. Boi się pokazać słabość, ponieważ ktoś może to wykorzystać.
Królestwo: Ziemi
Partner: Nie jest przejęta szukaniem, ale nie pogardzi kimś normalnym.
Rodzina: Nie zna nikogo. Za członka swojej rodziny uznaje Beau.
Poziom Perfekcji: 1 PP
Zwierzę: Beau - kojot
Inne: Nie umie pływać i boi się wody. Za nic nie da się zaciągnąć na statek. Lubi za to przesiadywać na brzegu i wpatrywać się w taflę. Kiedy nie może zasnąć wchodzi gdzieś wysoko i liczy konstelacje. Rysuje. Głównie krajobrazy, ale zdarzają się jeszcze próby naszkicowania ludzi. Ciężko się z nią przyjaźnić, bo nie lubi ludzi. Szczególnie głupich i narcystycznych. Sarkastycznych znosi, bo sama taka jest.
Inne zdjęcia: -
Steruje Koniczek$

Od Isabel

Klęczałam w krzakach. Skupiłam się na cichym oddechu. Raz - dwa. Napięłam cięciwę. Muszę go zabić. Przecież muszę coś jeść. Strzała przecięła powietrze. Zając upadł martwy na ziemię. 
- Przepraszam – szepnęłam
Wyciągnęłam strzałę. Trafiłam go idealnie w oko. Przynajmniej nie musiał się męczyć.
- Tit? – szepnęłam – Gdzie jesteś?
W odpowiedzi koliber usiadł mi na ramieniu. Popatrzyłam na strzałę. Jej grot był cały w krwi zwierzęcia. Wytarłam go o mech na pobliskim drzewie.
- Znajdę jakieś miejsce gdzie są kwiaty. Rozpalę ognisko i upiecze tego zająca – poinformowałam cicho Tit
Zaćwierkała cicho w odpowiedzi. Ruszyłam.
Dokąd idę? Nie mam pojęcia. Po prostu brnę przed siebie. Z wszystkich stron otaczają mnie drzewa. Do moich uszu docierają tylko dźwięki wiatru. Nagle się zatrzymuje. Dociera do mnie cichy plusk. „Czyżby woda?”. Idę dalej ku źródle dźwięku. Rzeczywiście. Widzę polanę, na krańcu której płynie strumyk. Gdzieniegdzie widzę kwiaty. Mało, ale dla Tit powinny starczyć. Przez jakiś czas kręcę się po polanie szukając drewna na opał. Po jakimś czasie mam już uzbierany pokaźny stosik. Zostawiam go na środku polany i kieruje się ku strumykowi. Patrzę do mojej sakwy. Zostało w niej już tylko kilka kropel. Napełniam ją świeżą wodą ze strumyka. Wracam do mojego stosiku. Zaczynam trzeć o siebie dwa patyki. Męczę się z tym przez jakiś czas. Tit znów siada mi na ramieniu. Przygląda się moim staraniom. W końcu mi się udaje. Leci iskra. Ognisko zaczyna się lekko tlić. Już nabieram powietrza w płuca, ale coś mnie powstrzymuje. Jestem magiem powietrza – nie muszę bawić się w jakieś głupie dmuchanie. Lekko pstrykam palcami. Moja magia nie jest jeszcze mocna, ale na to starcza. Lekki powiew wiatru powiewa polanę. Jest skoncentrowany na ognisku. Ogień lekko przygasa, ale już po chwili rozbłyska jaśniejszym płomieniem. Patrzę co mam przy sobie. Nie jest to wiele. Łuk, tuzin strzał, kołczan, nóż, znoszony płaszcz, martwy zając, koliber i mała sakwa pełna wody. Biorę do ręki nóż i zaczynam obrabiać zająca. Nie jest to przyjemne. Po rękach cieknął mi stróżki jego krwi, lecz nie przerywam mojej pracy. Niebawem skończyłam. Skórę rozłożyłam przy ognisku, by wyschła. Przyda się jeszcze. Mięso kroje na części i po kolei nabijam na patyk i piecze nad ogniem. Mięsa jest więcej niż się spodziewałam. Gdy kończę opiekać wszystkie kawałki, skóra jest już sucha. Jem kila kawałków mięsa, a resztę zawijam w skórę. Zasypuje ognisko piaskiem i owijam się szczelnie płaszczem. Już mam ułożyć się do snu, gdy coś przykuwa mój wzrok.
Ktoś stoi w cieniu drzew i uważnie się mi przygląda.

[Kim jesteś i co ze mną zrobisz?]

Mag Powietrza - Isabel Reeve

,,People don't cry because they're weak. They cry, because they have been strong for too long" 




Imię: Isabel (co do ksywki liczę na waszą kreatywność)

Nazwisko: Reeve

Wiek: 17
Charakter: 

Isabel jest osobą inteligentną. Nie lubi gdy ktoś tego nie docenia. Jest też ambitna. Wydaje się nieśmiała, lecz potrafi postawić na swoim. Woli rozwiązać problem myśląc, a nie bez sensu rzucać się na zagrożenie. Dlatego używa łuku, który pozwala jej na zaatakowanie z ukrycia . (Pióra przy strzałach są białe z dodatkiem złotego połysku. Zawsze. Tylko takich używa). Jej wadą jest to, że potrafi być zarozumiała. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę i stara się opanowywać, lecz nie zawsze jej wychodzi. Czasem jest to silniejsze od niej. W grupie potrafi pracować bez problemu. Jest lojalna, nigdy nie zdradziłaby swoich przyjaciół, ale nie lubi dowodzić. Lubi udzielać rad, lecz dowództwo to nie jej bajka. Jest nieco podejrzliwa, lecz jak już ktoś zdobędzie jej zaufanie jest wierna do końca. Isabel nie lubi zmian, woli żeby wszystko było jak jest, bo wtedy wydaje jej się, że ma wszystko pod kontrolą. Jest także osobą praktyczną. Do jej cech można również zaliczyć punktualność – jeśli o coś ją prosisz na pewno zrobi to na czas. Z tego powodu nie akceptuje głupich wymówek.

Królestwo: Powietrze

Partner: 

Rodzina: Nie pamięta jej. (Wie jedynie, że ma babcię, ale nie wie jak się nazywa)  Przez to czuje się nieco samotna, pewnie dlatego potrzebuje partnera.
Broń: Kusza wiatru (nagroda)

Poziom Perfekcji: 1-wszy + kontrolowanie burzy na poziomie najwyższym (nagroda)

Zwierzę: Koliber . Na imię jej Tit.

Inne: Lubi przebywać na świeżym powietrzu i wsłuchiwać się w szum wiatru. Mało tego, świetnie całuje. 

Inne zdjęcia: brak

Steruje: moonhorse

Mag wody - Gemma Sparda

Imię: Gemma
Naziwsko: Sparda
Wiek: 18 lat
Charakter: Zakapturzona postać właśnie przemknęła przez uliczkę, niczym cień, który nagle oderwał się od swego właściciela, aby zakosztować w końcu upragnionej wolności. Jego kroki można zaś porównać do opadających kropli wody, które rytmicznie bębnią o posadzkę, ledwo słyszalne dla zwykłej istoty jaką jest śmiertelny człowiek, który jeszcze tak wiele musi się dowiedzieć o życiu i pojąć, iż nie jest ono bajką... Gemma, bo takie miano nosi owa zakapturzona istota, już dawno zdążyła pogodzić się z tym, że książę na białym koniu, którego wymarzyła sobie jeszcze w dzieciństwie, nigdy po nią nie przyjedzie, a korona, która miała spocząć na jej głowie, tak naprawdę nie była jej pisana. A więc, już dawno porzuciła marzenia i skupiła się na prawdziwym życiu, czyli na tym co ważne i realistyczne, a nie zmyślone przez ośmioletnią dziewczynkę, która ze ślepą nadzieją wierzyła w to, iż kiedyś znajdzie swoje szczęście i dozna miłości. Przez te wszystkie lata zdążyła jednak spoważnieć, a dawna radość zdążyła zniknąć z jej niebieskich, teraz z chłodem patrzących na świat, oczu. Sama twarz również wydaje się być niewzruszona, nawet na cudze cierpienie do, którego Gemma zdążyła się przyzwyczaić już dawno, a potoki krwi i łzy nie robią już na niej większego wrażenie, chociaż przyznając się do tego wychodzi na potwora, bądź jak kto woli, istotę pozbawioną serce. Mimo pozorów, Gemma jest skryta w sobie, a słowa wypływają z jej ust dość rzadko, a w większości nasiąknięte są ironią lub klasyczną nieszczerością, której towarzyszą zwykle dwa, skrzyżowane palce za plecami. Nigdy nie umiała mówić prawdy i na wszelkie zaczepki, bądź grzeczne pytania odpowiadała arogancko, aby już po chwili móc podnieść głowę do góry i odejść dumnym krokiem z kamiennym wyrazem twarzy, która wydaje się być twarzą manekina - rzeczy, która nie umie odczuwać emocji i podobnie jak Gemma nie ma żadnych ambicji, czy marzeń, podnoszących ponoć na duchu. Jednak z powyższego opisu łatwo możesz wywnioskować, iż właśnie tak młoda dziewczyna chciała odreagować na ból i cierpienie, którego sama doświadczyła we wczesnej młodości i od razu zapragnęła pielęgnować w sobie nienawiść do innych, a przede wszystkim do tych, którzy chcieli kierować jej życiem wbrew jej woli. Właśnie w tej chwili ukazuje się obraz małej, skrzywdzonej dziewczynki na, której czas odcisnął swe piętno w postaci ostrego temperamentu, odczuwalnego teraz już dla wszystkich żywych stworzeń w jej otoczeniu. I wiedz, że ta małomówność i brak jakichkolwiek reakcji na niektóre słowa, jest tylko ciszą przed ogromnym huraganem, który szybko odwrócić się może przeciw Tobie, a uderzy z niewyobrażalną siłą powalając swego przeciwnika na kolana. Właśnie do tego można porównać Gemmę, do ciszy przed burzom, cichej wody, bądź trucizny, która działać zacznie dopiero po upływie pewnego czasu... wystarczy być ostrożnym i nie czekać, aż sztylet zatopi się w Twojej klatce piersiowej po samą klingę.
Królestwo: Wody
Partner: Nie..
Rodzina: 
Matka - Ivory [*]
Ojciec - Draven [*]
Poziom Perfekcji: 1 Poziom
Zwierzę: Chwilowo brak
Inne: 
- Lubi ciemne, samotne noce, na otwartej przestrzeni.
Inne zdjęcia: -

Mag Ognia - Andy Hemingway

  ANDY HEMINGWAY

Daj ko­muś ogień, a będzie mu ciepło przez je­den dzień, ale wrzuć go do og­nia, a będzie mu ciepło do końca życia.

Imię: Andy
Naziwsko: Hemingway
Wiek: 18
Charakter: jest typem samotnika. Nudzą go wszelkie zasady, zwyczaje i etykieta. Nie lubi poddawać się żadnym konwenansom. W tym względzie jest ignorantem. Bardzo dobrze czuje się bez towarzystwa i wtedy najlepiej mu się pracuje. Wtedy jest w swoim żywiole. Pozbawiony wsparcia działa w sposób nie przemyślany. Staje się zazdrosny i zawistny. Sprzymierzy się całkowicie z tym, kto będzie popierał jego dążenia. Jednak na ogół jest miły, towarzyski i życzliwy. Nie znaczy to jednak, że ma wielu przyjaciół. Potrafi często zrażać otoczenie i wcale się tym zbytnio nie przejmuje, bo przecież może obyć się bez towarzystwa. Trudno pracuje się mu w zespole, gdyż ma odmienny styl pracy. Nie działa też systematycznie, ale gdy się zmobilizuje, nadrobi zaległości z nawiązką.Uczucia i namiętności zamyka we własnym wnętrzu. Stara się nie dać po sobie poznać, co przeżywa i co myśli. Ma również wiele zalet. Przede wszystkim nie szczędzi wysiłków, aby ulepszać świat. W imię ludzkości gotów jest do dużych ofiar. Przez całe życie szuka właściwych dla siebie zasad postępowania. Jego umysł jest w ciągłym ruchu. Większość przemyśleń i odkryć jest utopijna, ale zawsze zostaje coś, co daje ogólny pożytek. . Andy w ocenie sytuacji zachowuje dużą trafność i realizm. Nie zabiega o wysokie stanowiska, a jeżeli już je piastuje, to nie zaspokojenia własnych ambicji, lecz dla lepszego zrealizowania wyznaczonych zadań. W stosunku do otoczenia jest życzliwy, tolerancyjny, wielkoduszny, łatwo wybacza doznane krzywdy i nie wykorzystuje cudzych słabostek dla własnych korzyści.  Bez wahania broni pokrzywdzonych. Przeciwnika jednak stara się pokonać siłą. Odznacza się małą odpornością nerwową.
Królestwo: Ognia
Partner: 
Rodzina: wszyscy mają się dobrze
Ranga: LEGENDA
Rzeczy/Moce z CR: wszystko
Waluta: 10.000.000 BE
Zwierzę: Jean
Inne: Słucha metalu, ubiera się na czarno chociaż za czerwonym też przepada, może się nie przyznaje ale strasznie boi się samotności, udaje takiego typowego twardziela, ma kłopoty z nawiązywaniem jakichkolwiek relacji z innymi, taki dupek
Inne zdjęcia: 
Steruje: Layeln

Vanessa zdaje na 2 Poziom Perfekcji!

Gratulację! :)

Od Vanessy - PP

Szłam po bordowo-kamiennych skałach, dokładnie most z nich. Pode mną znajdowała się lawa. W końcu znalazłam się przed bramą do wulkanu. Oczywiście nie obeszło się bez strażników.
-Czego?-zapytał jeden ze smoków.
-Chce wejść-odparłam obojętnie.
Obaj się zaśmiali. Po chwili jeden odrzucił mnie swoim ogonem. Zacisnęłam pięści. Podeszłam do wielkoludów z powrotem. Spojrzeli na mnie.
-Nie zrozumiałaś-warknął jeden poirytowany.
Znowu chciał mnie walnąć ogonem, ale uniknęłam ataku i złapałam się części ciała. Trzymałam jak najmocniej i zaczęłam się po nim wspinać. Ci nie wiedzieli gdzie jestem. Zauważyli dopiero, gdy byłam na grzbiecie. Smok zionął ogniem, wtedy przeturlałam się na bok. Podpalił samego siebie. Ryknął, skoczyłam na ogon, którym machał między mną, a ziemią, po czym zeszłam na skały. Smok wpadł na drugiego i razem sturlali się na sam dół po zboczu. Wbiegłam do środka wulkanu, gdzie zadowolona napiłam się lawy.

Koniec!



Następnym razem bardziej szczegółowo i dłuższe, ale że to dopiero pierwsze takie opowiadanie przymknę oko.

Layeł

Mag Ognia - Vanessa Price


Imię: Vanessa
Naziwsko: Price
Wiek: 17
Charakter: Vanessa jest można powiedzieć trochę dziwną dziewczyną. Na samym początku odpycha wszystkich. Bo jeśli komuś zależy, to musi się postarać, aby zdobyć jej przyjaźń, co znaczy o jej nieufności. Kicia zbyt często używa sarkazmu i ironii, już dobrze jej znanych. Potrafi być kompletnie obojętna, oleje cię kompromitując przy innych. Nie jest jednak bezduszna, jeśli ktoś potrzebuje pomocy udzieli jej. Gdy już bliżej ją poznasz, możesz być pewny, że dopiero teraz zaczniesz ją poznawać. Bo tak na prawdę Vanessa jest wesołą, zabawną dziewczyną, która często się śmieje.
Królestwo: Ognia
Partner: ---
Rodzina: ---
Poziom Perfekcji: 3-ci Poziom Perfekcji 
Zwierzę: Smok ognia - Eridor
Inne: ---
Inne zdjęcia: ---
Steruje nati10139

sobota, 20 lutego 2016

Ogłaszam iż...

Rekrutacja na adminów zostaje zamknięta, dziękuje za chęć pomocy wszystkim którzy się zgłosili :')

~Layeł

Witam

Blog zostaje otwarty, można powiedzieć, że jestem ze swojej pracy dumna chociaż nie ma tu nic takiego wspaniałego.

~ Poszukuje Adminów, co należy zrobić?
Po prostu napisać do mnie o tu -> Howrse