- Najmocniej przepraszam... nie zauważyłem... - zacząłem się tłumaczyć. Nie była zła za to, ale zanim się jej przyjrzałem to już jej nie było. Ciekawe dokąd tak pędzi? Oby nic sobie więcej nie zrobiła przez ten pośpiech, który jest złym doradcą. Sąsiad mój z naprzeciwka wzruszył tylko ramionami i udaliśmy się do baru.
***
Wreszcie zabrzmiała ostatnia nuta śpiewu. Zacząłem się zbierać i na dworze czekałem na sąsiada. W pewnym momencie poczułem jak ktoś mi się przygląda, więc odwróciłem się w tym kierunku i zobaczyłem tą samą dziewczynę, co wcześniej. Teraz mogłem się jej przyjrzeć dokładniej. Miała brązowe oczy podobne do szafirów co błyszczą jakby były gwiazdami. Natomiast jej długie, czarne włosy jakby były przepiękną przeplatanką na niebie, którą trudno dostrzec, a jej smukła i wysoka sylwetka jakby by była królową łań sarny dostojna i dumna.... Urzekła mnie swą urodą jak i natchnęła do pisania. Przeprosiłem kolegę i udałem się do lasu oraz oparłem się o pień drzewa, po chwili zacząłem pisać...
***
Mój wiersz był gotowy, uśmiechnąłem się sam do siebie. Jednak w pewnym momencie poczułem za sobą czyjąś obecność, więc spojrzałem się za siebie i zobaczyłem tą samą niewiastę z ranę. Wyglądała na zakłopotaną, choć nie wiedziałem czemu.... Natychmiast wstałem
- Ja... Ja chciałem jeszcze raz cię przeprosić. Bardzo się spieszyłem i rano nie zrobiłem tego jak należy... I to wszystko było też moją winą, zamyśliłem się i nie patrzyłem dokąd biegnę... tak więc chciałbym żebyś przyjęła moje najszczersze przeprosiny... i ten drobny prezent - powiedziałem, unikając jej uważnego, acz spokojnego spojrzenia. Schyliłem się i wyciągnąłem dłonie, w których trzymałem przewiązane wstążką pudełko. Spojrzałem na nią z lekkim uśmiechem...
- To nie była twoja wina. Każdemu się zdarza. Mi też się śpieszyło - wyjaśniła, odbierając ode mnie pudełko oraz je otwierając. - Ciastka? Dziękuję i proszę - mówiąc to przybliżyłem pudełko z wypiekami, po czym wzięła jedno.
- Usiądź obok mnie droga pani i uczyń mi ten zaszczyt słuchając dwóch mych wierszy - powiedziałem patrząc w jej szafirowe oczy...
- Dobrze... Jestem Camila - powiedziała
- Piękne imię dla pięknej damy - mówiąc to ucałowałem jej rękę. - Jestem Oliver pani - usiadłem obok niej i zacząłem czytać wiersz:
"Dzień ma swój uśmiech ponętny,
Błyszczącą weselem postać
I ogień życia namiętny;
Więc chciałem przy nim pozostać...
Ale z kolei na straży,
Stoi noc pełna zazdrości,
Zdejmuje wesołość z twarzy
I uśmiech ginie w ciemności...
Noc ma swój smutek niebieski,
Tęsknotę pragnień serdeczną,
Rozsiewa po kwiatach łezki,
Więc chciałem zrobić ją wieczną.
Lecz znowu jasność paląca
Buszy gmach nocnych bławatów,
Urocze widma roztrąca,
I rosę wypija z kwiatów.
Ty masz dnia jasne oblicze,
Wdzięk nocy, co duszę pieści.
Twoje spojrzenie dziewicze
Łzy razem i uśmiech mieści.
Chcąc zgodzić pragnienia sprzeczne,
Na żadną nie trafić zmianę,
Przy tobie na czasy wieczne,
Przy tobie, luba, zostanę!" - teraz wziąłem drugą kartkę i zacząłem jej czytać drugi wiersz:
"Mając wszystko,
możesz nie mieć niczego..
Choć kolorów tysiące
a na niebie gwiazdy lśniące.
Choć pola zboża złocą się,
muskane promieniami słońca.
Dusza moja zatrwożona,
tym pięknem nie jest zaspokojona.
Na górze marzeń,
rośnie mocno zakorzeniona nadzieja,
na powrót
do Tamtych miejsc, do Tamtych ludzi
na powrót
do przeszłości i pomyślności
Spoglądając w oczy szczęścia,
nie potrafię zobaczyć swojego odbicia.
Wewnętrznej rozpaczy
nie zagłuszy najpiękniejszy hymn ptaków.
Choć zachwycona kroplami deszczu
i wiatrem we włosach,
stawiając kroki na trawie skąpanej rosą,
nie zaznam radości,
kiedy w sercu tylko smutek gości.
Bo piękno i szczęście to nie tylko to co dookoła nas ale to co jest w nas" - po skończonym czytaniu czekałem na jej reakcję..
<Camila?? Natchnęło mnie na opo w tym stylu ^^ >
Wreszcie zabrzmiała ostatnia nuta śpiewu. Zacząłem się zbierać i na dworze czekałem na sąsiada. W pewnym momencie poczułem jak ktoś mi się przygląda, więc odwróciłem się w tym kierunku i zobaczyłem tą samą dziewczynę, co wcześniej. Teraz mogłem się jej przyjrzeć dokładniej. Miała brązowe oczy podobne do szafirów co błyszczą jakby były gwiazdami. Natomiast jej długie, czarne włosy jakby były przepiękną przeplatanką na niebie, którą trudno dostrzec, a jej smukła i wysoka sylwetka jakby by była królową łań sarny dostojna i dumna.... Urzekła mnie swą urodą jak i natchnęła do pisania. Przeprosiłem kolegę i udałem się do lasu oraz oparłem się o pień drzewa, po chwili zacząłem pisać...
***
Mój wiersz był gotowy, uśmiechnąłem się sam do siebie. Jednak w pewnym momencie poczułem za sobą czyjąś obecność, więc spojrzałem się za siebie i zobaczyłem tą samą niewiastę z ranę. Wyglądała na zakłopotaną, choć nie wiedziałem czemu.... Natychmiast wstałem
- Ja... Ja chciałem jeszcze raz cię przeprosić. Bardzo się spieszyłem i rano nie zrobiłem tego jak należy... I to wszystko było też moją winą, zamyśliłem się i nie patrzyłem dokąd biegnę... tak więc chciałbym żebyś przyjęła moje najszczersze przeprosiny... i ten drobny prezent - powiedziałem, unikając jej uważnego, acz spokojnego spojrzenia. Schyliłem się i wyciągnąłem dłonie, w których trzymałem przewiązane wstążką pudełko. Spojrzałem na nią z lekkim uśmiechem...
- To nie była twoja wina. Każdemu się zdarza. Mi też się śpieszyło - wyjaśniła, odbierając ode mnie pudełko oraz je otwierając. - Ciastka? Dziękuję i proszę - mówiąc to przybliżyłem pudełko z wypiekami, po czym wzięła jedno.
- Usiądź obok mnie droga pani i uczyń mi ten zaszczyt słuchając dwóch mych wierszy - powiedziałem patrząc w jej szafirowe oczy...
- Dobrze... Jestem Camila - powiedziała
- Piękne imię dla pięknej damy - mówiąc to ucałowałem jej rękę. - Jestem Oliver pani - usiadłem obok niej i zacząłem czytać wiersz:
"Dzień ma swój uśmiech ponętny,
Błyszczącą weselem postać
I ogień życia namiętny;
Więc chciałem przy nim pozostać...
Ale z kolei na straży,
Stoi noc pełna zazdrości,
Zdejmuje wesołość z twarzy
I uśmiech ginie w ciemności...
Noc ma swój smutek niebieski,
Tęsknotę pragnień serdeczną,
Rozsiewa po kwiatach łezki,
Więc chciałem zrobić ją wieczną.
Lecz znowu jasność paląca
Buszy gmach nocnych bławatów,
Urocze widma roztrąca,
I rosę wypija z kwiatów.
Ty masz dnia jasne oblicze,
Wdzięk nocy, co duszę pieści.
Twoje spojrzenie dziewicze
Łzy razem i uśmiech mieści.
Chcąc zgodzić pragnienia sprzeczne,
Na żadną nie trafić zmianę,
Przy tobie na czasy wieczne,
Przy tobie, luba, zostanę!" - teraz wziąłem drugą kartkę i zacząłem jej czytać drugi wiersz:
"Mając wszystko,
możesz nie mieć niczego..
Choć kolorów tysiące
a na niebie gwiazdy lśniące.
Choć pola zboża złocą się,
muskane promieniami słońca.
Dusza moja zatrwożona,
tym pięknem nie jest zaspokojona.
Na górze marzeń,
rośnie mocno zakorzeniona nadzieja,
na powrót
do Tamtych miejsc, do Tamtych ludzi
na powrót
do przeszłości i pomyślności
Spoglądając w oczy szczęścia,
nie potrafię zobaczyć swojego odbicia.
Wewnętrznej rozpaczy
nie zagłuszy najpiękniejszy hymn ptaków.
Choć zachwycona kroplami deszczu
i wiatrem we włosach,
stawiając kroki na trawie skąpanej rosą,
nie zaznam radości,
kiedy w sercu tylko smutek gości.
Bo piękno i szczęście to nie tylko to co dookoła nas ale to co jest w nas" - po skończonym czytaniu czekałem na jej reakcję..
<Camila?? Natchnęło mnie na opo w tym stylu ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz