poniedziałek, 22 lutego 2016

Od Anabell

Szłam powoli przez las, co nie za bardzo mi się udawało, bo gdy tylko dałam odpłynąć myślom, automatycznie przyspieszałam kroku. Było to bardzo spokojne miejsce. Idealne do odpoczynku, w szczególności dla mnie. Przychodziłam tu zwykle po to, żeby pobiegać, wspinać się na drzewa lub poćwiczyć magię wody. Było tu dużo różnych źródeł, małych strumieni i jedna większa rzeka przy granicy lasu. Właśnie tam szłam. Można powiedzieć, że byłam samoukiem, choć nie pogardziłabym, kiedy ktoś by był chętny, żeby mnie pouczyć. Ale takich ktosiów dużo nie było, może i nawet lepiej dla mnie, bo nie musiałam się trzymać sztywnych reguł. Moim jedynym towarzyszem była wilczyca-Mori. Nie była zwykłym wilkiem. Była od takiego o wiele wyższa i silniejsza. Często do niej mówiłam różne rzeczy nie przejmując się tym, że nie odpowie. Wiedziałam, że mnie rozumie i to było najważniejsze. Co ciekawe, umiała się też wspinać na drzewa. Może nie z jakąś gracją, ale zawsze coś. Szła teraz koło mnie, co chwila na mnie zerkając. Wtedy trochę się przybliżała i szła teraz przyciśnięta do mnie. Zmuszało mnie to do odsuwania się. Robiła tak zwykle gdy się nudziła. 
-Mori, uspokój się.-Mruknęłam do zwierzęcia.
Ona w odpowiedzi tylko się odsunęła. Po chwili byłam już przy rzece. Usiadłam przy brzegu i napełniłam małą buteleczkę, którą zawsze przy sobie nosiłam. Tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś próbował mnie zaatakować. Nie mogłam wiele zrobić, ale próbować zawsze można było. Popatrzyłam się w taflę wody. Aż mi się przypomniało, jak kiedyś słyszałam, że wyglądam na starszą niż jestem. Teraz mówili tylko, że wyglądam na młodszą. Och, szkoda, że się nie zdecydowali. Po chwili usłyszałam szelest w krzakach. Starałam się udawać, że tego nie słyszę i zachowywać jak najbardziej naturalnie. Czekałam tylko, aż ktoś podejdzie i powie, czego chce albo po prostu odejdzie. Nie odszedł. Jakaś osoba za mną stanęła. Dla poczucia bezpieczeństwa chwyciłam mój bogato zdobiony czarnymi i czerwonymi kamyczkami sztylet. Mori za to cicho powarkiwała.
-Co się stało?-zapytałam bez owijania w bawełnę i spojrzałam na tą osobę. Na wszelki wypadek się uśmiechnęłam. 
<Hm... ktoś odpowie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz