sobota, 24 września 2016

Od Aaron'a C.D Susan

- Znajdziemy ich Clan. Nie rób tych swoich minek- warknąłem do przyjaciela, który natarczywie próbował skupić moją uwagę na zaistniałym problemie. Czarne włosy poruszyły się w geście zaprzeczenia. 
- Ktoś tu jest. Ktoś nas obserwuje - wysyczał cicho, ściągając do siebie chude ramiona. Rozejrzałem się dookoła i jedynym co przykuło moją uwagę była siedząca na przeciw nas dziewczyna. Ona jednak nie wydawała się zbyt zainteresowana całą zaistniałą sytuacją. 
- Serio? Takiego kogoś się boisz? - zmarszczyłem brwi w geście zażenowania. Clan, a dokładniej Clantony (imie po milon razy pra dziadku) był moim przyjacielem, ale na Boga... Czasem mam ochote go udusić za tę jego ostrożność i rozwagę. 
- Ona za dużo widziała! Obiecałeś, że nikt się nie dowie! - próbował na mnie nakrzyczeć nadal szepcząc. Podniosłem się z zimnej ziemi otrzepując swoje spodnie. 
- Zajmę się nią. Ty uciekaj bo zapamięta Twój wygląd i niewłaściwym osobom sprzeda rysopis, a wiesz kto Cię szuka - i wtedy dotarło do mnie w jak naprawdę poważnej sytuacji znalazł się mój przyjaciel. Nawet tak niepozorna istota mogła należeć do jednego z nich. 

O jej delikatności byłem coraz mniej przekonany. Kiedy zbliżałem się do dziewczyny spokojnie mogłem spostrzec, że może mieć naprawdę dużo siły...
Już na pewno więcej ode mnie. 
Cóż chyba byłem zbyt pewny siebie. 
Niemal bezszelestnym krokiem zbliżyłem się do dziewczyny słysząc jej spokojny, równy oddech.  Mam nadzieję, że uratuje mnie technika walki bo w samej praktyce moje szanse są znikome. 
Opracowywałem plan działania kiedy blondynka odwróciła się gwałtownie. 
- Uważaj! - krzyknęła na co kompletnie zdezorientowany wymierzyłem napastnikowi cios w brzuch. Okazał się być nim czarnoskóry mężczyna. Jego garnitur, odzanka przy kieszonce...
 Jeden z nich.
- Ku*wa! - zakląłem. Dzięki Bogu Clantony zdążył uciec. Niewiele myśląc złapałem dziewczynę za ramię i puściłem się biegiem ignorując jej zapieranie się, choć była nieugięta, Jezu... Właśnie wmieszałem w sprawę życia i śmierci prawda podobnie niewinną dziewczynę. 
Chyba niewinną...
- Zamknij się wreszcie albo źle skończysz. - warknąłem do niej gdy zaczęła się drzeć. Dzięki Bogu byliśmy na tyle daleko, że facet nie mógł jej usłyszeć.
Typowa kobieta, kiedy próbujesz pomóc robi afere. 
Dlatego ich nie lubię.
- Grozi mi wychudzony blondynek - zironizowała mnie machając przy tym włosami, jej twarz z całą pewnością wyrażała niedowierzanie.
- Ja Ci nie grożę, a jeśli Ci to robi różnicę to prędzej niż myślisz będzie to robił napakowany, łysy murzyn o ponad dwu metrowym wzroście. Było nie drzeć buzi i mi nie pomagać teraz choć za nim nas złapie, uwierz mi, że ile godzin byś nie ćwiczyła nie dasz mu rady, a nie mam zamiaru mieć nikogo na sumieniu tym bardziej, że za dużo wiesz - rozgadałem się idąc przed siebie, wysoka blondynka szybko dorównała mi kroku.
- Dziwie się, że nie wybuchł śmiechem na Twój źle wymierzony cios - skwitowała po raz kolejny moją osobę, wzruszając ramionami. 
Widać idiotka żądna przygód skoro nie dość, że nie spróbowała uciec to jeszcze się w to mieszała. 
Cholera co ja narobiłem. 
Co Clan narobił!
Gdyby nie kazał mi sprawdzać tej dziewczyny nie musiałbym teraz brać jej ze sobą. 
Dalszą drogę przebyliśmy w kompletnym milczeniu, w głowie układałem milion planów jak pozbyć się jej na tyle skutecznie by zyskać pewność, że nie zachce się jej nam właźić w drogę. 
Moje przemyślenia przerwał znajomy widok czerwonego płotu otoczony zadbanymi roślinami. Gdybym nie wiedział, dałbym głowę, że mieszka tu jakaś dziewczyna lub gej, ale na pewno nie typowy, niestety heteroseksualny chłopak.
- Jesteśmy, właź do środka - warknąłem i dosłownie wepchałem ją w czerwoną furtkę gdzie czekał mój przyjaciel. 
- Kto to? - spytał szurając stopami po chłodnej ziemi. To dziwne, że zawsze chodził boso. 
- Laska, którą kazałeś mi sprawdzać widziała jednego z nich - mruknąłem. 
- Przylazła za Tobą?
- Musiałbym ją przyciągnąć! 
- Ekhem ja tu jestem- blondynka przerwała naszą dorosłą konwersację. 
- Na Twoje nieszczęście - ja i Clan odpiwiedzieliśmy zgodnym chórem. 
Cholera. 
Nie mogliśmy jej w to wtajemniczyć. 
Ani wypuścić. 
- Weź ją do środka i zamknij w drugim pokoju na górze. - mruknąłem do siedemnastolatka, który wbił palce w ramie dziewczyny prowadząc do wyznaczonego pokoju. 
- Może jesteś jedną z nich - mruknąłem do siebie. Po krótkiej chwili ruszając za nimi. Cała ta sytuacja była beznadziejna i potoczyła się zbyt szybko, wzięliśmy teoretycznie niewinną osobę za wroga, zmuszeni teraz do trzymania jej w niewoli tylko dlatego, że widziała murzyna dryblasa i co najlepsze sama się do tej niewoli (to chyba złe słowo) wepchała. 
Kobiety.
To takie typowe.

Susan?
Wiem
Straszne
Wybacz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz