- Wrzeszczałeś przez sen - powiedziałam mu cicho
- Co dokładnie mówiłem? - dyszał
Zarumieniłam się.
- Różne rzeczy. Najpierw ciągle powtarzałeś Elisabeth. Coś w rodzaju żeby przestała, czy coś. Potem zacząłeś mówić moje imię. I też żebym przestała.
Wyglądał przez chwilę na zmieszanego. Bojąc się, że zaraz zacznie na mnie wrzeszczeć szybko wstałam.
- Idę się przejść. Będę w lesie. - mruknęłam
Podeszłam do moich rzeczy.
Zarzuciłam łuk na plecy i wyszłam.
Świerze powietrze... Odetchnęłam głęboko.
~~*~~
Nie wiem jak długo byłam lesie. Ustrzeliłam kilka ptaków.
Chwilę później wracałam do jaskini.
Weszłam do środka.
- Masz. - Rzuciłam ptaki na stół. Solidne sztuki.
Nie odpowiedział.
Złapałam za miotłę. Nigdy nie lubiłam sprzątać, ale koniecznie chciałam się czymś zająć.
Dokładnie posprzątałam całą podłogę.
I to było zajęcie? Na ile... 15 minut...
Nie miałam bladego pojęcia co ze sobą zrobić.
- Andy...? - zaczęłam
- Hm?
- Macie tu jakiś fajnych facetów w wiosce? - spytałam
- Że oprócz mnie?
Puściłam to pytanie mimo uszu.
- Pewnie jacyś by się znaleźli... - mruknął
Uśmiechnęłam się szeroko.
Andy? Dziwny obrót sprawy XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz