piątek, 16 września 2016

Od Andy'iego c.d: Isabel

Poszłaby za marne grosze, bo nie jest do niczego przydatna, czyli do niczego się nie nadaje, tylko do marnowania zapasów żywności i uwagi strażników. Wolę marne grosze, czy kolejny bezsensowny ryj do wykarmienia?
~~*~~
Wróciłem do celi, ale byłem świadkiem rozmowy służącej z wciąż zrozpaczoną człeczyną.
- Nasz Pan wcale nie jest taki zły...
- Patrz co mi zrobił?! On mnie więzi! Jakim cudem nie jest zły? Chcesz mi wmówić, że to co robi, jest dobre?
- Nie, ale Ty nie rozumiesz dziewczyno. On to robi dla nas, on wszystkich chroni. Przed...
- Przed? - zapytała człeczyna.
Nie ma prawa wyjawiać takiej tajemnicy, moja ręka niemal się paliła, a na twarzy malował się istny gniew, jednak szybko wszedłem do celi przerywając ciszę.
- Mam nadzieję, że mile się rozmawiało - zaakcentowałem ostatnie zdanie patrząc na służącą.
- Tak, zaprawdę mile. Przepraszam, Panie. Lepiej już pójdę. - kobieta wycofała się grzecznie.
Trzymałem tace z gorącym jedzeniem, tym razem nie były to resztki.
- Masz.
- Nie chcę.
- To głoduj - jedzenie było już po jej stronie krat i pachniało wyśmienicie. Pieczony łosoś w ziołach prowansalskich, które można znaleźć jedynie na samym szczycie wulkanu.
- Ale nie powiesz, że pachnie wyśmienicie.
- Zatrułeś to?
- Zapomniałaś, że jakbym chciał Cię zabić, dawno bym to zrobił.
Przez moją twarz przeszedł na chwilę cień wrogości, ale ogarnąłem się i wyszedłem z celi. Musiałem patrolować wulkan, na wypadek nalotu.. Jego.

Isabel? Rozkręcam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz