wtorek, 1 marca 2016

Od Willow

Obudziłam się bardzo wcześnie. Słońce jeszcze nie pojawiło się na niebie. Przetarłam oczy. Delikatnie na palcach wyszłam z łóżka i skierowałam się w stronę pokoju mojego brata. Drzwi były uchylone, więc zajrzałam. Jeszcze spał. To dobrze, bo mogłam wyjść z domu bez pytania kogoś o zgodę. Ściągnęłam z siebie białą i lekką koszulę nocną, by przebrać się w normalne ubrania. Spięłam swoje blond włosy w kitkę. Podeszłam do drzwi wyjściowych. Już miałam je otwierać, gdy zobaczyłam wesoło dreptającą w moją stronę czarną kotkę. Księżyc na jej czole mocno świecił. Działo się tak za każdym razem gdy się cieszyła.
-Chodź tu-mruknęłam wystraszona i wzięłam kotkę na ręce.-Nikt nie może się dowiedzieć, że wychodzę z domu.
Szybko tworzyłam drzwi i z kotem pod pachą pobiegłam w stronę znajomej mi polany. Otaczały ją wysokie drzewa. Była taka długa i piękna, a jej największy plus to to, że nikt prócz mnie tam nie przychodzi.
-Może się pobawimy?-uśmiechnęłam się do kotki. Księżyc na jej głowie ponownie zaświecił. Zaczęłam kręcić palcem. Powoli wytwarzała się mała kulka wiatru. Potrafiłam takimi sterować (pod warunkiem, że były małe). Zaczęłam bawić się z kotem. Podrzucałam kulkę do góry, a kotka za nią skakała.-Dobrze, Czarnuszku, teraz trochę porzucam. 
Odchyliłam rękę do tyłu i z całej siły rzuciłam kulką wiatru. Później drugi raz i trzeci. Za czwartym razem po rzuceniu usłyszałam syknięcie z bólu. Wystraszyłam się, bo wiedziałam, że uderzenie kulką wiatru może naprawdę zaboleć. 
-Halo?-zapytałam drżącym głosem.-Kto tu jest?

<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz