sobota, 17 września 2016

Od Cheolsun'a do Raebin

 Nie pamiętałem nic po momencie, jak Rae próbowała mnie powstrzymać przed zaśnięciem. Zwyczajna pustka w mojej głowie, jakby wszystko zostało zablokowane, wymazane z mojej pamięci z tych kolejnych minut, godzin, może dni. 
 Jęknąłem z nieprzyjemnego bólu, przesuwając się nieznacznie na łóżku i skuliłem się, słysząc nagły chaos w pokoju
 - Co się dzieje? - razem z pielęgniarką wparował lekarz do pokoju, patrząc w moją stronę.
 - Obudził się. Nie- nie wiem jak to się stało, ale się stało - wyjąkała raczej niż powiedziała, nerwowo gestykulując, przy okazji podchodząc do mojego łóżka.
 - Jak się czujesz? - spytał mężczyzna, ukrywając zdziwienie jak i panikę na twarzy.
 - Wszystko mnie boli - powiedziałem, podnosząc się do siadu i miałem zamiar odpiąć wszystko od siebie - Gdzie jest ta dziewczyna co mnie przyprowadziła? Zapewne, nie wiem - spytałem, wyrywając dłoń spod ucisku doktora.
 - Uspokój się. Nie wiemy co się dzieje, nie możesz stąd wyjść - powiedział, chcąc mnie powstrzymać.
 - Nie zostaję tutaj, dobra? Po pierwsze, sam powinienem pomagać innym i muszę pogadać z Raebin - podniosłem wzrok, widząc lekkie zestresowanie na ich twarzach - Co? - spytałem, podnosząc się.
 - Nie ma jej tutaj. Ani w szpitalu, ani w okolicy. Nikt jej przynajmniej nie widział - odezwała się pielęgniarka i poprosiła, aby wszyscy oprócz jej wyszli - I kazała ci to przekazać, gdy się obudzisz. Choć nikt się nie spodziewał, że to się stanie - wyciągnęła w moją stronę dłoń z listem w ręce. 
 Podniosłem wzrok i spojrzałem kątem oka na pielęgniarkę, wracając po chwili do listu, otwierając go i czytając to, co było napisane na papierze. Śledziłem wzrokiem litery, będąc coraz bliżej końca i zaciskając przy tym palce na kartce, przygryzając policzek od środka
 - Wiesz cokolwiek więcej? - spytałem pielęgniarki, która pokiwała tylko głową, wziąłem więc swoje rzeczy i odsunąłem pielęgniarkę, która próbowała mnie powstrzymać, zatrzymując się na moment - Nie zamierzam tutaj siedzieć bezczynnie - wysyczałem przez zęby, rozluźniając palce na kitlu i wyszedłem ze szpitala.
 ___

 Byłem w swoim mieszkaniu, zbierając swoje rzeczy i tylko co jakiś czas słyszałem okrzyki, że zniknął generał królestwa ziemi, co zmuszało mnie z niewiadomych przyczyn, do przyśpieszenia moich wykonywanych czynności. Nie mam pojęcia gdzie jest, co się z nią dzieje, ale nie odpuszczę. Znajdę ją, przynajmniej dam z siebie wszystko, aby to zrobić. A jak mi się nie uda? Nie wiem co zrobię, ale nie dopuszczam do siebie tej myśli
 - Po co zniknęłaś, to jest najważniejsze pytanie... - mruknąłem do siebie pod nosem, przypominając sobie słowa listu.
 Te ostatnie krążyły mi po głowie. One podsycały moją chęć do odnalezienia Raebin i mieć możliwość usłyszenia tego od niej. Nie na papierze. Mieć możliwość odpowiedzenia na te słowa.
___

 Z kapturem naciągniętym na głowę, szedłem przez miasto w nieznany mi kierunek
 - Słyszałem, że generał uciekł do wioski ognia - dotarł do moich uszu szept dwóch wojowników ziemi. 
 - Podobno przez jednego z sanitariuszy czy coś. Rozniosła się plotka na ten temat - zaśmiał się drugi z nich. 
 Wioska Ognia, co? Może wciąż tam jest i mam problem z głowy. Chociaż wydaje mi się to dziwnie za proste, aby było prawdą. Przynajmniej teraz wiem, że bez przerwy szedłem w złą stronę. Zawróciłem więc i przyspieszyłem krok, mając w końcu cel w tym chodzeniu przed siebie. Mimo wszystko, co jak nic tam nie znajdę? Jak to wcale nieprawda, że jest w wiosce ognia i wyjdę jedynie na idiotę, krążąc tam i szukając jej. Przekonam się później.
 ___

 Znalazłem się w wiosce ognia, z niewiadomych przyczyn czując się niekomfortowo pośród tych ludzi. Przyzwyczajony jestem do spokoju nomadów, którzy często są wyjątkowo cicho idąc przez ulicę. Wzrok zawiesiłem za to na grupie osób, które dyskutowały ze sobą. I normalnie nie zainteresowałbym się tym, przeszedłbym obok
 - Muszę uratować moją córkę! - krzyknęła kobieta, powstrzymywana przez innych.
 Było to niewiele ludzi, trzeba mieć w uwadze fakt, że jest późno. Prawie noc, cenna informacja
 - Nie bądź idiotką jak tamta dziewczyna! To jest wiedźma, a ona zmarnowała swoją wolność dla uratowania czyjegoś życia! - wrzasnęła druga z nich.
 Wiedźma. Od razu w głowie miałem te wszystkie uroki i więcej, nieprzyjemnych rzeczy
 - Zależało jej na ożywieniu kogoś, to to zrobiła. Nie zabronisz mi zrobić tego samego. Pójdę na Death Mount i mnie nie powstrzymasz! - wyrwała się kobiecie, idąc jednak w stronę swojego domu.
 Ożywienie kogoś..? Zaraz... nie zrobiła tego, prawda? A jak tak to to znaczy, że umarłem. Przynajmniej wtedy, bo teraz żyję. 
 Siedziałem w łazience wykupionego wcześniej przeze mnie na ten jeden dzień pokoju, trzymając w ręce tubę z czerwoną farbą i westchnąłem cicho pod nosem, otwierając ją. Po kilkunastu minutach zlew za to wyglądał jakby ktoś miał albo poważny krwotok z nosa, albo rozciął sobie żyłę. Była to jedynie czerwona farba do włosów, ale zawsze
 - Kurde, w każdym kolorze mi dobrze - uśmiechnąłem się pod nosem, przeczesując dłonią mokre włosy, ale po chwili odchrząknąłem, aby przywrócić siebie na ziemię i wyszedłem z łazienki, kierując się po Miecz Wiatru, który może się przydać. I po maskę, która również będzie potrzebna. Przy okazji naciągnąłem przez głowę czarną bluzę, aby zmniejszyć w ten sposób jeszcze swoją widoczność i spojrzałem na rękojeść miecza. Wcześniej w głowie miałem przebłysk, że skoro w powietrzu jest wodór, który jest łatwopalny, jest i możliwość w ten sposób podpalenia ostrza, tak? A to powinno zadziałać na wiedźmę, tak? Tak?!
 Przejechałem dłonią po twarzy, ściągając przy okazji z niej maskę, aby nabrać świeżego powietrze i zastanowiłem się w jakie bagno się wciągam. Co jak to nawet nie jest Raebin i uratuje kogoś innego? Albo jak ta czarownica nawet nie istnieje? Rozejrzałem się już po lesie, w którym byłem i rozejrzałem się dookoła, w poszukiwaniu miejsca, gdzie może mieszkać ta wiedźma, ale umarłem prawie na zawał, gdy przede mną wyskoczył jeleń, przebiegając po ścieżce i szeleszcząc potem w oddali. Odetchnąłem z ulgą, że było to jedynie zwierzę i wznowiłem krok, tracąc powoli nadzieje na odnalezienie wiedźmy, ale przed oczami wyrósł mi mrocznie wyglądający budynek, jedyny w tym lesie. Co coś oznaczać musiało. Wszedłem do środka, rozglądając się i naciągając wcześniej na twarz maskę i nie zatrzymywałem nawet nóg, które same prowadziły mnie po całym wnętrzu chaty
 - Widzę mamy intruza na naszym terenie - zaśmiała się cierpko kobieta, pojawiając się nagle znikąd i rozświetlając jakimś czarem budynek, a raczej jedno wielkie pomieszczenie, ciągnące się po całym parterze - Zostaw ją - powiedziała prawdopodobnie do swojego syna i podeszła do dziewczyny przykutej kajdanami, w której rozpoznałem Raebin, ale nie odezwałem się.
 - Nawet nie rozpoczęliśmy zabawy - jęknął chłopak, odsuwając się od dziewczyny.
 - Znasz może tego mężczyznę? Dobrze wiesz, że nie skłamiesz - złapała agresywnie brunetkę za szczękę, kierując jej wzrok z moją stronę, gdzie ta pokiwała jedynie głową, na znak, że nie. Czyli moje "maskowanie" się powiodło, nie rozpoznała mojego wyglądu - Po co zakłócasz ten panujący tutaj spokój? Nie potrzebuje kolejnego niewolnika, nie teraz - spojrzała na mnie, ale nie zamierzałem się odezwać.
 Wyjąłem rękojeść, na co podniosła jedynie jedną brew do góry, ale odsunęła się trochę, gdy ostrze nagle stanęło w płomieniach. Sam nie wierzyłem, że to zadziała. Ale się udało
 - Nie stój jak tępak, pomóż mi - syknęła w stronę towarzyszącego jej mężczyzny i gdy tylko to zrobiła, ten pobiegł w moją stronę z próbą ataku, ale gdy tylko poczuł ogień przy swojej skórze, wykręcił się z bólu na podłodze, czując jak zostaje ona powoli wypalana
 Żałowałem przez moment tej decyzji, czyli walki z wiedźmą, ale wybudził mnie z tego atak z jej strony, który dość niezdarnie uniknąłem, zdobywając obrażenia na lewym ramieniu. Potrząsnąłem lekko ręką i nie zamierzałem być w tyle, więc gdy kobieta wykonała po raz kolejny ten sam ruch, przy jej krtani przejechało rozżarzone ostrze, zostawiając ślad. Nie odpuściła jednak, więc wykonała ponownie ten sam ruch, ale cios został wykonany w klatkę piersiową, wypalając w niej dziurę przez co postać leżała na ziemi, krzycząc z bólu, ale zatrzymane to zostało przez przebicie krtani ostrzem, na co mimowolnie odwróciłem wzrok do tyłu, nie mając aż tyle siły, aby na to patrzeć. Mężczyzny już dawno nie było w środku, ale daleko również nie uciekł. Nie mógł mieć tyle energii w sobie. Ja za to wypuściłem powietrze z płuc, podchodząc do łóżka, przy którym była przykuta Raebin. Ta jednak odsunęła się na kraniec materaca
 - N-nie dotykaj mnie - powiedziała szybko, przez co zabrałem rękę i pierwsze co zrobiłem to zdjąłem z dziewczyny przy pomocy miecza kajdany, a nim dała radę uciec, chwyciłem jej obydwa nadgarstki - Dziękuję ci za ratunek, ale błagam... nie rób mi krzywdy - powiedziała, powstrzymując się od załamania, a ja puściłem jej jeden nadgarstek, zsuwając maskę i stykając się z uderzeniem w polik od Raebin.
 - Miłe powitanie, nie powiem... - jęknąłem cicho, masując czerwone miejsce i odwróciłem wzrok z powrotem w jej stronę, aby móc widzieć szok na jej twarzy.
 - C-cheolsun? - wyjąkała, wyciągając ponownie dłoń w stronę mojej twarzy, jednak nie z zamiarem uderzenia jej, ale przejechania palcami po prawie każdym szczególe twarzy, robiąc z drugą ręką to samo.
 Uśmiechnąłem się szeroko, ignorując sytuację, która była przed chwilą i zabrałem jej ręce ze swojej twarzy
 - Naprawdę żyjesz... - wydusiła, opuszczając ręce luźno wzdłuż ciała, na co moją jedyną odpowiedzią był pocałunek złożony na czole Raebin, gdzie przy okazji zignorowałem drobną ilość łez, lecącą z moich oczu - Ja powinnam tutaj płakać, nie ty - dodała, nie odsuwając mnie jednak od siebie.

[ Raebin? Nie bij mnie, oke? oke. ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz