środa, 9 marca 2016

Od Larissy

Pierwsze promienie słonecznego słońca wdarły się do mojego pokoju. Był świt. Powoli otworzyłam oczy. Jeszcze chwilę – pomyślałam. Było mi ciepło i nie chciałam wstawać. Albo… rozejrzę się po dworze. Cicho, by nikt nie wiedział, że wstałam, ześlizgnęłam się z łóżka. Szybko się ubrałam – co należało do moich codziennych czynności. Cicho otworzyłam drzwi. Nie udało się. Skrzypnęły. Rzuciłam się do łóżka. Nie chciałam żeby moi bracia wiedzieli, że wybieram się na dwór. To było zazwyczaj trudne. Mieszkaliśmy w małym drewnianym domku w nijakiej wiosce. Jak drzwi skrzypią, to jest szansa, że nawet sąsiedzi usłyszą, a jako, że mój pokój miał najwyżej 5 na 5 metrów, dźwięki łatwo się rozchodziły. Odczekałam kilka minut leżąc wstrzymanym oddechem, ale nie usłyszałam żadnych kroków. Pewnie śpią. Zeszłam z łóżka, tym razem uważając jeszcze bardziej. Otwierając drzwi wiedziałam, że jeśli jeszcze raz skrzypnął to po mnie. Nie będzie wyjścia na dwór. Bracia uwielbiali mi dokuczać. Tym bardziej, że było ich czterech. Mamy nie było – umarła, a tata nie daje sobie rady z nami wszystkimi. Nigdy nie poznałam mamy, widziałam tylko jej zdjęcia. Idąc powoli zajrzałam do pokoju najstarszego z braci – Damona. Spał, chociaż co jakiś czas przewracał się z boku na bok. Odetchnęłam z ulgą – to właśnie on jest najgorszy… dlatego, że jest najstarszy uważa, że jest najmądrzejszy. Najstarszy – najmądrzejszy… dziwnie brzmi, ale ja zawsze trzymałam się wersji, która u nas w rodzinie według mnie była prawdziwa: najmłodsza – jedyna – najsilniejsza – najmądrzejsza – najnormalniejsza. Stwierdziłam jeszcze, że dwóch braci śpi i został jeszcze najmłodszy brat – najbardziej wykorzystywany wśród ich jeśli można to nazwać „paczki”. Romeo najbardziej z nich wszystkich mnie lubił, chociaż na polecenie innych się do tego nie przyznawał. Najbardziej też z nich bał się mnie, dlaczego? Raz, kiedy przyszłam do jego pokoju myśląc, że go tam zastanę. Naprawdę nie wiem, co ja wtedy sobie myślałam, ale na pewno nic dobrego. Chwilę później wszyscy mnie otoczyli. Czegoś musiałam użyć… wody – mojej mocy, w prawdzie nie była ona potężna, ale coś tam potrafiłam. Wszystko miał wilgotne i nieprzyjemnie chłodne. Ale… w sumie to mu tak dobrze. Jakimś dziwnym trafem magia ominęła całą moją rodzinę. Z wyjątkiem mnie. Może dlatego zawsze byłam wyrzutkiem? Upewniwszy się, że i on śpi wyszłam drzwiami frontowymi. Przywitał mnie zapach ryb. Codziennie mnie witał. Z boku przeleciała mewa. Jasne… zostawiła po sobie piękną pamiątkę… w postaci za przeproszeniem: gówna. Wszyscy spali. Miało się wrażenie, że stare drewniane domki, zbudowane ciasno obok siebie, również śpią. Nikt nie chodził po ulicach. Byłam sama. Sama, sama w tej wiosce. Wdychając świeże powietrze ruszyłam przed siebie. Z bliska widziałam już port. W nim kilka statków w tym jeden odpływający. Pomachałam ludziom, którzy byli w środku. Na pewno ich znałam, ale teraz kiedy byli tak bardzo daleko nie mogłam ich dokładnie zobaczyć. Znałam prawie wszystkich w miasteczku. Trudno się dziwić, miasteczko nie jest przecież wielkie. Pomagałam tutaj wielu ludziom nie raz. Codziennie, jeśli mnie bracia nie złapali chodziłam na cichą plażę. Było to moje ulubione miejsce, tam mogłam przemyśleć wszystko co wydarzyło się kiedyś, lub co przyniesie mi jutro. Przed wejściem na plażę zdjęłam buty, ale wzięłam je do ręki. Idąc boso poczułam znajomy, ciepły dotyk piasku. Fale leniwie obijały się o brzeg, jakby i one spały. Weszłam do wody po kostki, czując to zimno, które czułam zawsze kiedy tu byłam. Dwa metry ode mnie zobaczyłam piękną muszlę. Takiej jeszcze nie mam. Pierwsza. Czasami zbierałam muszle, kiedy mi się nudziło, ale nigdy ich nie wyrzucałam, chyba że były zniszczone. Podeszłam i wyciągnęłam ją z wody. Miałam rację, jest taka pierwsza u mnie. Nagle usłyszałam cichy szmer piasku. Co to? Wiatr? Nie, ale została tylko jedna możliwość. Człowiek? Ludzie, od kiedy sięgam pamięcią nigdy tu nie przychodzili. Jeśli to człowiek, nie mogę tak stać i zbierać muszli. Postanowiłam coś powiedzieć.

- Witaj – powiedziałam spokojnie, powoli się odwracając – potrzebujesz czegoś?

[Ktoś? Myślałam, że ludzie tutaj już nie przychodzą!]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz