środa, 30 marca 2016

Od Isabel CD Andy'iego

- Wiesz co, ja nigdy nie byłam "z kimś dłużej". Zawsze byłam aspołeczną, słabą, brzydką...
Andy mi przerwał.
- Czy dziewczyny nigdy nie mogą się docenić?
- Nie! - odpowiedziałam, ze zdumieniem stwierdziłam, że Melanie również powiedziała to samo.
- Mel, nie podsłuchuj! - fuknął na siostrę
- Tak, tak... I tak się dowiem! - wrzasnęła. Po chwili usłyszeliśmy jej kroki.
Zaczęłam zaplatać sobie warkocz. Szczerze mówiąc to był mój nowy nawyk ostatnio, gdy się stresowałam.
Prychnął tylko, po czym wciągnął mnie z powrotem do jaskini.
- Powiem Ci jedno. Z tych określeń, które wcześniej wymieniłaś żadne się nie zgadza. Jeśli zaczniesz gadać takie rzeczy to Ci zaszyje usta, zrozumiano?
- Hm... - mruknęłam cicho.
Miałam ochotę powiedzieć mu, że ma dziwny gust, ale się powstrzymałam. Zamiast tego wspięłam się na palce i delikatnie go pocałowałam.
- Jak nie masz ochoty, to jej nie mów - szepnęłam cicho
Weszłam do pokoju. Melanie siedziała przy stole i delikatnie gładziła się po brzuchu.
Zdziwiłam się nieco, bo myślałam, że dziecko jej nie obchodzi.
- Idę na targ po coś do jedzenia - oznajmił Andy
- Iść z tobą? - spytałam
- Co prawda ktoś powinien pilnować Mel, ale mogę ją po prostu zamknąć. Jak masz ochotę to chodź.
- Nie trzeba mnie pilnować!
- Już raz próbowałaś rzucić się z klifu.
- Ty też skoczyłeś.
- Lepiej się zamknijcie. Głowa mnie przez was boli - serio bolała mnie głowa, ale raczej mało prawdopodobne, by to było przez nich.
- A ty co?
Machnęłam ręką w odpowiedzi.
- Idziemy?
- Tak.
Andy jak obiecał - zamknął Mel.
Skierowaliśmy się w stronę wioski.

[Andy?]

Od Aaron'a c.d: Cassandry

- No, to teraz zacznie się planowanie wszystkiego- uśmiechnąłem się pod nosem.
- Da się radę- wymamrotała.
Słońce już zaszło i było ciemno. Jednak teraz kolejny piękny widok. Gwiazdy. Posiedzieliśmy, dopóki nie zrobiło się zimno. W drodze powrotnej, rozmawialiśmy o naszym przyszłym życiu. Oczywiście nie obyło się bez żartów o kosmicznej liczbie dzieci. Gdy wróciliśmy do siebie, opowiedziałem wszystko rodzinie. Zaczęli mi gratulować itd.

~~~

Minęło kilka miesięcy. Za trzy dni wszystko miało się wydarzyć, a ja jeszcze planowałem jakieś dodatki. Oczywiście miałem zamiar wyskoczyć z jakąś niespodzianką. Chcę, żeby ten dzień zapamiętała jako najszczęśliwszy dzień w życiu. Do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Dobra, teraz garnitur. Boże, jak ja się w niego wcisnę? Ujdzie ujdzie... Ruszyłem z braćmi na poszukiwanie czegoś ładnego. W sensie, garniaka. Po dwóch godzinach, udało się. Potem załatwienie spraw organizacyjnych... Oczywiście, wszystko ja. Chciałem, żeby wszystko było niespodzianką.

~~~

W końcu, nadszedł ten dzień. Nie mogłem się doczekać, aż zobaczę Cass w sukni ślubnej. Szybko przebrałem się w mój nowy nabytek.



Obejrzałem się kilkakrotnie w lustrze. Było całkiem znośnie. Nie chciałem się spóźnić. Eric już czekał przed moim domem. Wsiadłem i pokierowałem go do mieszkania Cass. Gdy tam dotarliśmy, kazałem mu czekać. Sam poszedłem po dziewczynę. Jak się dowiedziałem, wszyscy goście już czekali pod kościołem. Miałem zamiar zrobić super wejście. Wszedłem do środka.
- Kochanie, chodźmy już. Mam coś dla ciebie, ale musisz zamknąć oczy- stanąłem za nią i zakryłem jej oczy białą chustką- A! I nie podglądaj...- dodałem po chwili.
Miała na sobie pelerynę, białą, która uniemożliwiła mi zobaczenie sukni. Złapałem ją delikatnie za ręce i zacząłem prowadzić do wyjścia. Kiedy wyszliśmy, pozwoliłem jej zdjąć opaskę. Przed jej mieszkaniem stała biała kareta zaprzężona w siwego ogiera.

  

- To dla ciebie, bo jesteś my little princess- stanąłem za nią, obejmując ją i kładąc głowę na jej ramieniu.

Cass?

Od Jacoba c.d: Sharayne

- Kurwa mać, ja pierdole, przecież nie wytrzymam tego kurwa pierdolona mać zawsze byłem do cholery jebanej sam i miałem święty ale to przeklęcie święty spokój do chuja wafla - Czy ja to mówię na głos? O chujnia.
Dziewczyna spojrzała na mnie ale nic nie powiedziała. Zachowywała się jak no... Nie ona? Żadnych dogryzek? Żadnych pieprzonych uwag? Co jest?
- A Tobie co? - mruknąłem.
- Nie za dobrze mnie potraktowałeś.
- Oho doprawdy? A odkąd Ty mnie dobrze traktujesz?
- Niektórych traktuje gorzej.
- Niektórym to ja łamię szczęki - odwarknąłem.
A ona co? Jak najnormalniej w świecie zaczęła się śmiać? Czy łamanie komuś szczęki jest zabawne? Nie, nie wydaje mi się ale ona jest.. Jakaś dziwna. Ma w sobie coś innego czego nie umiałbym nazwać, taką chorą oryginalność.
- Co w tym śmiesznego?
- Nic, chciałabym to zobaczyć.
- Nie powinnaś być na mnie raczej wściekle oburzona?
- Powinnam i jestem.
Westchnąłem i niechętnie podszedłem do szafki.
Grzebałem w rzeczach i w końcu znalazłem.
Pierścionek?
Hahhaha dupa. Rutinoscorbin.
Rzuciłem jej na brzuch.
- Tylko nie przedawkuj, to może na Ciebie za dobrze nie podziałać - mrugnąłem.
Atmosfera się nieco chyba rozluźniła ale nie wiem czy ta kapłanka Szatana zaraz tego nie zniszczy.

Co? Zniszczysz? ;-; XDD Diabełku? kici kici?

Od Andy'iego c.d: Isabel

- Przecież nic się nie stało - burknąłem.
Isabel spojrzała na mnie dziwnie, jakby z gniewem?
- Doprawdy? - Mel uniosła pytająco brew.
Isabel wstała i wyszła.
- A tej co? - mruknęła Mel.
Nie wiem co ją ugryzło, co zrobiłem?
- Czekaj, pójdę za nią.
Ruszyłem do drugiego pokoju - nie ma jej.
Do następnego - też nie ma.
Może wyszła z jaskini?
Owszem, wyszła.
- Isabel co jest?
- Nic.
Ja już znam to 'nic'.
- Pytam poważnie - a mój głos też nabrał poważnego tonu.
- Dlaczego jej nie powiedziałeś?
- Dlaczego nagle mam się wszystkim spowiadać?
- Wstydzisz się mnie? - spojrzała na mnie ze szklanką w oczach.
- Przestań gadać pierdoły.
- Gdzie jest tamten Andy?
- Tamten Andy?
- Ten, który przed chwilą się ze mną całował.
- Przed chwilą co? - wparowała Mel.
Czy ta dziewczyna nie może dać nam chociaż trochę prywatności?
- Mel wyjdź.
- Ale..
- Wyjdź na moment - rozkazałem jej.
Była cała w skowronkach ale wyszła.
- To nie jest tak, nie mam się czego wstydzić Isa.. Ciebie? Oszalałaś? Spójrz na siebie - lekko się zawstydziłem - Po prostu już dawno nie bywałem.. Z kimś na dłużej - odparłem.

Przepraszam, że to tyle trwało ale piekielnie źle się od wczoraj czuje ;-; Isa?

wtorek, 29 marca 2016

Od Jacob'a c.d: Sharayne

Wybuchnąłem czystym sarkastycznym śmiechem a dziewczyna rzuciła się na mnie ze szponami, złapałem ją za rękę.
- Nikt - warknąłem -  Nie będzie mi groził w moim jebanym domu - z moich oczu wychodził czysty żar złości. Zawsze tak mam gdy piekielnie się wkurwię.
Popchnąłem ją lekko w kierunku drzwi.
- Jak Ci coś kurwa nie pasuje to spierdalaj - niemal krzyczałem - Nikt Cię tu do chuja nie trzyma.
Dziewczyna prychnęła i wyszła.
Niech idzie w dupie ją mam.
Zacząłem rozwalać wszystkie przedmioty obok siebie i zamknąłem drzwi na klucz jakby chciała wrócić, chociaż każdy debil by wiedział, że nie wróci.
I kurwa bardzo dobrze.
'Idź po nią'
Jakieś obce, znów, głosy, podpowiadają mi bzdury.
Nigdzie nie idę.
Nie po Diablicę.
Nie będę trzymał się z osobą, przez którą trafię do piekła.
Chociaż i tak aniołki mnie nie wielbią.
Usiadłem na kanapie i westchnąłem, nie wiedziałem co mam robić do tego na dworze szalała ogromna burza, mogło jej się coś stać.
Założyłem kurtkę i po prostu za nią wyszedłem.


To miły gest po zjadaniu siebie więc to doceń do tego bezwen ;-; Shara?

Od Aaron'a CD Cassandry

Uśmiechnąłem się siadając obok niej i przytuliłem ją.
- Wiesz co...- zacząłem.
- Hm?- uniosła delikatnie głowę.
- Ten naszyjnik jest piękny, ale nigdy nie dorówna tobie. Jesteś idealna- pocałowałem ją w czoło.
Siedzieliśmy w ciszy, a Cass nadal nie mogła nacieszyć się naszyjnikiem. Nagle do głowy przyszła mi pewna myśl. Tylko znowu będę musiał skombinować trochę kasy. Moje przemyślenia przerwała mama Cass, która akurat weszła do domu.

~~~

Minęło kilka dni. Byłem zmuszony ograniczyć trochę kontakt z Cass, co niezbyt jej się spodobało. Dlaczego musiałem to zrobić? Żeby pracować, ale jej tego nie powiedziałem. Wymyśliłem powód, że potrzebuję "trochę ochłonąć po tym wszystkim, bo ostatnio tyle się wydarzyło". Dorabiałem gdzie się tylko dało, U kowala, na gospodarstwie, w sklepie... No praktycznie wszędzie. Gdy udało mi się zdobyć wystarczającą ilość pieniędzy, oddałem rodzinie i ruszyłem do jubilera. Oczywiście musiałem to zrobić niezauważony. Kto wie, czy Cass nie kręci się gdzieś w pobliżu. Zacząłem przeglądać czegoś odpowiedniego.
Ten nie...
Ten też nie...
No kurde, czy to nie ma jakiegoś ładnego?
Poprosiłem mężczyznę, żeby jeszcze czegoś poszukał  Wręcz go o to wybłagałem, choć powtarzał, że ma tylko tyle. Ruszył na zaplecze, by wrócić po chwili z małym pudełeczkiem. Otworzył je i to było coś, czego szukałem. Było idealne. Dałem wszystko co miałem i schowałem do kieszeni. teraz trzeba wszystko zaplanować. Jeszcze tego samego dnia spotkałem się z dziewczyną i poprosiłem o spotkanie wieczorem, na plaży niedaleko. Zgodziła się. Dobra. Do wieczora było nie dużo czasu, ale myślę, że dam radę wszystko przygotować.

~~~

Minęło w końcu te kilka godzin. Nie powiem, moje nerwy i stres sięgały chyba zenitu, ale byłem pewien tego, co chcę zrobić. Cass przyszła niedługo po moim przybyciu. No więc najpierw piknik. Czekanie do zachodu słońca. Chwila rozmowy. Potem weszliśmy na jeden z kamieni, by podziwiać ów zjawisko. Dobra, Aaron, teraz się ogarnij. Nie możesz tego zepsuć. Po prostu nie możesz.
- Wiem, że pewnie się za bardzo spieszę, że jeszcze nie pora na to, ale...- zacząłem, klękając na jedno kolano.
Dziewczyna zakryła usta dłońmi. Już chyba się domyślała.
- ... Czy ty, Cassandro Collins, wyjdziesz za mnie...?- spytałem, otwierając pudełeczko, z pierścionkiem w środku.



Plus taki, że specjalnością Plemienia Wody są właśnie różnorakie biżuterie z perłami. Tak, ten pierścionek również miał perłę. Cass zaniemówiła, tylko teraz ten niezręczny moment ciszy. 
Zgodzi się?
A może nie?
A może to naprawdę jeszcze za wcześnie?
Aaron ty pajacu!
Stałem tyłem do morza, więc nie zauważyłem zbliżającej się fali.



Ostatnie co zdążyłem zrobić, to zamknąć szybko pudełeczko żeby mi przypadkiem gdzieś pierścionka nie porwało i objąć Cass. Po chwili siedzieliśmy cali mokrzy w wodzie. Boże, dlaczego ja? Dlaczego w takim momencie?

Cass? Nie spodziewałaś się tego XDDD

poniedziałek, 28 marca 2016

Od Isabel CD Andy'iego

Gapiłam się na niego mniej więcej tak, jak się gapi na człowieka, któremu nagle wyrosła druga głowa.
Nie miałam pojęcia co powiedzieć.
- Myślę, że te definicje się pokrywają - szepnęłam cicho. - Andy?
Spojrzał na mnie w odpowiedzi.
Nachyliłam się, i go pocałowałam.
Przyznam się bez bicia: nigdy wcześniej z nikim się nie całowałam. Mam 17 lat, ale mimo to...
Andy wydawał się zaskoczony, ale szybko odzyskał rezon.
Przyciągnął mnie do siebie. I odwzajemnił pocałunek.
To mogło trwać 30 sekund, lub godzinę.
W końcu się cofnęłam.
- To było... niesamowite - szepnęłam
- Isabel, przez Ciebie trafię do piekła.
Zaśmiałam się cicho.
- Tak myślisz?
- Jestem o tym przekonany - wymruczał
Posadził mnie sobie na kolanach, i tym razem on mnie pocałował.

Czułam jego ręce w moich włosach.Jego usta na moich.
Gdy skończyliśmy, powiedziałam:
- I tak byś trafił do piekła
- Kocham Cię. Nawet nie to. Coś więcej... - westchnął
Popatrzyłam.
Mów Isabel! Nakazałam sobie.
- Ja Ciebie też. Jeśli trzeba pójdę z tobą do piekła.
Delikatnie wstałam.
- Jednak Ci się nie podoba. - stwierdził
- Żebyś wiedział, że mi się podoba. Pierwszy raz się z kimś całuję, ale rozumiem, czemu ludzie to uwielbiają. I chciałabym Ci przypomnieć, że twoja siostra w każdej chwili może tu wejść. A tak w ogóle to jestem głodna.
- Na stole są resztki mięsa z wczoraj. Potem się coś dokupi na targu.
Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść.
Chwilę później Melanie weszła do pokoju.
- Znam te miny - oświadczyła - No mówcie

[Andy? Przykro mi najgorsza część dla Ciebie XD]

Od Jacob'a c.d: Sharayne

- Weź skoro dajesz mi wolną rękę..
- Może lepiej nie - przerwała mi.
- To ja mam same świństwa w głowie.
- Sorki, masz za małego.
Ohooho chce się przekonać?
- Weź bo zaraz Ci nim przebiję gardło.
Znowu udawała, że wymiotuję. Jakie to bardzo dorosłe i urocze.
Zacząłem się śmiać, może powoli przyzwyczajałem się do jej piekielnego (dosłownie) towarzystwa.
- Pomóż mi durniu.
Albo jednak nie.
Trochę się zagalopowałem.
- W takim tempie to Marceli zdąży Cię wszamać w sekundę.
- JACOB.
Tak mam na imię, hehe.
- SŁYSZYSZ?
Nie, ogłuchłem.
- J A C O B
- Przeliteruj jeszcze raz, to było całkiem zabawne.
Pająk stanął w miejscu.
- O, już się szykuje, Panie i Panowie Diablica zaraz zamieni się w Spiermen'a.
- BARDZO ŚMIESZNE.
- Przestań krzyczeć bo widownia ogłuchnie razem ze mną.
- Jakże mi przykro.
- A powinno, jeżeli mam Cię uratować. - wstałem niechętnie i zabrałem pająka - Jeszcze kiedyś mi się odwdzięczysz, masz dług - mrugnęłam do niej z pełnią satysfakcji wymalowaną na twarzy.

Diabełku? B)

Od Andyiego c.d: Isabel

Miałem kolejny przeklęty sen.
Tym razem w sumie ten sam. Ale tylko w pierwszoplanowej roli Isabel, o Elizabeth nie było nawet śladu. To dziwne. Zawsze mi się śniła, do tej pory.
Wrzasnąłem budząc się.
- Pali się?! - wzdrygnęła się Isa.
- Wybacz - wymamrotałem - zły sen.
Przypomniałem sobie, co mówiła wczoraj Melanie.. Może.. Może ma rację? Mówiłem sobie od początku, że popełnię grzech jeżeli jeszcze raz... No jeszcze raz... Nie może mi to przejść przez myśl nawet.
Yh to wszystko to prawda.
Isabel jest moim najgorszym grzechem, ale z radością zostanę z nią potępiony.
Chwila, w której uświadamiasz sobie, że jesteś zdolny pokochać kogoś innego niż siebie to chyba najważniejszy moment mojego życia.
- Andy mam pytanie.
Nie każ mi odpowiadać.
- To wczoraj..
No nie.
- Kochasz mnie?
Westchnąłem.
- Nie - powiedziałem szczerze.
Dziewczynę wstrząsnęło, może miała cichą nadzieję, że jednak tak? Tylko tu nie o to chodzi. To nie jest zakochanie się, to jest uzależnienie, coś znacznie mocniejszego niż zakochanie się ale też miłość.
- Nie, nie kocham Cię. Jest spora różnica między niemożliwością życia bez kogoś, a kochaniem go - westchnąłem.

Isa?*n*

Od Larissy CD Cany

- Zebrał mnie tutaj taki chłopak o imieniu Chris, chciał mnie oprowadzić po tym królestwie, bo wcześniej był u mnie i ja go oprowadzałam. Ale... mu uciekłam. Przeraził mnie trochę jak mówił, że tutaj wciągają bagna - odpowiedziałam - ale nawet w sumie teraz się zastanawiam, czy to była prawda... 
No  właśnie czy to jest prawda?
Cana roześmiała się. 
- Nie. U nas bagna nie są agresywne.
- No ja mam nadzieję - mruknęłam.
Deszcz bębnił o szyby. Tak dobrze byłoby się znaleźć tam na dworze...
- Ach... A pomożesz mi wrócić do domu?
Dziewczyna wyglądała na niezdecydowaną. 
- No... nie wiem. A może chcesz zobaczyć coś u nas? W królestwie Ziemii jest mnóstwo fajnych miejsc.
Chyba mogę, nie? 
Tata nawet nie zauważy, że jest o jedno dziecko mniej, a bracia...
Bracia mnie zleją jak wrócę do domu. Ale tam... kogo w zasadzie obchodzą bracia? 
Tacy, którzy każą mi wszystko robić za nich.
Czyli jednym słowem oni mnie nie obchodzą.
- No dobrze. Idziemy teraz? - zapytałam.
Aha, nie.
Zapomniałam, że ona nie lubi deszczu. 
- Może poczekamy aż deszcz ustąpi?
- Masz jakieś zwierzę? - spytałam.
Tylko niech moje małe żaby mi tu zaraz nie narozrabiają!
- Ja nie mam... A ty?
Gwizdnęłam cicho. 
Przez okno wskoczyły żaby.
Muriel, Cliva i Velma.
Oczywiście, bez brudnych łap się nie obejdzie, nie?
Zostawiły kilka brudnych plam na podłodze.
- Muriel, Cliva, Velma!!!  Nie brudźcie. Wystarczy, że u mnie mam błoto.
Podeszłam do plam, po czym wytarłam je ubraniami, które przed chwilą miałam na sobie.
Deszcze powoli ustawał...

[Cana?]

Od Jacob'a c.d: Sharayne

- Muchy nie, pająki - odparłem oglądając jak jeden drepcze sobie niedaleko nóg Diablicy.
- Jeden szajs.
Szajs to ona ma w dupie.
Dziewczyna ruszyła nie wiem w sumie gdzie, już podniosła nogę gdy nagle dostała palącym kawałkiem skały w nogę i odskoczyła.
- Co u diabła?!
- Nie wiem, sama zapytaj - mruknąłem.
Puściła mój tekst mimo uszu.
- Zdeptałabyś mi syna - warknąłem.
- Z miłą chęcią!
No to się doigrała. Może pająki nie są zbyt mądre ale te moja potrafią odróżnić każde wypowiedziane przez nas słowo.
- Masz przejebane.
- Niby od Ciebie? - prychnęła.
Sęk w tym, że nie ode mnie. Chociaż fajnie by było.
Uśmiechnąłem szatańsko cały czas obserwując pająka, który najwidoczniej planuje zemstę, za dobrze znam mojego chłopa małego.
- Lepiej go przeproś.
Parsknęła śmiechem i potoczyła się jeszcze bardziej do tyłu przez co upadła na ziemię.
- Niezdara - powiedziałem cicho.
No dawaj, Marceli.
Pokaż swą moc, kocie.
Dziewczyna leżała na ziemi nie mogąc przestać się śmiać. Mam nadzieję, że z samej siebie niż z mojego dziecka. Wkroczył do akcji, wlazł jej na twarz.
- Jeden gwałtowny ruch i Cię ujebie - uśmiechnąłem się.
- Nie przesadzaj, zabierz go.
- Poproś.
- PROSZĘ?
- Ładniej.
- BŁAGAM?
- Będę coś z tego miał? - nadal się uśmiechałem, normalnie jak demon pełen satysfakcji z ofiary.

A MASZ XDDDDD Shara?

Od Isabel CD Andy'iego

- Może... - cała sytuacja nieco mnie przytłaczała
Położyła mi dłoń na ramieniu.
- Jestem o tym przekonana, Isa. Możesz siebie też czasem docenić.
Zastanowiłam się nad tym chwilę.
- Czyli mam iść tam - wskazałam kciukiem na ścianę - spać?
- Idź, ze mną nie będziesz spać. - uśmiechnęła się
Uśmiechnęłam się krzywo
- Dzięki, naprawdę mi pomagasz...
Westchnęłam i poszłam do Andy'iego.
Uff, już spał...
Przeszłam nad nim i położyłam się pod ścianą.
Skuliłam się jak najbliżej ściany.
- Isabel, zostawiłem Ci miejsce, nie musisz się tak tulić do tej ściany - wymamrotał Andy, nie otwierając oczu.
Więc jednak jeszcze nie śpi.
Nieco bardziej się przesunęłam.
Na ile Melanie zna własnego brata?
Na ile była trzeźwa, gdy mi to mówiła?
Czy ktokolwiek może pokochać mnie?
Zasnęłam, zanim zdążyłam się zastanowić nad tymi pytaniami.

~~*~~

Gdy się obudziłam było jeszcze wcześnie. Andy nadal rytmicznie oddychał.
Nie chciało mi się ruszać. Ciepło mi.
Leżałam i zaczęłam się zastanawiać nad moimi wczorajszymi pytaniami. 
- To jest za trudne! - wymamrotałam pod nosem
Andy odwrócił się w moją stronę.
- Coś mówiłaś? - spytał zaspany
- Nie, nic. Śpij
Popatrzył na mnie chwilę, po czym zamknął oczy.

[Andy?]

Od Aaron'a CD Cassandry

Westchnąłem cicho. Cass dosyć szybko zniknęła z pola mojego widzenia. Ruszyłem do rodziców. Po drodze przechodziłem obok sklepów, a na tych wystawach przed szybami było wiele ciekawych rzeczy, które skutecznie przyciągały uwagę. Były tam najróżniejsze rzeczy. Naszyjniki, kolczyki, bransoletki... W końcu jeden z nich przyciągnął mój wzrok. Cass by się spodobał. Spojrzałem na cenę. Cofnąłem się krok do tyłu? Dać tyle za jeden, głupi naszyjnik? No ale fakt faktem, był wart swojej ceny. Tylko teraz pytanie, czy mnie na niego stać? Pognałem do domu, zanim mi go wykupią. Wparowałem do swojego pokoju, w celu znalezienia czegoś w rodzaju "świnki skarbonki". 
Jest!
Znalazłem!
Natychmiast ją rozbiłem i zacząłem liczyć drobniaki. Prawie. Prawie było mnie na niego stać. Wyżebrałem trochę od rodziców i pożyczyłem od brata. Dobra, teraz było w sam raz. W dziesięć minut byłem w sklepie i z niecierpliwością czekałem, aż sprzedawca mi go w końcu da. Gdy wysypałem całą sumę pieniędzy na blat, mężczyzna spojrzał na mnie smutno. Tyle liczenia.
- Proszę się nie martwić. Jest równo tyle, ile trzeba. Do widzenia!- i już mnie nie było.
Moim celem był dom Cass. Zapukałem i powoli wszedłem do środka. Dziewczyna siedziała w salonie na kanapie. Gdy tylko mnie zobaczyła, chyba się trochę przestraszyła. Nie wiem czemu. Ręce miałem za plecami. Nie mogłem jej pokazać, co dla niej mam. 
- Mam coś dla ciebie- powoli się zbliżyłem.
- Co takiego?- spytała.
- Zamknij oczy- stałem za nią- Tylko nie podglądaj!- dodałem szybko, a ta zamknęła oczy zgodnie z poleceniem.
Dałem jej w ręce włosy, żeby potrzymała, a ja zapiąłem jej naszyjnik na szyi.

 

Stanąłem naprzeciwko niej. Muszę przyznać, że na niej prezentował się o wiele lepiej niż na tej sklepowej półce.
- Okej, możesz otworzyć oczy- powiedziałem, uśmiechając się delikatnie.

Cass? Wystarczająco odkupiłam swoje winy? XD 

Od Andy'iego c.d: Isabel

- Zacznijmy od tego, że ona NIE JEST moją dziewczyną - mruknąłem.
- Jak to?
- Tak to.
- To dlaczego jest tu z Tobą?
Zacznie się bardzo nieprzyjemna konwersacja między moją siostrą, a mną, a czasami nawet z przerwami do Isabel, cudnie.
- Bo tak.
- Potrzebujesz jej, Andy - mruknęła, a Isabel znowu się zarumieniła.
Spojrzałem na nią na chwilę i uśmiechnąłem się w duchu... Zaraz, nie, wcale jej nie potrzebuje.
- Niby do czego? - warknąłem.
Będą ostre wymiany słów.
- Widzisz Isabel, jesteś pierwszą dziewczyną, oprócz rodziny, którą wpuścił do swojej jaskini, nawet Elisab...
- Nawet o niej nie wspominaj - trzasnąłem o stół i wyszedłem. Byłem na maksa wkurwiony. Mam mętlik w głowie, ale mój gniew jeszcze nie osłabł. Nie wiem, na kogo ani an co bardziej się wkurzać, więc rezygnuję ze zdrowego rozsądku, którego nie mam i postanawiam oficjalnie po prostu trwać w stanie ogólnego wkurwienia.
Nadal słyszałem ich rozmowę.
- Andy nie wprowadził tutaj nawet Elizabeth, on do swojej nory nie przyprowadza nikogo, to dla niego tak jakby 'intymna strefa' gdzie musi być sam - odparła Mel.
Zaraz. Się. Wkurwię. Bardziej.
- Naprawdę? - powiedziała zaskoczona Isa.
- Ja myślę, że chyba on...
- On co?
Ja co?
- Coś do Ciebie czuje Isabel - uśmiechnęła się, nie widziałem tego, ale usłyszałem to jej westchnięcie jak zwykle przy uśmiechu. Przemilczę tą ich rozmowę, idę się położyć.
Zasnąłem ale rozmowa trwała na pewno dalej.
- Jak to, przecież on nie ma uczuć.
- To, że nie potrafi Cię kochać tak, jak Ty chcesz, nie znaczy, że nie kocha Cię ze wszystkich sił, Isabel - mruknęła - Myślę, że jesteś mu potrzebna.

Najlepsze wymawianie uczuć na świecie by Lay XDD Isa?

Od Jacob'a c.d: Sharayne

Dziewczyna parsknęła śmiechem. Oho, to przez nią mam przecież poobijaną rękę.
- Nie uderzyłbyś mnie - mruknęła.
Czyżby?
Wstałem i podszedłem do niej, uwięziłem ją w kącie. Nie miała gdzie iść. Nasze twarze i ogólnie ciała dzieliło zaledwie hm.. 10 centymetrów? No dobra, jakby ktoś się uparł i przyszedł tu z linijką to ok. 11 może nawet, nie wiem, nigdy nie byłem dobry w matematyce.
Zacznijmy od tego, że nauczyciele w ogóle mnie nie pamiętali, byłem w szkole raz na ruski rok.
- Bij - prowokowała mnie i jakby się nadstawiała.
Wkurzało mnie to jeszcze bardziej.
Chciała tego.
Podniosłem rękę do góry i...
No właśnie, i co teraz? Spojrzałem jej w oczy, wierzyła, a raczej chciała wierzyć, że nic jej nie zrobię. Udawała pewną, lecz widać było, że nie do końca przekonana jest czy nie jestem może damskim bokserem.
Zrobiłem zamach i zatrzymałem się centymetr od jej twarzy, dziewczyna pisnęła wystraszona.
- Mówiłem - odparłem.
Staliśmy tak w milczeniu jeszcze przez moment.
Dlaczego ona mi się przygląda?
- Nie patrz tak na mnie bo jeszcze sobie pomyślę, że chcesz się ze mną lizać - mruknąłem.

Shara? Nie moja wina, że krótkie, popędzałaś mnie!

Od Larissy CD Cany

- Przepraszam, jeśli przeszkadzam - powiedziałam.
- Nie. Potrzebujesz pomocy w czymś?
- Nie, dziękuję.
Spojrzałam na nią.
- Rozumiem, że jestem w królestwie Ziemii?
Nie byłam tu nigdy. Uciekłam Chrisowi, który mnie tu zaprowadził. Ciekawe czy mnie szuka...? Być może dał sobie już spokój z tym.
- Tak, a skąd jesteś? Nie widziałam Cię tu nigdy.
- Jestem z królestwa Wody. Na imię mi Larissa, tak w ogóle - przedstawiłam się.
- Jestem Cana.
- Miło mi Cię poznać.
Miła osóbka. Zaczęło kropić. Chwilę potem deszcz zamienił się w ulewę.
- Jaki miły deszczyk - stwierdziłam z entuzjazmem.
Dziewczyna najwyraźniej tak nie uważała.
- Checesz się schować na ulewę do mojego domu?
- Nie trzeba będzie. Postoje na deszczu - powiedziałam, po czym pobiegłam za Caną,która poleciała już do domu. Czemu nikt nie docenia takiego pięknego daru jak deszczyk? Przecież to tylko miła ulewa. A może to tylko ja lubię się moczyć do suchej nitki na ulewie? Czy dlatego jestem nienormalna? Chwilę później deszcz zrobił się mniej agresywny, jak to ludzie mówią.

[Cana? A był taki miły deszczyk... szkoda, że Cię na nim nie było XDD ]

niedziela, 27 marca 2016

Od Isabel CD Andy'iego

- Nie zrobi tego, prawda? - syknęłam cicho do Melanie
- Skąd mam wiedzieć co mu strzeli do głowy? Faceci są nieprzewidywalni... - westchneła
Przebrałam się szybko, po czym wróciłam do Andy'iego.
- Mamy coś do jedzenia? Ona musi coś zjeść. I ja też.
- Chyba coś się znajdzie...
Patrzyłam się na niego podejrzliwie, zastanawiając się czy serio mnie zgwałci. Może będę spać na podłodze...?
- Mamy te ptaki co wcześniej upolowalam - zauważyłam
- A no
- Andy, nie możesz jej pozwolić pić. To nie będzie dobre dla dziecka...
- Myślisz, że jestem głupi?
- Nie.
- Więc nie było pytania.
Po cichu patroszył ptaka. Chwilę później był gotowy.
- Melanie! Chodź coś zjeść!
Weszła do pokoju.
- Miło, że pomyślałeś...
Usiadła i zaczęła jeść.
- A teraz mi opowiedz gdzie poznałeś swoją dziewczynę. - zażądała
Poslałam Andy'iemu spojrzenie typu "wyjaśnij swojej siostrze że nie jestem twoją dziewczyną "

[Wcześniej mnie w to wpakowałeś, to teraz się tłumacz. Andy?]

Od Jacob'a c.d: Sharayne

Byłem nabuzowany do tego stopnia, że mógłbym uderzyć kobietę, poważnie. Zwłaszcza taką jędzę jak ona. Widać było, że miała strach w oczach chociaż próbowała to zakryć drobną pewnością siebie. Ja jak jestem wkurzony, nie jestem do końca sobą.
Walnąłem pięścią w ścianę obok jej głowy tak, że zostało na nim wgniecenie dość duże.
Ścisnąłem pięść.
Zamknąłem oczy.
I zacząłem przeklinać w duchu.
Kurwa. Ja pierdole. Kurwa. Ja pierdole. Muszę się do cholery uspokoić inaczej zrobię jej krzywdę, chociaż bardzo jej się to należy została mi odrobina męskiej godności.
- Pieprzyć to - warknąłem patrząc na ścianę i jej wystraszone oczy.
Odsunąłem się od niej i wyciągnąłem fajkę, poszedłem na niby balkon i zacząłem palić.
Poszła za mną.
Kurwa.
Wzięła ode mnie fajkę, wypuściła ją z ręki i zdeptała.
- Co Ty kurwa robisz?! - byłem na maksa wkurwiony a ona jeszcze bardziej mnie wkurwiała.
- Nie pal.
- Bo co? - czekałem na odpowiedź i spojrzałem na swoją rękę, która zaczęła napierdalać jak diabli...
- Szlag by to - wymamrotałem.

On się wkurza ;-; Shara? ♥

Od Andy'iego c.d: Isabel

- Co Cię napadło?! - już miałem jej oddać, normalnie się zamachnąłem ale no.. To kobieta. Andy, co z Tobą? Jeszcze niedawno normalnie byś jej przypieprzył a teraz? Mięknie Ci serce, stanowczo zły znak chłopie.
- Ok, należało mi się - wstałem, wziąłem Mel na ręce i ruszyłem w stronę jaskini.
Potwierdzam, trochę się wkurzyłem tym liściem w twarz.
- Ale jeszcze raz podnieś na mnie rękę, to pożałujesz - syknąłem.
~~*~~
Byliśmy już w jaskini. Położyłem Mel na łóżku Isy.
- Gdzie ja będę spać?
- Ze mną.
- S-Słucham?
- Wstydzisz się? Przecież Cię nie zgwałcę.
Spiorunowała mnie wzrokiem.
- Chyba - dodałem śmiejąc się.
Zrobiła wystraszoną minę, wyglądała naprawdę hmm.. Uroczo.
- Masz - rzuciłem jej rzeczy na przebranie.
- Gdzie mam się przebrać?
- Najlepiej przy mnie - znów ten mój ironiczny gangsterki uśmieszek.
- Bardzo śmieszne!
- Nie wiem idź do Mel, ona nie jest lesbijką skoro jebała się z moim byłym najlepszym przyjacielem - odparłem.
- Słyszałam! - dobiegł głos Mel za ściany.
- Ja w razie czego przygotuję łóżko
- Do czego?!
- Do spania? Chyba nie myślisz, że...?
Zawstydziła się i uciekła za ścianę, a ja zacząłem się śmiać w duchu.
Oj Isa Isa...

Isabel?XDDDDDDDDDDDD Wybacz mi ;-;

Od Jacob'a c.d: Sharayne

- Ała diabełku, nie tak mocno bo dojdę - parsknąłem śmiechem.
Spiorunowała mnie spojrzeniem.
Oke oke na razie bez takich zabaw. Na razie. (B))
- Oh weź bo się zarumienię.
- Powinnaś, zazwyczaj tak szybko nie dochodzę.
Była bardzo zawstydzona tym tematem, biedna. Pewnie jeszcze nigdy tego nie robiła. No i w sumie dobrze.
Prychnęła i zalała herbatę wrzątkiem.
- Halo, kelner, ja też chce jak już robisz - mruknąłem.
Wyciągnęła kolejny kubek i trzasnęła o blat.
- Jeszcze moment i odkupisz mi blat.
- Nadzieja matką głupich.
- Czyli często miewasz nadzieję - znów się zaśmiałem.
Jacob mistrz riposty pod każdym względem.
- Jaką chcesz herbatę? - wymamrotała.
- Miętową.
- Miętową? - powtórzyła.
- Niewyraźnie mówię?
- Taaak - syknęła - Miętowa jest raczej dla spokojnych ludzi czubku.

- Ja jestem bardzo spokojny - ułożyłem się wygodnie na kanapie przymykając oczy. Moje chłopaki gdzieś se poszli, a to pech. Nie ma czym ją straszyć.
Coś długo robi tą herbatę.
- Długo jeszcze? - jęknąłem.
- Spragniony?
- Wrażeń - mrugnąłem do niej ironicznie a ta przewróciła oczami. - Nie patrz tak na mnie bo się zawstydzę - uśmiechnąłem się niegrzecznie jak to zwykle ja.
- Od kiedy taki bed boj się zawstydza?
- Dawaj tą herbatę kobieto - zmieniłem temat - Ale mi już.

Shara koteq?XDDDDDDDDD


Od Jacob'a c.d: Sharayne

Dziewczyna bardzo się wzdrygnęła.
- Chyba, że wolisz, żeby Cię znienawidził - powiedziałem z nutką ironii bo o nienawidzenie jej nie jest ciężko - Ale uważaj, wtedy gryzą - Położyłem Krzysia na podłodze - Tylko łaskawie uważaj gdzie leziesz, bo jeszcze mi skrzywdzisz moje drogie dzieci - warknąłem.
ZARAZ
WYBUCHNĘ 
ŚMIECHEM.
Popatrzyłem jak dziewczyna mocno opiera się o blat a na jej plecach.. Cóż, trzecie dziecko. Marceli. A już się zastanawiałem gdzie ten chłopak się podział. Kurczaki.
- I z czego się śmiejesz? - zapytała zaskoczona.
- Nic nie czujesz?
Diablica się zmroziła od razu.
- M-mam coś jeszcze na plecach?
- Oh, to tylko Marceli.
Uśmiechnąłem się.
- Z- Zabierz go stąd!
- Ej, bo Cię ugryzie, luzuj gacie.
Podszedłem do niej po raz kolejny chociaż nie za bardzo miałem na to ochotę i zabrałem zgraję moich pajączków.
- A tak w ogóle, gdzie jest Lumi?
- KOLEJNY?
Diablica chyba zaraz dostanie zawału.
Ewentualnie dwa.
Na raz.
- Nie, to tylko przerośnięty wilczek - wzdychnąłem musząc tłumaczyć jej kolejną mało ważną w tym momencie rzecz - LUMI! - krzyknąłem.
Nagle rozpoczęło się ostre drapanie o drzwi wejściowe.
- Był na dworze bydlak.
Otworzyłem drzwi i do pokoju wszedł wilk który głowę miał w tym samym punkcie wysokościowym co Shara. Ja natomiast nieco ich przewyższałem. Nieco bardzo.
- Karzeł - palnąłem.

Shara?XD

Od Isabel CD Andy'iego

Co za skończony debil!
Podeszłam do krawędzi klifu. O kurwa. Skały. Na dole były skały. Nie mogłam nic zrobić. Zaraz się zabiją, a ja nie mogę nic zrobić.
Wrzasnęłam na całe gardło. Częściowo z frustracji, a częściowo z bezsilności.
Wtedy zdarzyło się coś dziwnego.
Poczułam się jakby ktoś mnie kopnął w brzuch. Powitał wiatr. Prawdziwy wiatr. Nigdy nie przywołałam czegoś tak mocnego...
Mniejsza jak to się stało, podziałało. Andy i Melanie lecieli na wodę, więc była jakaś tam szansa, że przeżyją.
Zeszlam na plażę u podnóża klifu.
Andy właśnie wyciągał swoją siostrę z wody. Najwyraźniej magowie ognia mogą przebywać w wodzie.
Melanie była nieprzytomna.
Chłopak chyba ogrzał ją ogniem, bo poruszyła się nieznacznie.
Otworzyła oczy.
- Po co za mną skoczyłeś? - zażądała - Masz ludzi, dla których żyjesz. Ojciec, twoja dziewczyna, kumple, zespół...
Nie skomentował tego.
- Isabel. - Melanie mnie zauważyła
Tylko na nią spojrzałam.
- Andy popatrz na mnie.
Niechętnie to zrobił.
- Jesteś największym debilem na świecie - oznajmiłam
I z całej siły rąbnęłam go w twarz.

[Andy, jak masz ochotę poskakać z klifów to przynajmniej przejdź!]

Od Jacob'a c.d: Sharayne

Co jak co ale jedzenie moje. Ja się nie dziele. O nie.
- Może chociaż zapytaj zamiast mi grzebać bezczelnie po szafkach? Trochę kultury - wymamrotałem - Nikt nie może ruszać MOICH - podkreśliłem - rzeczy.
- Korona Ci z głowy nie spadnie.
- A co, jeżeli tak? - niechętnie wstałem lekko, popchałem dziewczynę w inną stronę i dosięgnąłem półki w zupełnie innej części kuchni. - Madame - rzuciłem jej herbatą w twarz.
- Oh, Ty gentlemenie.
- Polecam się na przyszłość - poszedłem do pokoju i sam się przebrałem. Czarna koszulka i szare spodnie dresowe, tak, to co lubię.
coś takiego, tyle, że była czarna.
Wróciłem do pokoju.
Dziewczyna mierzyła mnie wzorkiem.
- Czego?
- Niczego - mruknęła.
- Wiem, że jestem przystojny ale nie przesadzaj - posłałem jej niegrzeczny uśmiech.
No cóż, miało się tych parę mięśni.
Nagle dziewczyna podskoczyła.
- PAJĄK.
- Krzysiu! - podszedłem i wziąłem go na rękę.
A on poczłapał w górę zostając na moim ramieniu.
- Ta wstrętna dziewucha Cię wystraszyła, co? - pogłaskałem jego dość duży łepek jak na pająka.
Pająk poruszał łapami w odpowiedzi.
- Nigdy więcej go nie strasz - zmroziłem ją wzrokiem.

To są jego pajączki!XD Diabełku?

Od Andy'iego c.d: Isabel

Dupa bo wcale jej tam nie było.
Myśl Andy... Myśl...
BINGO.
Albo lepiej, żeby jej tam nie było.
Klif.
Pobiegłem nie zważając na to, czy Isabel za mną nadąży, kierował mną strach, strach, o życie siostry. Ma tylko mnie i ojca.
..No jeszcze wiecznie pijaną matkę ale to już mniejsza.
Zobaczyłem ją na klifie.
- Mel! - krzyknąłem.
Odwróciła się do mnie i ruszyła ustami w słowa 'Przepraszam', ewidentnie płakała. Zacząłem do niej biec chociaż miałem daleko... Ona ze strachem w oczach w tym samym momencie skoczyła w dół, na skały. Nie wiem co mną tym razem kierowało ale gdy już dobiegłem do zbocza po prostu sam skoczyłem za nią, albo ją uratuje albo zginę z nią. To moja mała, młodsza, kochana siostrzyczka.
Nieważne jak bardzo ją nienawidzę.
Bardziej ją kocham.

Isa?;-;

Ogłaszam wszem i wobec..

Że od dzisiaj, żeby skrócić wam czas oczekiwania na dodawanie waszych opowiadań niech każdy poda mi swojego emaila, ja natomiast każdemu, który jest na blogu dam autora, tak, żeby sam mógł dodawać swoje opowiadania kiedy tylko dusza zapragnie.

Pozdrowionka.

Od Jacob'a c.d: Sharayne

Mało kto ma prawo zagościć w moim domu, ba, praktycznie nikt. Ale akurat burza musiała zjawić się w najmniej oczekiwanym momencie. Może dać jej hajs na jakiś pobliski motel czy co? Dobra, już przepadło.
Ale i tak się pobawię.
Zacząłem suszyć jej 'płaszczyk' z którego powoli zaczęła lecieć para.
- Co robisz?!
- Gotuję Ci płaszcz - wymamrotałem.
- On jest...
- Niech zgadnę - przerwałem jej - Wyprany w perwollu? - zaśmiałem się.
Dziewczyna była istnie oburzona, a to szkoda.
Gdy płacz wysechł przerwałem czynność  i podałem jej parę rzeczy na przebranie.
- Mam się tu przebrać? - patrzyła na mnie dziwnie a ja usiadłem na kanapie  wyciągając gazetę.
Kąciki moich ust uniosły się lekko w małym, satysfakcjonującym uśmiechu, ale nie powiedziałem ani słowa.
- Cóż, mógłbyś wyjść... albo coś, żebym mogła się ubrać?
- Nie pochlebiaj sobie - puściłem do niej oko - przecież nie będę na ciebie patrzył - prychnąłem i przewróciłem oczami.
Spojrzałem na gazetę potem znowu na nią.
- Skończyłaś?
- Jesteś w stanie być jeszcze bardziej wredny?
Zacząłem wpatrywać się w nią w milczeniu. A czego ona ode mnie oczekuje? Byłem, jestem i będę niegrzecznym chłopcem nie mającym za grosz godności i kultury. Dobra godność mam, ale swoją... specyficzną.
Wybucham śmiechem, po prostu.
- Jeżeli tak bardzo wstydzisz się swojego ciała idź do łazienki - mruknąłem nadal śmiejąc się i czytając gazetę.
Jakby mnie ona obchodziła.

Shara?

Od Jacob'a c.d: Idy

Gej - mężczyzna o orientacji homoseksualnej... Czyli mówiąc po prostu gej to taki pan, który woli panów, ponieważ go podniecają. Niezły hardcore.
- Jeszcze mnie pedałem nazwij - niemal syknąłem.
- A to nie to samo? - wyszczerzyła się w sarkastycznym uśmiechu.
Ohh, nie lubię jej.
- Ja się nie liżę z facetem na każdym kroku...
Zaraz, stopuj.
- Czyli jednak!
- Oczywiście, że nie - zaśmiałem się - To, że Ty mnie nie pociągasz nie znaczy, że jestem gejem - puściłem do niej oko - Zauważ, że nie musisz podobać się każdemu.
Jej ego zostało pięknie urażone.
To był taki żarcik, w prawdzie nie jest zła. Ba, jest całkiem ładna.
Zacząłem obczajać ją od stóp do głów.
- P-przestań!
- Schowałem swoje gejowskie oblicze - mówiąc to miałem ochotę wyrzygać te słowa, tak bardzo się nimi brzydziłem. Ale powód zostawię sobie dla siebie. - Ale fakt faktem muszę znaleźć sobie inny obiekt westchnień, nie jesteś w moim typie.
Żart.
Chociaż w sumie, nie no nie wiem. Nie mam jakoś własnego typu. Nigdy nie byłem z nikim na poważnie, zawsze po prostu zabawa i na szczęście jeszcze żadna nie zaszła, czy coś. A raczej mi o tym nie wiadomo, i dobrze.
- Doprawdy? Ty też w moim nie jesteś.
- Dzięki Bogu - mrugnąłem do niej, wstałem i wyszedłem.
Czułem się już w pełni na siłach więc spokojnie mogłem rozwalić parę osób po drodze. O ile ktoś w ogóle stanie mi na drodze.

Ida?

sobota, 26 marca 2016

Od Isabel CD Andy'iego

- Jasne, pomogę Ci. Ale najpierw się uspokój - powiedziałam cicho. Andy był maxa wkurwiony.
Chłopak wziął kilka głębokich wdechów.
- Lepiej?
Skinął głową.
- Rozumiem, że chodzi Ci o Melanie?
Znów skinął głową.
- Wiesz gdzie ona jest?
Tym razem zaprzeczył.
Prychnęłam pod nosem.
- Isa, błagam pomóż mi...
- Mówiłam już, że tak.
- Chodź za mną.
- Na wszelki wypadek wezmę łuk.
Pokiwał głową, i sam wsadził sobie sztylet za pas.
Potem złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
Ruszyliśmy do wioski. Odległość nie była duża, więc w krótce byliśmy na miejscu.
Andy zapukał do jednego z domów.
- Ona tu mieszka?
- Tak.
Odczekaliśmy chwilę. Nikt nie podchodził.
- Dobra, gdzie ona może być?
Pewnie mu trudno... W takim stanie myśleć racjonalnie...
- Myśl - syknęłam na niego.
- Pub - wymamrotal - Oczywiście pub.
- Coo? Poszła dalej chlać?
- To dla niej trudne. Tym bardziej, że wcale nie jestem pewny , czy ona chciała tej ciąży.
Cicho ruszyliśmy dalej do jedynego pubu w mieście.

[Andy?]

Od Aaron'a CD Cassandry

Kelner przytaknął i ruszył do kuchni, niedługo potem wracając. Sałatka Cass wyglądała słabo przy mojej dużej porcji frytek i dwóch hamburgerach. Zazwyczaj nie jadłem aż tyle, ale byłem potwornie głodny. Dziewczyna spojrzała najpierw na swoją miskę, a potem na mój talerz. Po jej oczach widziałem, że wręcz błagała o coś więcej niż ta jej sałatka, której było tyle co kot napłakał. 
- Mogę spróbować?- spytała, co było w sumie jednoznaczne z "daj jednego".
No więc dałem jej tego jednego frytka, a raczej sama sobie wzięła. Potem dumnie, dla udowodnienia sowich racji, zaczęła trochę niechętnie grzebać widelcem, przebierając w sałacie i innych warzywkach. Przeżuwała z trudem każdy kęs, ale gdy tylko na nią spojrzałem, uśmiechała się z satysfakcją, udając, że jest bardzo smaczne. Gdy skończyliśmy, Cass wyszła, a ja zostałem pod pretekstem zapłacenia. Oczywiście wziąłem jeszcze dwie dosyć duże kanapki na wynos, na drogę. Jeden dla mnie, a drugi dla niej, gdyby się w razie namyśliła. Zanim opuściłem budynek, schowałem je dobrze w torbie. No więc zaczęliśmy iść dalej. Czekała nas długa podróż do domu. Gdy minęło jakieś kolejne pół godziny, usłyszałem, jak żołądek domaga się jedzenia. Nie mój, Cass. Dziewczyna zaczęła się trzymać za brzuch, że niby tak jest jej wygodnie. Jednak ja wiedziałem swoje. Twarda była, nie powiem. Udawałem, że tego nie słyszę. Gdy zrobiliśmy mały postój. wyjąłem te dwie kanapki. Cass  patrzyła się na nie jak wygłodniały pies, ale celowo odwróciła się do mnie plecami.
- Cass, schowaj swoją dumę do kieszeni i weź tą kanapkę, bo mi jeszcze z głodu umrzesz i co ja z tobą zrobię?- wyciągnąłem w jej stronę rękę z jedną kanapką. 

<Cass? wcinaj i nie gadaj XD>

Od Jacob'a c.d: Sharayne

Kontynuowała swój jakże wspaniale interesujący monolog a ja ziewnąłem, z nudy.
- Masz jakiś problem?!
- Nie, to ty go masz - zauważyłem, nie miałem wątpliwości, że chciało mi się przez nią spać. Chyba zaraz wrócę do domu bo do baru nie mam po co wracać, i tak się z nikim nie zabawię.
Zaburczało mi w brzuchu.
- I w tym właśnie momencie, muszę niestety pozbawić Cię zaszczytu rozmawiania ze mną - zaśmiałem się - Wracam do domu, chce jeść.
Poszedłem.
Ona za mną.
Cholera.
Gdy doszedłem już pod dom ona szła dalej ale... Rozpadało się na dobre, do tego ta burza.
Wzdrygnęła się znikając w chmurze deszczu. Nie lubię deszczu. Jestem ogniem.
Deszcz jest fe.
Zwłaszcza dla nas.
- Chcesz weejść? - krzyknąłem nie mogąc ją dostrzec.
- Cooo?
- PYTAM CZY CHCESZ WEJŚĆ.
- Do Ciebie nigdy - usłyszałem.
- A masz inne wyjście, Diabełku?

To jak?;-; Diablico?

Od Andy'iego c.d: Isabel

- Wiesz co? Muszę coś zrobić, nie szukaj mnie.
I wybiegłem. Wiedziałem jeszcze jedno, tylko tego nie uwzględniłem. Ona wcale nie chciała tego z nim zrobić. To on ją zmusił. Dotarły do mnie wcześniejsze jej słowa, których nie słyszałem lub nie udało mi się ich zweryfikować do teraz.
Biegłem długo aż dotarłem do domu mojego BYŁEGO najlepszego przyjaciela.
Powitałem go uroczyście, prawym sierpowym gdy tylko zaszczycił mnie w drzwiach.
Nie takiego powitania się spodziewał.
Pewnie myślał, że przyszedłem na piwo czy coś.
Mam co uczcić? Ciąże mojej 16-letniej siostry? Do tego niechciana?
A jeżeli ona chce sobie coś zrobić?
Podbiegłem do leżącego chłopaka.
- Giń, śmieciu - zostawiłem go krwawiącego na podłodze, do tego jeszcze na niego splunąłem, miałem w dupie czy zginie czy nie. Niech zapłaci.
Szybko wróciłem do jaskini.
- Isabel, szukamy jej - byłem cóż, zrozpaczony? Do tego cały w krwi tego skurwiela, cały się trząsłem i myślałem, że zaraz wybuchnę. - Isabel, pomóż mi, proszę.

Cierpię na straszny brak weny, Isa?;-;

piątek, 25 marca 2016

Od Isabel CD Andy'iego

- Nie chciałam tak powiedzieć poniosło mnie... - westchnełam.
- Wiem... Byłaś nieźle zafrasowana tą kłótnią...
Spojrzałam na niego badawczo.
- Powiesz mi co się stało? - spytałam cicho
Zacisnął usta.
- Hm... Melanie jest w ciąży.
- Coo? - otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. - Ile ona ma lat? I skoro jest w ciąży to czemu chleje?
- W tym kłopot... Ma 16 lat, i jest uzależniona od alkoholu...
Ma 16 lat... Trawiłam tą informację. Jest o rok młodsza ode mnie, a już jest w ciąży... Ja mam 17 lat, a nawet nigdy nie 'bawiłam ' się w ten sposób...
- Za przeproszeniem, chyba ją popierdoliło... - syknęłam cicho.
- Też tak sądzę...
Mimo woli się uśmiechnęłam.
- I kogo masz zamiar zatłuc? - zachichotałam
Zastanowił się chwilę nad tym.
- Najlepiej i ją, i jej chłopaka.
Znów zachichotałam.
- Wiem, to mało śmieszne... - spoważniałam
- Nie szkodzi... - mruknął. Wyciągnął rękę i lekko pociągnął mnie za kosmyk włosów.
Pewnie teraz żałuję, że mi powiedział.
- Dobrze, że mi powiedziałeś. Nie będę się w to mieszać, ale wcale się nie dziwię, że się zdenerwowałeś.
Uśmiechnął się do mnie, ale ten uśmiech bardziej wyglądał jak grymas.

[Andy?]

Od Andy'iego c.d: Isabel

- Siostra, nie wydaje mi się żebyś dobrze robiła bawiąc się w swatkę... - mruknąłem.
Byłem dość ym zniesmaczony całym zajściem ale też lekko rozbawiony.
- Tylko się zabezpieczajcie!
Rzuciłem w nią żarzącym się kawałkiem kamyka.
- No co? - zaczęła się śmiać.
Cała moja siostra.
Młodsza o 2 lata, co poradzić, dzieckiem będzie nawet będąc grubo po 40-stce.
- Chyba powinnaś się zbierać.
- Musze Ci coś powiedzieć...
Ta chwila dość emocjonująca.
- Jestem w ciąży z Joachimem.
CO
KURWA
Myślałem, że mnie trafi jasna cholera.
- To po cholerę piłaś?! - aż wstałem.
- Nie, źle rozumiesz... Bo to jest ciąża zagrożona i..
- I jeszcze doprawiasz to alkoholem?!
- Jestem uzależniona i...
- Zabijasz dziecko, wyjdź.
Wkurzyłem się.
Melanie z wesołej dziewczynki zmieniła się w tą smutną, ale nie obchodziło mnie to.
- Andy..
- Wyjdź.
Posłusznie wyszła.
Zacząłem robić kółka chodząc, to tak z nerwów.
Nagle przyszła Isa.
- Co jest?
- Nie Twój interes.
- Pytam, co się stało?
- Nic - warknąłem.
Odwróciła się na pięcie i wyszła. Eh, nie powinienem... To w sumie nie jest jej wina, a wyżywam się właśnie na niej. Wyżyć to powinienem się na Melanie i to dość mocno.
Wróciłem do jej pokoju.
- Wybacz... Moja dziewczyno - wybuchnąłem śmiechem.

Isa?X'D

Od Isabel CD Andy'iego

Znów zrobiłam się cała czerwona.
Dziewczyna siedząca obok Andy'iego wydawała się wprost zachwycona.
- Ja nie miałam na... - zaczęłam
- Ale to nie... - Andy też zaczął coś mówić.
- Cześć - dziewczyna wstała i wyciągnęła do mnie rękę - Jestem Melanie. - po chwili szeptem dodała - cieszę się, że mój brat wreszcie znalazł sobie kogoś - mrugnęła do mnie.
O co tu chodzi? Cholera.
Melanie zaczęła się śmiać. Musiałam mieć bardzo komiczną minę.
- No bo to nie do końca tak jak myślisz... - zaczęłam powoli
Do niej najwyraźniej nic nie docierało.
Tak Isabel, tłumacz coś nachlanej dziewczynie...
- Jestem Isabel - mruknęłam niechętnie
- To czemu wróciłaś wcześniej? - Andy wydawał się lekko zły, ale też nieco rozbawiony.
- Hm... W mieście miałam nieco mało fajne zajście...
- Nie no, puściłeś ją samą do wioski? Powinieneś jej pilnować, wiesz? Jakiś naćpany facet by się zabawił, i co? - Melanie skarciła brata.
Eh... Zachowywała się jakbym miała pięć lat...
- Chyba umiem się sama pilnować... - westchnęłam
Andy posłał mi spojrzenie typu: "Nie kłóć się z nią, bo to nic nie da"
Trudno...
- W sumie gdzie ty mieszkasz? Nigdy Cię tu nie widziałam
Znów lekko się zarumieniłam.
- No w zasadzie to tu...
Wyglądała na nieco zdziwioną.
- Jak skończyliście razem w jaskini?
- Trochę długa historia...
- Isabel, może pójdziesz do siebie, a my jeszcze trochę pogadamy?
- Jasne - odparłam z ulgą
Wymknęłam się do mojej części

[Andy?]

Od Jacoba c.d: Sharayne

- Możesz mnie nazywać jak chcesz, nie robi to na mnie wrażenia - puściłem do niej oko, ale takie mega ironiczne. - Diabełku.
Ona jednak nie za bardzo przepadała za swoim nowym przezwiskiem, za to ja je wręcz uwielbiałem, bo sprawiało to, że była cóż... nieco wściekła. Dziewczyny naprawdę słodko wyglądają, gdy się wściekają.
Szliśmy już w milczeniu, no, dopóki... Usłyszałem, dziwnie to zabrzmi ale 'potknięcie', no normalnie ktoś się potknął. A kto może być tą niezdarą? Diablica. Jestem dość szybki, więc nie pomyślałem i po prostu ją złapałem.
Mogła upaść.
Rychło w czas.
- Widzisz, nawet piekło Cię wzywa.
Zrobiła głupią pytającą minę.
- No piekło jest na dole... Czy coś. - odparłem, postawiłem ją na ziemię dość zręcznie bo nie była za ciężka, odwróciłem się na pięcie i zniknąłem za najbliższym zakrętem w ciszy. Nie wiem czy mnie szukała, chociaż ona i jej kulturka... Nie, nie będzie mi dziękować, że uratowałem ją przed wrotami piekieł, czyli jej własnym domem.
~~*~~
Rzecz jasna, że nie poszedłem do domu. Poszedłem do pobliskiego tak jakby gangsterskiego pubu. Innymi słowy, dziewczynki tam potrafią być niegrzeczne, a ja to w sumie lubię. Pobawię się, napiję i spadam.
Kleiły się do mnie jakieś jędze ale... Były za słabe. Dziwne, bo te dziewczyny przestały mnie kręcić.. Hę? Jacob co z Tobą? Zauważyłem jakąś szarpaninę na końcu baru, pewnie jakiś typ chce zaciągnąć podstępem którąś z dziwek do łóżka, bez płacenia za usługę, niezłe widowisko, polecam.
Przedarłem się przez tłum, i co zobaczyłem? Faceta ciągnącego... kogo? Diablicę.
Nie wiem czemu ale coś się we mnie zagotowało.
Podszedłem do niego i strzeliłem mu z prawego sierpowego.
- Jak już ktoś ma poniżać Diablicę, to tylko ja - splunąłem mu w twarz i przedarłem się przez tłum idąc ku wyjściu.
Nikt mu nie pomoże, za bardzo się mnie boją.. Mogę powiedzieć jedynie, że mam tu wyrobioną dobrą opinię, opinię, której się boją.


To miało być słodkie co nie XDDDDDDDD Diablico?

Od Jacob'a c.d: Idy

Nieco się hem, wkurwiłem? Nieco? Raczej bardzo. Nie potrzebowałem pomocy. No dobra, może potrzebowałem ale nie od takiej laski jak ona.
Wole ładniejsze.
Żart, nie jest taka zła.
Wpatruje się w nią przez chwilę w milczeniu, widzę, że jej ręka powoli się oddala, ups. Wiem, że każdy inny zareagowałby inaczej, ale ja? Ja jestem Jacob i po prostu wybuchłem śmiechem.
- No idziesz czy nie?
- Usłyszałem za pierwszym razem - przeczesuje dłonią włosy, nie mogąc powstrzymać się dalej od śmiechu. - Po cholerę mnie śledziłaś?
Zabiera rękę.
- Wiedziałam, że sobie niezbyt poradzisz.
Ah, tak? Zabawne.
Mamy podobne charaktery, to wróży wojnę, ani jedna ani druga strona nie da za wygraną, a ja na pewno nie będę bał się jakiejś mało wyszkolonej panny.
- Jeżeli chcesz iść ze mną na wojnę to raczej pierw powinnaś poprawić swoje umiejętności, tylko latasz. To po pierwsze, po drugie nie no... Faktycznie popraw te umiejętności bo ledwo się unosisz - spojrzałem na nią krzywo, słodko się denerwuje. - Jak już możesz mi pomóc w co wątpię - nadal tak samo na nią patrzyłem - to powiedz mi jak mam wyjść z tego waszego pierdolonego miasteczka czy Bóg wie co to jest a ja pójdę sprać dupę chłopakom, którzy mnie tu zostawili a ja muszę poddać się na łaskę komuś takiemu jak Ty.
- Komuś takiemu jak ja? Coś Ci nie pasuje? - syknęła.
- Jesteś dziewczyną.
- No i?
Ostatnią rzeczą jaką chciałem dzisiaj robić było używanie ognia, więc lepiej się nie denerwować. Poza tym mam fatalnego kaca.
- Dobra od nowa, masz coś na kaca? - wymruczałem.

Ida?XD

Od Jacob'a c.d: Sharayne

Trochę ją zdziwiłem ale co miałem zrobić? Przeżywać jak mrówka okres tę przeklętą sytuację? Do tego ta mina, dziewczyna ze wszystkich stron aż kipiała ze złości, miało się wrażenie, że chyba zaraz wybuchnie. Może nie wrażenie, a chociaż cichą nadzieję, o jeden problem z głowy.
- Chcesz ze mną rozmawiać na temat kultury, a sama o nią nie dbasz.
- Słucham? - odparła nieco wytrącona z równowagi spokoju.
- Krzyczysz na kogoś, kto uratował Ci życie, raczej powinnaś być wdzięczna aczkolwiek mogę się mylić.
Chociaż nie sądzę, żebym się mylił w tej kwestii.
- Mówisz o sobie? - zaśmiała się kpiąco.
- Nie, duchu za Tobą - lekko się zirytowałem.
Ta dziewczyna działała mi na nerwy jak nikt dotąd.
- To już bardziej - wyszczerzyła się w diabelskim uśmiechu.
Mówiłem, diablica.
Dobra dosyć.
- A teraz nasze drogi się rozejdą, droga diablico - byłem kulturalny, nie? Chociaż do mnie to wcale nie pasuje i moim zdaniem, powinienem kopnąć ją w dupę. No ale.. Jest kobietą, czy coś.
Już miałem iść, gdy...
- Nie przedstawiłeś mi się.
Trudno, i tak ruszyłem w stronę swojego domku, wyrąbane na dziewczyny i różne takie pierdoły.
- Halo?
Ewidentnie szła za mną.
- Czemu za mną leziesz? - mruknąłem spode łba.
- Imię.
- Jacob, lepiej Ci?

On jest taki nieuprzejmy jeszcze ;-; Sharayne?

Od Andy'iego c.d: Isabel

Bawiliśmy się, cóż, świetnie. Ale nie, żadne z tych rzeczy, które każdy by teraz od razu pomyślał, to kobieta mojego najlepszego kumpla, co? I do tego moja rodzona siostra.
Nie, nie koleżanka.
- Jak się trzymasz Andy? - burknęła już trochę pijana.
- Może starczy Ci alkoholu, Melanie? - wzdrygnąłem się na samą myśl o tym, że mogłaby skończyć jak nasza matka.
- Masz kogoś? - dalej drążyła temat.
- Ni... - nie zdążyłem bo właśnie w tym momencie weszła Isa.
Mój wzrok na nią był jednoznaczny.
Pełen... Hm, złości.
- Isabel... - miałem ochotę walnąć facepalma, teraz to się dopiero zacznie.
- Czyli to jest ta Twoja nowa dziewczyna? - wyszczerzyła się do Isabel, która natomiast lekko się zarumieniła. Lekko? Nie, baaardzo. Jak burak.
Dlatego nie chciałem jej tutaj podczas wizyty siostry.
- Dziewczyna? - mruknęła Isabel.
- Nic takiego nie powiedziałem - broniłem się. - Służąca.
- Koleżanka - zaczęła.
- Giermek - kłóciliśmy się dalej.
- Przyjaciółka.
- Pachołek do różnych spraw.
- Dziewczyna - nawet nie zastanowiła się co powiedziała, tkwiąc w kłótni byleby wygrać.
- Dzie.. co? - uniosłem brew.
Melanie zaklaskała w ręce.
- Wiedziałam!
Zaraz... co?

Isabel? XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD...

czwartek, 24 marca 2016

Od Isabel CD Andy'iego

Co za zadufany w sobie dupek!
Nadąsana wyszłam z jaskini ruszyłam do wioski.
Prędko odkryłam, że nie ma tam nic fajnego do roboty.
Szlajałam się jeszcze przez jakiś czas po ulicach.
Nic ciekawego...
Westchnęłam z rezygnacji.
Powłóczyłam się trochę po miasteczku.
Z każdą minutą byłam coraz bardziej przekonana, że nie da się nic fajnego robić. Tylko wszędzie zapach spalenizny. Urocze.
- Wszystko w porządku, mała?
Jakiś gość zakradł się do mnie od tyłu
- Jasne, w najlepszym - odpowiedziałam opanowanym głosem
- Może się z nami napijesz, co?
Tak jak myślałam. Pijany jest.
- Chyba podziękuje, ale doceniam propozycje... - przełknęłam ślinę.
- To może się zabawimy, co?
Ruszył w moją stronę.
Powoli zaczęłam się cofać.
- Nie, dzięki. Już mam chłopaka, jak się dowie to Cię zleje - kłamałam, ale on nie musiał o tym wiedzieć.
- To gdzie twój chłoptaś, co? - zaśmiał się szyderczo
- Czeka na mnie - zaraz się zorientuje, że kłamię...
- Trudno. Nie będzie miał chyba pretensji, że Cię pożyczyłem?
Pisnęłam cicho.
Chyba to usłyszał, bo uśmiechnął się głupkowato.
Rzuciłam się biegiem za siebie.
Słyszałam jak ruszył za mną.
O Kur*a. Ślepa uliczka.
Zrobiłam coś nieprzemyślanego. Skoczyłam.
Jakimś dziwnym trafem nie roztrzaskałam się o ścianę. Podmuch wiatru jakby mnie lekko podrzucił.
Nie spojrzałam za siebie. Biegłam szybko po dachu jakiegoś domu. Po drugiej stronie skoczyłam na ziemię. Uf, już mnie nie znajdzie.

~~*~~

Chwilę później wchodziłam do jaskini Andy'iego. Miałam serdecznie dość przygód jak na jeden dzień.
Już zaczęłam mówić:
- Cześć, wró... - urwałam, przypomniawszy sobie co mówił.
Było dopiero około 22, więc chyba.
Stałam tak w wejściu niezdecydowana czy chcę wejść głębiej do jaskini.

[Andy?]

środa, 23 marca 2016

Pożegnajmy

Dakoda odchodzi.

Powód: Brak czasu.


Czemu mnie to nie dziwi?

Od Jacoba c.d: Sharayane

- Tak, jeżeli osoba, która Cię goni ma zamiar Cię zabić - syknąłem do dziewczyny i chwyciłem ją za rękę prowadząc do pobliskiego zaułku.
- CO TY... - pisnęła gdy zamknąłem jej usta ręką.
- Mogłabyś być, cóż, ciszej? Chyba, że masz zamiar zginąć mało ostrożna kobieto.
Miała charakterek.
- Nie będziesz mi mówił jak mam żyć.
- Owszem, dopóki nie zginiesz - warknąłem. - A to może zdarzyć lada moment piskliwa diablico.
Już sama jej obecność mnie denerwowała.
- Taak?
- Dobra mam Cię w dupie, zdychaj sobie tu - wyszedłem z kąta, wolałem już walczyć z tą zgrają Magów Wody i zostać utopionym niż spędzić więcej czasu z tą osobą.
Tak, znaleźli mnie, dziewczyna chciała odejść no ale, ją też znaleźli.
- Brawo Rudzielcu.
- Nie mów tak do mnie!
- Bo ugryziesz mnie, lisie? - uśmiechnąłem się kpiąco.
Dobra nie czas na to, zaraz rozpocznie się prawdziwa wojna.
Czas odpalić ogień.
Na szczęście wyszkoliłem się już na mistrza, także wytworzenie chociażby najtrudniejszego kształtu feniksa nie było dla mnie trudnością nawet za pomocą jednej ręki.
- Jeżeli chcesz żyć, musisz mi pomóc - odparłem.

Shara?

Od Andy'iego c.d: Isabel

Oczywiście nadal jestem w przekonaniu, że nikogo przystojniejszego ode mnie się tutaj nie znajdzie, na świecie też nie.
Taki żarcik.
Albo nie?
- Chyba gdzieś wyjdę.
- Nie możesz ze mną wytrzymać, co?
- Coś w tym stylu - pokazała mi język.
Zbyt często wychodzi, żeby nie być podejrzliwym. Jestem samolubny, niecierpliwy i trochę zagubiony w życiu. Popełniam błędy, tracę panowanie i robię się nieznośny. Ale, do cholery... Jeżeli nie może ze mną wytrzymać te najgorsze dni, po co pokazywać... te lepsze? Moje motto jest proste: 'Najpierw załóż maskę tlenową sobie, a później martw się o resztę, bo inaczej nie pomożesz nikomu - nawet sobie'.
Kieruje się nim przez dłuższy okres życia i wiecie co? Jeszcze nikt z mojego grona od tego nie umarł, a mianowicie niektórym uratowało to dupy.
- Czemu czasami jesteś... Taki spięty i złośliwy? Co chcesz przez to osiągnąć? - mruknęła cicho nie patrząc mi w oczy.
- By dojść do źródła, trzeba płynąć przez prąd - wstałem - Idź poszukaj dla siebie chłoptasia, jak już go znajdziesz nie wracaj na noc do jaskini, przyjdzie do mnie koleżanka, muszę się zrelaksować - cały czas obserwowałem jej reakcję.
- Czyli wykorzystujesz dziewczyny.
- Nie, to one wykorzystują chwilę mojej słabości.
Robiła się zła, widać było, że próbuje to ukryć.
- Co do mnie czujesz? - palnąłem.
Zdziwiła się nieco.
- S-Słucham?!
- Nie udawaj, pragniesz mnie - zaśmiałem się.
- Oszalałeś?
- Podobałem Ci się od samego początku Isa.. - jej reakcja jest śmieszna na moje szatańskie zabawy słowami, oczywiście nie są poważne, ale ona je tak odbiera, to mnie bawi.
- Kłamstwo, posiada wiele aspektów, ale zawsze jest bronią tchórzy.
- Ja nie kłamię.
- Dobrze, to tym razem zabawię się z koleżanką - w sumie kłamałem, nie zamierzałem odwalać dzikie orgie. Na pewno nie z koleżanką. (KILL ME PLEASE XD)
Nadal była zła.
- Super! - właśnie wychodziła naburmuszona z jaskini.
- Daj mi czas tak do 1 w nocy! - krzyknąłem za nią.
No, przecież żartuję, ale jest śmiesznie. Koleżanka będzie, ale to dziewczyna mojego kumpla do tego przychodzi tylko się czegoś napić, czegoś mocniejszego.

Isabel?XDDDDDDDDDDDDDD

poniedziałek, 21 marca 2016

Od Isabel CD Andy'iego

- Wrzeszczałeś przez sen - powiedziałam mu cicho
- Co dokładnie mówiłem? - dyszał
Zarumieniłam się.
- Różne rzeczy. Najpierw ciągle powtarzałeś Elisabeth. Coś w rodzaju żeby przestała, czy coś. Potem zacząłeś mówić moje imię. I też żebym przestała.
Wyglądał przez chwilę na zmieszanego. Bojąc się, że zaraz zacznie na mnie wrzeszczeć szybko wstałam.
- Idę się przejść. Będę w lesie. - mruknęłam
Podeszłam do moich rzeczy. 
Zarzuciłam łuk na plecy i wyszłam.
Świerze powietrze... Odetchnęłam głęboko. 

~~*~~

Nie wiem jak długo byłam lesie. Ustrzeliłam kilka ptaków.
Chwilę później wracałam do jaskini.
Weszłam do środka. 
- Masz. - Rzuciłam ptaki na stół. Solidne sztuki. 
Nie odpowiedział.
Złapałam za miotłę. Nigdy nie lubiłam sprzątać, ale koniecznie chciałam się czymś zająć. 
Dokładnie posprzątałam całą podłogę.
I to było zajęcie? Na ile... 15 minut...
Nie miałam bladego pojęcia co ze sobą zrobić. 
- Andy...? - zaczęłam
- Hm? 
- Macie tu jakiś fajnych facetów w wiosce? - spytałam
- Że oprócz mnie?
Puściłam to pytanie mimo uszu.
- Pewnie jacyś by się znaleźli... - mruknął
Uśmiechnęłam się szeroko.

Andy? Dziwny obrót sprawy XD

Od Andy'iego c.d: Isabel

Andy debilu tylko nie daj po sobie poznać, olej to co mówiłeś wcześniej, po prostu nie możesz znowu dać się złapać w te sidła, by potem cierpieć. Jesteś zbyt na to uczulony, tylko udajesz twardziela. Potem znowu zostaniesz sam i staniesz się jeszcze gorszym tyranem.
Chociaż bycie gorszym tyranem nie jest takie złe.
- Dobra - odparłem, wstałem i wyszedłem z tego pomieszczenia kierując się do drugiego, nie byłem strasznie wyczerpany, ale musiałem uniknąć tematu tego, co mówiłem wcześniej. Obudził się we mnie stary Andy, ale na chwilę. Minęło.
- Andy? - usłyszałem jej głos.
- Co? - powiedziałem bez uczuć.
- Nic. - mruknęła i ucichła.
Co znowu zrobiłem? Nieważne, idę spać.
Położyłem się na łóżku jeszcze trochę rozmyślając i momentalnie zasnąłem.
~~*~~
W sumie śniła mi się Elizabeth, która skacze z klifu, a ja nie jestem w stanie nic zrobić.
Nagle obraz rozmywa się, a tam gdzie wcześniej była twarz Beth, teraz widnieje twarz Isabel.
Isabel.
Elizabeth.
Isabel.
Elizabeth.
Przecież nie będzie w stanie mi jej zastąpić, nikt mi jej nigdy nie zastąpi.
Raczej.
Ciało dziewczyny buja się przez morskie fale na dole, które przybierają krwisty odcień przez rany na ciele. Byłem spanikowany, nie chciałem tego widzieć i nie chciałem żeby to przytrafiło się Isabel.
- Isabel?! - warknąłem w dół.
Nikt mi nie odpowiadał, chwilę później, obudziłem się i zobaczyłem Isę.
- Co się stało? - powiedziała z troską.
- Co robisz?! - odparłem zabierając swoją głowę z jej kolan. W sumie, byłem tylko w bokserkach.
- Myślałam..
- To nie myśl. - mruknąłem.
Byłem lekko zdenerwowany przez sen.


Znowu ;_; Isa?

niedziela, 20 marca 2016

Od Isabel CD Andy'iego

- Wszystko słyszałam... - powtórzyłam
Gapił się na mnie bez słowa.
Uśmiechnęłam się.
- Dziękuje, że po mnie wróciłeś. Kompletnie się zgubiłam... - wyznałam
Wyglądał na zadowolonego ze zmiany tematu.
- Czemu byłaś tak skrajnie wycieńczona?
- Przeklęta moc burzy. Jak się zdenerwuje to 'wybucha'... 
Znów był zbity z tropu. 
- Zdenerwowana? - syknął - to ja Cię szukałem kilka godzin po lesie, a ty się zdenerwowałaś?
Był bardzo poirytowany. 
- Przepraszam...
- Już trudno... 
Powoli podniosłam się na nogi i stanęłam naprzeciw niego.
- Andy...
Wzięłam go delikatnie za ręce. 
- Co?
- To co mówiłeś... To... prawda?
- Nie jestem pewny... 
Ścisnął moje dłonie. 
Serce zaczęło mi bić jak oszalałe.
Delikatnie się cofnęłam i usiadłam na łóżku. Po chwili Andy usiadł koło mnie. Wiedziałam to bez patrzenia w bok. Odwróciłam się w jego stronę. Oparł głowę o ścianę i przymknął oczy. Zauważyłam cienie pod jego oczami.
- Jak długo mnie szukałeś? - zażądałam
- No troch...
Przerwałam mu.
- Jak długo?
- Pewnie kilkanaście godzin... Całą okolicę musiałem przeczesać...
- Powinieneś się położyć - mruknęłam cicho.
- Wiesz, bywałem w gorszych sytuacjach - westchnął.
- Ale, bez urazy, wyglądasz okropnie...
Tylko na mnie spojrzał.
Kłamałam. Mimo cieni pod oczami był piękny. 
Patrzeliśmy na siebie w milczeniu.

[Andy? XD]