- Jakie lekcje? – spytałam. Podeszłam do klatki. Tit
zaćwierkała radośnie na widok kwiatów. – Proszę – wetknęłam je pomiędzy pręty.
- Żebyś poprawiła umiejętności – powiedział z grymasem na
twarzy.
- Mogę się gdzieś umyć?
- Tam jest łazienka. Musisz sobie przynieść wodę z źródełka
na zewnątrz. Tu jest wiadro.
- Jak mam niby wyjść? Spalę się w lawie.
W odpowiedzi pstryknął palcami. Lawa już nie płynęła.
- Dzięki
Zaczęłam żmudny proces przenoszenia wody. Andy stracił zainteresowanie
tym co robię. Zapalił świecę, po czym zaczął ćwiczyć kontrolę. Wydłużał
płomień, kazał mu niemal zaniknąć lub formować się w różne kształty. Balia,
którą napełniałam była niemal do połowy pełna. Jeszcze trochę. Po dziesięciu
minutach skończyłam. Zanim jednak zaczęłam się myć spytałam Andy’iego:
- Masz może jakąś starą koszulkę, sznurek i nici? Koszulkę
mam zamiar zniszczyć, żeby nie było niespodzianki.
Przez chwilę myślałam, że mnie zignoruje, ale potem wstał i
wyciągnął rzeczy z szafy. Biała koszulka, biały sznurek, biała nić i srebrna
igła. Podał mi to bez słowa, po czym wrócił do swojego zajęcia.
Wyjęłam jeszcze swój nóż i zabrałam się do pracy. Gdy
skończyłam, poszłam się myć. Br… Wzdrygnęłam się gdy tylko znalazłam się w
wdodzie. Szybko się umyłam i przebrałam w „koszule nocną”. Przynajmniej mam
zapasową bieliznę… Chwilę później byłam już w łóżku. Było już późno. Szybko
zasnęłam.
~~*~~
Rano zbudziłam się z wrzaskiem.
- Czy to było konieczne? – fuknęłam na niego, odgarniając mokre
włosy z twarzy. Andy stał nade mną z wiadrem w ręce.
- A, było – odparł nonszalancko
- Super… -
wygramoliłam się z mokrego łóżka i poszłam się przyebrać.
Gdy skończyłam, wróciłam do pokoju.
- To gdzie będą te lekcje?
[Andy?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz