niedziela, 18 września 2016

Od Raebin c.d: Cheolsun'a

W chwili w której tamten mężczyzna dobierał do mnie swoje wstrętne łapska zamarło wszystko, ale z chwilą, gdy moim wybawcom okazał się Cheolsun, na nowo wszystko wróciło.
Sama zaczęłam płakać, więc płakaliśmy sobie razem, ocierając łzy nawzajem. Nie mogłam uwierzyć, że on tu stoi. Jest ze mną. Uratował mnie. Bo przecież jeszcze rano opłakiwałam jego śmierć i miałam ochotę wyrządzić sobie przez to taką krzywdę, że nie mam pojęcia czy ktokolwiek by rozpoznał potem moje zwłoki. Drugą opcją było oddanie się Nomadom, oni wiedzieliby co ze mną zrobić najbardziej okrutnego. Ale znalazła się trzecia opcja, wraz z przywróceniem jemu życia, więc co miałam zrobić? Nie miałam już nic do stracenia.
- Tak się cieszę..
- On, nic Ci nie zrobił?
Nie chciałam o tym mówić, ale na szczęście nie. Jego ręka powędrowała pod moją koszulkę, ale nie zdążyła zajść za daleko. Bóg istnieje.
- Nie, to znaczy... Jeszcze nie.
Uśmiechnęłam się w duchu i pozwoliłam mu się przytulić. Pozwoliłam przytulić się mężczyźnie, nie dałam tego zrobić nikomu, oprócz mojego ojca. Nikt w życiu nie miał prawa mnie przytulić. Do teraz.
~~*~~
Gdy się obudziłam okazało się, że jestem w moim własnym pokoju, w siedzibie Gwardii. Co ja tu robię? Tylko nie mówcie mi, że to był sen. Spojrzałam szybko na swoją rękę, nadal były tam diabelskie runy. Mój pakt z wiedźmą zostanie ze mną już na zawsze. Nie odejdzie.
Ubrałam się szybko w tunikę ze skóry, związałam włosy w koński ogon [włosy i tak sięgały mi prawie do pasa], ale zauważyłam, że mają bardziej czarny kolor niż dotychczas. To pewnie sprawa tego całego paktu. Nevermind.
Ruszyłam prawie biegiem do sklepu, gdzie powinien być Cheolsun.
Dzwonek zabrzęczał, gdy wchodziłam.
- Przepraszam, jest może Cheolsun? - zapytałam jego współpracowniczkę.
Stała jak zamurowana, no tak. Pierwszego dnia go olewasz, a ponad tydzień później przychodzisz i go szukasz.
- Wyszedł na chwilkę na zaplecze - uśmiechnęła się i tak.
- Świetnie - zrobiłam w tył zwrot i chciałam się ulotnić. Zrobiłam się cała czerwona z powodu wzroku tej dziewczyny, jaki na mnie ciążył. Wyszłam ze sklepu... No i od razu znalazłam osobę, którą szukałam. Stał do mnie tyłem.
Szybko rzuciłam mu się na plecy.
Chciałam powiedzieć... Że tęskniłam. Ale się bałam. Może to całe ratowanie mi życia, było tylko dlatego, że czuł taki obowiązek, a nie, że cokolwiek czuł?
Gdy tylko się odwrócił pocałowałam go. Tak, zrobiłam to. Ty głupia idiotko zamiast pomyśleć, to Ty najpierw działasz. Usmaż się w piekle.
Momentalnie dotarło do mnie to, co robię i odkleiłam się od niego, chociaż wcale nie chciałam. Stałam jak oszołomiona swoją postawą. Zakryłam usta ręką.
- P-Przepraszam - odwróciłam się na pięcie i chciałam odejść, pragnąć jedynie zakopać się pod ziemię i nigdy już nie wyjść.


Cheoliś honey.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz