poniedziałek, 26 września 2016

Od Raebin c.d: Cheolsun'a

Dźwięki za drzwi były coraz głośniejsze, strażnik próbował dostać się do mojego pokoju. Niestety ja już planowałam swoje i lada chwila miał po mnie przyjechać powóz, który zawiezie mnie trochę daleko stąd. Patrzyłam tak w jego oczy.
- Kocham Cię - zdołałam wydukać, gdy powóz podjechał pod mój domek i niezauważalnie wręczyłam mu kartkę, z adresem do którego dążę, może się zorientuje - może nie. Kto wie, zobaczymy czy jest mi przeznaczony... Złapałam go za koszulę i przyciągnęłam do siebie całując mocno, chwyciłam torbę i wybiegłam z domu wchodząc szybko do powozu, woźnica odjechał tak szybko, jak go prosiłam. Przez chwilę biegł za powozem, ale konie są szybsze, więc musiał się poddać. Serce mi się krajało.. Przepraszam, przepraszam Cheolsun, że musisz tyle przeze mnie cierpieć. Ale ja muszę stawić czoła przeszłości, żeby dać rade komukolwiek zaufać, niech los pokaże Ci kartkę, którą masz w kieszeni. Tam będę ja.
~~*~~
Wróciłam do domu, mojego domu na samym końcu granicy zachodniej, czyli ok. 290km od miejsca, gdzie jest Cheolsun. Podróż konna zajęła mi dwa dni. Jak zwykle matki nie było w domu, ale wszędzie widziałam jej bieliznę porozrzucaną po łóżku, musiała się świetnie bawić z moimi przyszywanymi tatusiami. Mimo wszystko kochałam ją, chociaż jej nie lubiłam. Posprzątałam cały dom i wyszłam na miasto, spotkać się z najlepszą i jedyną przyjaciółką, jaką kiedykolwiek miałam.
~~*~~
- RAE! - rzuciła mi się na szyję - Plotki są prawdziwe??
Uniosłam jedną brew.
- Znalazłaś sobie męża?
- Mę.. co? - niemal zachłysnęłam się piciem, poważnie. Ja i mąż. Słowo mąż, chłopak, w ogóle nie istniało w moim słowniku, przepadło. Już pewnie nie będzie mi dane mówić tak do kogokolwiek.
Nagle zauważyłam stado plotkar, które najwidoczniej dowiedziały się o moim powrocie.
- Hej kochana! Jak się trzymasz, słyszałam, że popadłaś w depresję - uśmiechnęła się - To prawda? Czy to jest zaraźliwe? - wzdrygnęła się.
Nienawidzę Cię, nienawidzę Cię, nienawidzę Cię.
Przybrałam najbardziej fałszywy uśmiech na jaki było mnie teraz stać.
- O nie, nic mi nie jest. Trzymam się.
- A wiesz chociaż, kto jest Twoim ojcem?
Pieprz się, pieprz się, pieprz się.
- Tak, znam swojego oj...
- Zapraszam Cię do naszego klubu wsparcia - przerwała mi.
- Ja.. - Naprawdę mam was gdzieś. Patrzyły na mnie badawczo i wiedziałam, że jeśli odmówię, napytam sobie biedy. - Przyjdę.
- Świetnie, ucałuj ode mnie swojego męża!
Najwidoczniej chore plotki szybko się rozchodzą.
- Dlaczego musiały tu przyjść - jęknęłam.
- Oh, nie przejmuj się! To kim jest ten Twój wybranek?
- Sęk w tym, że już go nie ma.
~~*~~
Wróciłam do domu, mamy nadal nie było. Pewnie wróci pijana, nieważne. Pójdę spać.
~~*~~
Cztery dni później zastanawiałam się czy Cheolsun kiedykolwiek znajdzie kartkę. Albo już znalazł, tylko nie ma zamiaru tu przyjechać, bo po co? I tak dałaś mu w kość, czego od niego teraz żądasz? Że przyjedzie jak książę na białym rumaku i powie Ci, że Cię kocha? Nie licz na to. Nikt Cię nie kocha. I nikt nigdy po Ciebie nie przyjedzie, zostaniesz tutaj, na zawsze. Ze swoją przeszłością.
Rozpłakałam się.

Tak, wiem, daje Ci w kość. Ale to ostatni raz. Cheoliś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz