poniedziałek, 5 września 2016

Od Raebin c.d: Cheolsun'a

,,Wojna nie rozstrzyga kto ma rację, lecz kto ma odejść"
Ludzkość musi położyć kres wojnie. Inaczej wojna poniesie kres ludzkości. Idziemy przez doliny, góry... Dojście aż do tej części Królestwa zajęło nam niespełna 5 godzin, ale widzimy to. Zniszczona wioska, wszędzie ciała pod gruzem. Nie byli w stanie ich pokonać, bo nie potrafią władać żywiołem.
- Przypomnij mi, żebym przydzieliła do każdej pojedynczej wioski w Królestwie, choć 5 magów na wioskę - odrzekłam.
- Tak jest, Pani Generał. - odparł Kapitan Graal.
- Idziemy ich szukać, tak łatwo tego nie zostawimy - rzuciłam peleryną i zeszłam z pagórka - Zostańcie tu, ja przeszukam teren.
- Tak jest, Pani Generał.
Nie macie pojęcia, ile razy już słyszałam to zdanie, nudnawo często. Zbliżałam się, oglądając powoli rozkładające się ciała i błagając Matkę Ziemię, aby odebrała mi na chwilkę zmysł węchu. Śmierć jest straszna, ale nie dla tych, którzy odchodzą, tylko dla tych, którzy zostają. To ja jestem za to wszystko odpowiedzialna, to ja mogłam zapewnić im większą opiekę.
Łzy poleciały strumieniami...
..Gdy zobaczyłam martwe dziecko, ze strzałą z łuku utkwioną głęboko w oku. Szłam dalej, znajdę te lotne szczury i powybijam wszystkich co do jednego, nie zostanie jeden. Chcieli wojny? To będą ją mieć.
- Cóż - zaśmiał się głoś, który dochodził...em, Wszędzie? - W końcu dotarliście, Pani Marny Generał, jednak nie obawiasz się stanąć do walki? 
Zawsze miałam ich za dobry żywioł. O coś takiego posądzałabym Naród Ognia, nie ich.
- Kto wybiera hańbę, żeby uniknąć wojny, będzie miał i hańbę i wojnę - wyrecytowałam.
- Jakie to piękne, aż się łezka w oku kręci.
Na samą myśl o oku, znów miałam w głowie obraz tej małej dziewczynki. Obiad prosił o wydostanie się na zewnątrz w trybie natychmiastowym.
Kopnęłam mocno w ziemię, tak, aby głaz oderwał się od ziemi i rzucił na mężczyznę. Trafiłam. Poleciał kilka metrów dalej i walnął w nieduży kamienny domek. Moje oczy napełniała furia, wyjęłam katanę i nunchaku, do tego schurikeny.
Rzuciłam jeden schuriken, trafiając w obojczyk całą swoją siłą, łamiąc mu kość przy okazji.
- Odebrałeś życie tym biednym ludziom!
- Zasłużyliście sobie na to - uśmiechnął się diabelsko.
W tym momencie cała gromada Nomadów rzuciła się na mnie, lecz wojsko ziemi również ruszyło do ataku.
~~*~~
Światło. Światło jakże piękne, wołające mnie, żebym za nim poszła, chwilę później znika, a moją głowę i klatkę piersiową przeszywa ostry ból. No, wiedziałam. Umarłam, ale umarłam za ojczyznę. Jest mi smutno, że muszę umierać, jednak powiedzcie moim rodzicom, że zachowałam się jak trzeba, chociaż ten raz.
Nagle zauważyłam twarz, twarz jakby znajomą, piękną i uśmiechającą się do mnie, wiedziałam - anioł. Ale nie rozumiem, dlaczego dano mnie do nieba, zdecydowanie zasłużyłam na coś bardziej ekstremalnego. Mężczyzna był piękny i znajomy.
Poznałam go.
Ch-Cheolsun?
Co on robi w niebie?
- Dlaczego jesteś aniołem? - wymamrotałam ledwo przytomna.

Cheoś? ;-; Nie zdążyłam długiego. ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz