środa, 24 lutego 2016

Od Vanessy - III Poziom Perfekcji

Zgrabnie wsiadłam na Czempiona, lekko go szturchnęłam nogą, a ogier cwałem ruszył do biblioteki Narodu Ognia. Wjechałam na kamienną dróżkę i zwolniłam. Minęłam niewielki stragan i kłosem podeszłam do bramy. Zatrzymałam wierzchowca, gdyż strażnicy zagrodzili mi drogę.
-Nie ma wstępu-powiedział.
-Dlaczego?-zapytałam lekko niezadowolona.
-Bo nie-warknął.
Zacisnęłam pięści i zawróciłam. Gdy byłam już w lesie skręciłam w lewo, niedługo potem powtórzyłam tą czynność. Znalazłam się po prawej stronie muru. Gdy Czempion przy nim stanął, kucnęłam na jego grzbiecie. Następnie podniosłam się i wskoczyłam na mur. Rozejrzałam się i upewniona zeskoczyłam na ziemię. Przebiegłam pod ściany budynku, w wejściu stali kolejni strażnicy. Przygryzłam wargę i lekko wystawiłam rękę. Z ognia z zapalonej pochodni zrobiłam niewielką kulę, którą następnie rzuciłam na trawę przy przeciwległym rogu. Ta zapaliła się. Strażnicy szybko tam pobiegli. W tym czasie ja niezauważalnie przemknęłam się do środka. Schowałam się za kolumnę, poczekałam, aż nikogo nie będzie i wyszłam z ukrycia. Przechodziłam bokiem, nagle usłyszałam głosy. Rozejrzałam się niespokojnie, po chwili już wisiałam przy suficie. Ręce powoli zaczęły mi się pocić, co mogło skutkować ślizganiem się. Nie mogłam wytrzymać "Idźcie już" - pomyślałam. Gdy tylko ci znikli ja spadłam. Przekręciłam się i wylądowałam kucając. Rozejrzałam się i pobiegłam do jednego z działów. Przeszłam przez drzwi i nie zwlekając zaczęłam szukać książki. Po jakimś czasie udało mi się ją znaleźć. Wyjrzałam na hol, zauważyłam, że ktoś tu idzie. Schowałam się za półkę, a gdy mogłam-ruszyłam. Wyszłam z biblioteki bocznym wyjściem. Podeszłam do drzewa obok muru i wspięłam się na nie. Zagwizdałam i przeszłam po gałęzi, następnie zeskoczyłam z muru na grzbiet Czempiona. Klepnęłam go nogą, a koń ruszył cwałem (...) Będąc już dobrze poinformowana zatrzymałam Czempiona. Zeskoczyłam z niego lądując na piasku. Byłam właśnie na plaży, w oddali widziałam statek, statek Lorda Verkusa. Pogłaskałam ogiera i podeszłam do łódki (...) Byłam już przy statku, na szczęście nikt mnie nie zauważył. Teraz jednak musiałam uważać. Statek był dużo większy niż taki zwykły. Stanęłam na pokładzie łódki i rozejrzałam się. Podskoczyłam, złapałam się wystającego drewna. Oparłam nogi na boku statku i się odbiłam. Jednym ruchem ręki złapałam pistolet, strzeliłam. Sznurek poleciał na pokład, a hak zahaczył o drewno. Moje buty już po chwili opierały się o bok statku, jak wcześniej. Zaczęłam się powoli wspinać, po chwili byłam przy niewielkim oknie. Wybiłam szkło i przecisnęłam się do środka. Wsunęłam linkę z hakiem i schowałam pistolet. Rozejrzałam się, nikogo nie było. Powoli podeszłam do schodów i zeszłam niżej w głąb statku. Według moich informacji przejście było ukryte za biurkiem. Tylko jak się dostać do gabinetu. Nie minęło długo kiedy byłam na korytarzu. Wyjrzałam zza rogu, dwaj mężczyźni pilnowali wejścia. Przygryzłam wargę, nie było w pobliżu ognia. Po chwili wpadł mi pomysł. Ściągnęłam buta i rzuciłam go na drugi koniec. Oboje tam poszli. Szybko weszłam do pokoju. Podeszłam do biurka i otworzyłam szufladę. Wyłożyłam papiery i podkładkę, wyglądającą jak spód. Wpisałam kod, a biurko odsunęło się. Wskoczyłam do małego pomieszczenia. Na środku był zwój, a otaczał go ogień. Używając swojej mocy przesunęłam żywioł. Prędko zabrałam zwój (...) Włożyłam zwój w ręce mistrza.

Koniec

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz